- Zdecydowałam się opowiedzieć o dziennikarzom o sprawie mieszkania pana Jerzego nie ze względu na politykę. Zbulwersowało mnie to, co pan Nawrocki mówił. O tym, że opiekował się panem Jerzym. Bo na pewno nie robił tego w ciągu tego roku, w którym ja mu pomagałam. I podejrzewam, że nie pomagał mu w latach wcześniejszych. U pana Jerzego bywałam też w święta. Nigdy nikogo z państwa Nawrockich u pana Jerzego nie widziałam – mówi „Dziennikowi Bałtyckiemu” Anna Kanigowska z Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Gdańsku.
Zaznaczmy, Anna Kanigowska była opiekunką pana Jerzego, tego samego, od którego prawa do mieszkania nabył Karol Nawrocki, obywatelski kandydat wspierany przez PiS.
On żył w nędzy
Sprawa z drugim mieszkaniem Karola Nawrockiego ma początek w ubiegłotygodniowej debacie kandydatów na prezydenta w „Super Expressie”. Kandydat wspierany przez PiS powiedział wówczas, w czasie dyskusji o podatku katastralnym, że „ma jedno mieszkanie tak jak wielu zwykłych Polaków”. Później jednak, po publikacjach Onetu okazało się, że w majątku Karola Nawrockiego oraz jego żony, jest jeszcze jedna nieruchomość.
Chodzi o kawalerkę pana Jerzego, który mieszkał niedaleko miejsca zamieszkania Nawrockich. Karol Nawrocki miał się opiekować seniorem i w podzięce „za dobroć serca”, jak stwierdził w czasie konferencji prasowej Przemysław Czarnek z PiS, miał otrzymać prawo do kupna jego lokalu. Mieszkanie pana Jerzego państwo Nawroccy mieli kupić w 2017 r. za 120 tys. zł. Nie przekazali mu jednak od razu całej tej kwoty, tylko mieli przekazywać ją w niewielkich ratach, bo jak tłumaczył Nawrocki w wywiadzie u Bogdana Rymanowskiego, "mogło to zagrozić jego życiu i zdrowiu".
- Opiekowałem się starym, schorowanym sąsiadem, jest na to masa dowodów. Tego człowieka przez wiele lat wspierałem, choć nie miałem stabilnej pracy i możliwości finansowych. Według prawa jestem właścicielem mieszkania, ale nawet do niego kluczy nie mam i nie czerpię żadnych korzyści. Nie korzystam z tego mieszkania – mówił w poniedziałek 5 maja, w czasie konferencji prasowej, Karol Nawrocki.
- Nie widziałam żadnych dowodów wsparcia jakiego udzielić miał Karol Nawrocki panu Jerzemu. On żył w nędzy. Nie ma emerytury, utrzymywał się ze wsparcia finansowego udzielanego przez MOPR, dostawał też obiady i paczki żywnościowe. Zimą siedział po ciemku, w kurtce, był zmarznięty. Tam jest ogrzewanie elektryczne, często brakowało pieniędzy by opłacić wszystkie rachunki – mówi Anna Kanigowska, gdy pytamy ją o słowa kandydata na prezydenta z ramienia PiS. – Są natomiast faktury za leki, które ja kupowałam w aptece, rachunki za prąd, za zakupy żywnościowe, które robiłam. Pan Jerzy miał wsparcie finansowane przez MOPR. Ale skoro miał zapewnioną opiekę, zgodnie z tym co twierdzi pan Nawrocki, to darmowa pomoc z MOPS panu Jerzemu nie powinna przysługiwać – dodaje Anna Kanigowska.

Nigdy nie mówił o Karolu Nawrockim
Zaznaczmy, Anna Kanigowska została skierowana do wsparcia pana Jerzego, zamieszkującego w gdańskich Siedlcach w roku 2022 i zajmowała się nim rok (do czasu, gdy opiekę przejęła inna przedstawicielka MOPR). Polski Komitet Pomocy Społecznej współpracował wówczas z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie w Gdańsku, którego podopiecznym jest pan Jerzy.
- Pan Jerzy chodził o kulach, miał problemy z biodrami, z kolanami, nie był w stanie wykonywać podstawowych czynności. W mieszkaniu sprzątałam, prałam, robiłam mu zakupy – mówi Anna Kanigowska.
Z oświadczenia sztabu Nawrockiego, ale też i słów samego kandydata na prezydenta wspieranego przez PiS wynika, że od lat wspierał pana Jerzego, m.in. kupował mu leki, robił zakupy spożywcze i płacił rachunki. Miał mu zapewniać drobne sumy pieniędzy, kupować koszule czy skarpetki. Także w czasie, gdy był już prezesem IPN i od 2021 roku nie przebywał na stałe w Gdańsku.
- Nie można powiedzieć, że pomoc osłabła. Niezależnie czy byłem w Gdańsku, czy nie, ktoś z moich bliskich reagował na jego (pana Jerzego – red.) potrzeby - powiedział w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Radiu Zet.
Annę Kanigowską pytamy, czy pan Jerzy wspominał o wsparciu od Karola Nawrockiego i jego rodziny, jakie miał otrzymywać zanim zaczęła mu pomagać.
- Pan Jerzy nigdy nie wspominał o Karolu Nawrockim. Mówił za to pozytywnie o Pawle Adamowiczu oraz Aleksandrze Dulkiewicz – odpowiada nasza rozmówczyni.
Dodajmy również, że według słów Daniela Stenzela, rzecznika prezydent Gdańska, pan Jerzy był pod opieką gdańskiego MOPS od 2007 roku.
Zaznaczmy także, że pan Jerzy od kwietnia 2024 roku przebywa w jednym z gdańskim DPS-ów, o czym Nawrocki do niedawna nie wiedział.
Pan Jerzy nie był świadomy
Jak sam twierdził, co potwierdzali również jego sztabowcy, ale i politycy PiS, Nawrocki miał opiekować się seniorem, w zamian za co pan Jerzy miał przekazać mu mieszkanie. Cytowali na specjalnej konferencji testament, w którym miał wydziedziczyć swoje dzieci (z którymi miał nie utrzymywać kontaktu od 27 lat) i przekazać lokal, kawalerkę liczącą ok. 30 m. kw. państwu Nawrockim.
Karol Nawrocki wyjaśnił, że w 2011 r. przekazał panu Jerzemu około 20 tys. zł, by mógł wykupić mieszkanie komunalne (z 90 proc. bonifikatą). Powiedział, że były to "ciężko zarobione w dodatkowej pracy" pieniądze, a poza kwotą za lokal zapłacił także za notariusza, prawników oraz uregulował dług mężczyzny.
W 2012 r. Nawroccy mieli zawrzeć z panem Jerzym umowę przedwstępną zakupu mieszkania, a następnie, w 2017 r. kupić je za 120 tys. zł.
- Jedna sprawa to mieszkanie, które zostało nabyte w sposób legalny, a druga to honorowa umowa między nami, że pochowam pana Jerzego i będę dbał o to, co się z nim stanie jak już będzie poza tym światem, bo tego ode mnie oczekiwał - powiedział kandydat PiS w rozmowie z Radiem Zet.
Z kolei Anna Kanigowska zaznacza, że pan Jerzy „nie był świadomy, że mieszkanie nie jest jego”.
- W czasie sprzątania znalazłam dokument - odręcznie napisane oświadczenie Karola Nawrockiego i jego żony, że pan Jerzy przekazuje im mieszkanie w zamian za opiekę i pomoc. Strasznie się wówczas zezłościł, pokłócił się ze mną – mówi Kanigowska.
Nie traktuję tego mieszkania jak swojego
Po znalezieniu dokumentu Anna Kanigowska napisała list do Karola Nawrockiego, na adres Muzeum II Wojny Światowej. Tu dodajmy, że Nawrocki nie był już wówczas dyrektorem tej placówki – od 2021 roku był prezesem IPN. Nasza rozmówczyni twierdzi, że o tym nie wiedziała.
- Zbulwersowało mnie to, że choć mieszkanie pana Jerzego przeszło na pana Nawrockiego, w zamian za opiekę nad nim, to takiej pomocy nie było widać. Napisałam, że opiekuję się panem Jerzym, którym mieli się opiekować Nawroccy. Pytałam, gdzie jest ta ich opieka, skoro jemu brakuje na prąd. Wielokrotnie za własne pieniądze płaciłam panu Jerzemu za elektryczność, bo jego nie było na to stać. Odpowiedzi na list nie było – mówi Anna Kanigowska.
- Moje słowa w trakcie debaty pokazują, że ja tego mieszkania nie traktuję jako swojego. W mojej głowie ja mam jedno mieszkanie, 60-metrowe, na które mam kredyt i mieszkam w nim z pięcioosobową rodziną - powiedział Nawrocki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.
Zaznaczmy, od momentu wybuchu afery mieszkaniowej politycy m.in. Koalicji Obywatelskiej, w tym Agnieszka Pomaska, posłanka z Gdańska, apelowali do Karola Nawrockiego o upublicznienie oświadczenia majątkowego (dokumenty prezesa IPN nie muszą jawne). Nawrocki jako jedyny z kandydatów nie miał jawnego oświadczenia. We wtorek 6 maja jednak dokumenty pokazał. Wskazują one, że oprócz mieszkania, w którym zamieszkuje z rodziną, lokalu odkupionego od pana Jerzego (wspólnota małżeńska) - ma jeszcze udział w trzecim mieszkaniu, w którym mieszkają obecnie jego rodzice.
Groźby i hejt
Anna Kanigowska podkreśla, że po jej wypowiedziach w mediach dotyczących sprawy mieszkania została zaatakowana przez zwolenników PiS i Karola Nawrockiego.
- Dostaję pogróżki na messengera, jestem wyzywana i obrażana. Wylała się na mnie fala hejtu. Wyciągane jest moje zdjęcie z Facebooka sprzed 12 czy 13 lat, pokazują też, co umieszczałam, jakieś memy, błahostki. Szkoda, że nie sprawdzili na przykład, że prowadzę zbiórkę na leczenie męża, który choruje na glejaka wielopostaciowego i jest w stanie terminalnym. Widocznie, nie interesują się tym, że nie mamy dostępu do alternatywnych metod leczenia raka, które są uznane na całym świecie. Ale ja się tego ataku spodziewałam. Nie mogłam jednak w sprawie pana Jerzego milczeć – mówi Anna Kanigowska.
