O włos od tragedii na basenach termalnych w Uniejowie. Kto usłyszy zarzuty

Horror wydarzył się ok. godz. 13.30. Wówczas jeden z mężczyzn, który spędzał czas na pływalni, zauważył, że na dnie niecki basenowej (o głębokości 120 centymetrów) leży dziewczynka. Mężczyzna rzucił się na pomoc i wyciągnął nieprzytomne dziecko z wody. Jak twierdzi Piotr Zapałowski, dyrektor Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej Termy Uniejów Sp. z.o.o, natychmiast zareagowali ratownicy, którzy odebrali dziewczynkę i podjęli się jej reanimacji. Ułożyli ją na posadzce tuż obok niecki, w której się znajdowała, i za pomocą specjalistycznego sprzętu (m.in. znajdującego się w hali defibrylatora) rozpoczęli reanimację.

- Ratownicy zachowali się profesjonalnie. Doprowadzili do wymiotów 5-latki i przywrócili jej czynnosci życiowe - mówi Piotr Zapałowski.

Dziewczynce wrócił puls i odzyskała przytomność. Ponieważ w takich przypadkach istnieje ryzyko, że może dojść do zatrzymania wody w płucach, wezwano pogotowie ratunkowe. Niebawem obok kompleksu basenowego wylądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Jak twierdzi Kinga Czerwińska, rzecznik prasowy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, po przybyciu na miejsce załogi LPR dziewczynka była w stanie dobrym - była przytomna i w kontakcie logiczno -słownym. Trafiła pod opiekę medykówm z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.

Policja o zdarzeniu dowiedziała się po dłuższym czasie od reporterów „Expressu Ilustrowanego”. Funkcjonariusze sprawdzili trzeźwość ratowników. Była bez zarzutu.

Okoliczności wypadku bada Prokuratura Rejonowa w Poddębicach. Śledczy sprawdzają, czy ze strony opiekuna lub ratowników nie doszło do nieprawidłowości. Śledztwo dotyczy narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia przez osobę nad którą ciążył obowiązek opieki (art. 160 paragraf 2 k.k), za co grozi 5 lat więzienia.Piotr Zapałowski podkreśla, że na basenie odpowiedzialność za dzieci do 13. roku życia ponoszą opiekunowie.

Tuż po wypadku do szpitala pojechała także ciocia małej pacjentki. Ponieważ kobieta nie mówi po polsku, została przesłuchana w obecności tłumacza. Śledczy zabezpieczyli zapis monitoringu pływalni, na którym widać, jak doszło do wypadku.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że w dramat rozegrał się w chwili, gdy ciocia 5-latki poszła do baru z drugim pozostającym pod jej opieką dzieckiem. Dziewczynka została sama i miała nie wchodzić do wody. Wiele wskazuje na to, że do niej wpadła.

Przypominamy, że to drugi przypadek na terenie term, w którym topiło się dziecko. Dwa lata temu na posadzce pływalni reanimowany był 4-letni mieszkaniec Warszawy. Chłopiec przyjechał do uniejowskiego kompleksu z rodzicami, rodzeństwem i dziadkiem. Z wody wyciągnął go kąpiący się w pobliżu mężczyzna.