Spis treści
"Zamiast grać w piłkę, odwalałem gimnastykę korekcyjną". Niełatwe dzieciństwo Tomasza Kota
Tomasz Kot urodził się 21 kwietnia 1977 roku w Legnicy. Z miastem tym związany był aż do ukończenia szkoły średniej. Lata edukacji nie należały dla niego do najłatwiejszych. Miał problemy zdrowotne, które wpędziły go w kompleksy i utrudniały relacje z rówieśnikami. Był tym zawodnikiem, którego koledzy do drużyny piłkarskiej wybierali jako ostatniego.
– Miałem krzywicę klatki piersiowej, skoliozę, do tego za szybko rosłem, nawet po 12 cm na rok. Mdlałem przez to i się przewracałem. Ale dzięki Bogu, tata był wuefistą i wyciągnął mnie z tego. Chodziłem po domu z drążkiem na plecach, a zamiast grać w piłkę, odwalałem ciężkie godziny gimnastyki korekcyjnej – wyznał w wywiadzie dla magazynu "Playboy".
Sportowy niedosyt z czasów nastoletnich pokutuje w Tomasz Kocie do dziś. Aktor wyznał w jednym wywiadów, że bardzo lubi oglądać piłkę nożną. Swoje serce oddał jednak "Miedziance" [Miedź Legnica - przyp. red.], do której miłością zaraził go dziadek.
– Codziennie kupuję "Przegląd Sportowy" i szukam wieści z mojego klubu – przyznał.
Od malarza do aktora
Początkowo nic nie wskazywało, że Tomasz Kot zostanie aktorem. We wczesnej młodości widział się bardziej w roli artysty malarza. Malowanie było jego pasją do tego stopnia, że przez całą podstawówkę marzył o zdawaniu do liceum plastycznego. Na drodze do realizacji tego planu stanęli jednak jego rodzice. Ostatecznie trafił do licem przy niższym seminarium duchownym. Po półrocznym pobycie w przyklasztornym internacie przeniósł się do zwykłego liceum.
To właśnie tam, w drugiej klasie, podjął decyzję o aktorstwie. Do wyboru tej drogi zainspirował go film "Braveheart – Waleczne Serce".
– To był taki moment, że siedziałem w tym kinie i tak mi zapadła klapka: Koniec, bzdury jakieś, wymyślanie czegoś innego. Zdaję do szkoły. Kierunek jest prosty. Nie mogę sobie pozwolić na taką niewiedzę, żeby całe życie zastanawiać się, co by było, gdybym zdawał – wspominał w programie "Dzień Dobry TVN".
Skazany na... teatr?
Tomasz Kot zapisał się do kółka "Goniec Teatralny", który prowadził aktor Janusz Chabior. Wymykał się z domu na próby, mówiąc rodzicom, że idzie się uczyć do koleżanki. W tamtym czasie wymyślił sobie nawet pseudonim artystyczny: Andrzej Herman.
Debiut na deskach Teatru Dramatycznego w Legnicy przyszedł 25 marca 1995 r. Była to sztuka "Narkotyki" Witkacego w reżyserii Pawła Kamzy. Nie zdecydował się jednak na skorzystanie z wymyślonego pseudonimu, wystąpił pod własnym nazwiskiem.
W kolejnych latach w teatrze tym zagrał w takich spektaklach, jak "Panna Tutli-Putli" (1996), Edzio (1996), "Don Kichot Uleczony" (1997), "Młoda śmierć" (1997). W 2001 roku wystąpił też jako tytułowy duński książę w szekspirowskim Hamlecie, "Księciu Danii" w reż. Krzysztofa Kopki.
Akademię Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie Tomasz Kot ukończył w 2001 roku. W niedawnej rozmowie z Piotrem Witwickim aktor przyznał, że w tamtych czasach był przekonany, że jego kariera związana będzie głównie z teatrem. Sądził wręcz, że żadnej roli filmowej nie dostanie.
O tym, jak bardzo się mylił zarówno on, jak i fani kina mogli przekonać się niedługo później. Dziś Tomasz Kot role w filmie nazywa "czystą frajdą". – Nie chodzi o to, że idziesz do pracy i na planie przez najbliższe dwie godziny będziesz udawał kogoś innego, tylko po prostu dostajesz papiery na bycie kimś innym – powiedział w videocaście Witwickiego.
Wzrusza i bawi. Niezapomniane role Tomasza Kota
Pewnym zwrotem w karierze Tomasza Kota była rola w popularnym serialu TVP2 "Na dobre i na złe". Wcielił się w nim w milionera, który jako pacjent trafił do szpitala w Leśnej Górze. Ta kreacja sprawiła, że został dostrzeżony, co otworzyło mu drogę do kolejnych ról na małym ekranie. Już wkrótce wystąpił jako handlowiec Jacek Darewicz w sitcomie TVN "Camera Cafe". Ogromną sympatię widzów zyskał z kolei za sprawą serialu "Niania", gdzie u boku Agnieszki Dygant zagrał producenta telewizyjnego Maksymiliana Skalskiego. Następnie pojawił się w równie lubianym przez Polaków serialu "Hela w opałach".
Rok 2005 przyniósł przełom. Tomasz Kot zadebiutował na dużym ekranie w dramacie biograficznym Jana Kidawy-Błońskiego "Skazany na bluesa", gdzie wcielił się w rolę legendarnego wokalisty i lidera Dżemu - Ryszarda Riedla. Za kreację tę otrzymał szereg wyróżnień: został uhonorowany nagrodą prezydenta Gdyni za debiut aktorski na 30. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, Nagrodą Publiczności w ramach Nagrody im. Zbigniewa Cybulskiego, a także otrzymał Super Jantar za najlepszy debiut aktorski ostatniego dziesięciolecia na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film". Został też nominowany do nagrody Orła w kategorii najlepsza główna rola męska.
Do roli Ryszarda Riedla przygotowywał się bardzo skrupulatnie. Nie tylko uczył się schematu działania narkotyków, ale również przebywał z ludźmi z Monaru, przesłuchiwał płyty "Dżemu" i chodził na koncerty. To jednak nie wszystko. Aby doskonale wczuć się w graną postać, chodził po mieście jako narkoman. Rolę odegrał tak wiarygodnie, że nawet pojawiła się plotka, że brał heroinę. –Ludzie tak uwierzyli w tę odegraną postać – podkreślił.
Kolejne poważne wyzwanie przyniosła rola w dramacie biograficznym Łukasza Palkowskiego "Bogowie". Kot zagrał tam wybitnego kardiochirurga, pioniera w tej dziedzinie prof. Zbigniewa Religę. Także ta rola była jego ogromnym sukcesem i przyniósł mu wiele wyróżnień i nagród.

Tomasz Bolt/ Polska Press
Opowiadając we wspomnianej wcześniej rozmowie z Witwickim o kulisach nagrywania tego filmu, aktor przyznał, że chodziło o odwzorowanie najmniejszych detali. Już pierwszego dnia na planie usłyszał od scenarzysty i reżysera: "będziesz palił non stop, nie tylko na sali operacyjnej, ale w każdej innej scenie. To jest po prostu największy znak rozpoznawczy profesora".
Jak zapowiedzieli, tak było. Aktor przyznał, że po zakończeniu zdjęć od palenia bolały go płuca.
Wśród filmów, w których na przestrzeni lat wystąpił Tomasz Kot warto role komediowe, w takich filmach, jak: "Dlaczego nie!" Ryszarda Zatorskiego oraz "Testosteron" i "Lejdis" Tomasza Koneckiego i Andrzeja Saramonowicza.
"Zimna Wojna". Tomasz Kot: To był chyba najcięższy plan w moim życiu
Wśród kreacji Tomasza Kota na szczególne wyróżnienie zasługuje ta w "Zimnej wojnie" Pawła Pawlikowskiego. W produkcji tej zagrał pianistę Wiktora Warskiego.
– To była bardzo ciężka praca, sześć miesięcy trudnego planu, chyba najcięższego w moim życiu, rok przygotowań – wyznał aktor komentuje w wywiadzie z Tomaszem Marcinem Wroną dla Magazynu TVN24.

Zdjęcia do filmu trwały 66 dni i były realizowane w aż czterech krajach. Było to pierwsze tak duże wyzwanie w karierze tego aktora, jednak praca włożona w przygotowania bez wątpienia się opłacała. Rola przyniosła mu nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej dla najlepszego aktora i nagrody Orła za najlepszą główną rolę męską. Zaprowadziła go też na czerwony dywan. Film Pawlikowskiego uzyskał bowiem trzy nominację do Oscara: dla filmu nieanglojęzycznego, za najlepszą reżyserię i najlepsze zdjęcia).
Nowe wyzwanie: Pan Kleks - reaktywacja
Tomasz Kot nie powiedział jednak jeszcze ostatniego słowa. W maju ubiegłego roku pojawiła się informacja, że aktor zagra główną rolę w reaktywowanej "Akademii Pana Kleksa". Okazuje się, że z pierwotną wersją Kot ma dość osobliwe wspomnienia z dzieciństwa.
– To ogromne wyzwanie, a jak człowiek się mierzy z wyzwaniem, to wie, że żyje. To dla mnie również olbrzymi zaszczyt, ponieważ w mojej świadomości Piotr Fronczewski jest absolutnie najfantastyczniejszym Kleksem, więc czuję także presję. Sam fakt, że mogę wejść na plan, realizować ten film, taki pomnik z naszego dzieciństwa to niezwykłe przeżycie, ponieważ w naszych głowach ma on ogromny ładunek emocjonalny, zwłaszcza w moim pokoleniu – wyznał Tomasz Kot, cytowany przez FilmWeb.pl.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!