Opiekunki: Jesteśmy tanią siłą roboczą. To wyzysk!

Opiekują się osobami starszymi, schorowanymi, niepełnosprawnymi i samotnymi. Są pielęgniarkami, sprzątaczkami, kucharkami jednocześnie. Zarabiają fatalnie. Pracują także w weekendy i święta. Kto? Opiekunki PCK i PKPS, które świadczą usługi na rzecz podopiecznych poznańskiego MOPR-u.

– Od lat wiadomo, że są źle wynagradzane – przyznaje Przemysław Alexandrowicz, radny PiS. – Tak nie może być. Ostatnio komisja polityki społecznej i zdrowia przyjęła stanowisko, w którym domaga się, by jak najszybciej, w miarę możliwości od września ich wynagrodzenie było równe pracy minimalnej.

W PKPS-ie czynnych zawodowo jest obecnie około 770 opiekunek. Wykształcenie mają różne od podstawowego do wyższego. Magdalena Mielnik w tej branży działa już od 30 lat, od 15 lat pracuje w PKPS-ie na umowie zlecenie. – Pracujemy także w soboty, niedziele i święta, na umowach zleceniach, mając minimalne stawki – twierdzi M. Mielnik. – To wyzysk. Jesteśmy tanią siłą roboczą.

W 2007 r. godzinowa stawka opiekunki wynosiła 3,70 zł netto. Dzisiaj na rękę dostają za godzinę 6,50 zł. – W grudniu ubiegłego roku pan prezydent Jaśkowiak dał nam podwyżkę 1,16 zł brutto na godzinę, podczas gdy na premie i nagrody w urzędzie wydano 2,5 mln zł – mówi M. Mielnik. – Ostatnio przeczytałam, że od 2011 r. więźniowie, którzy chcą pracować, mają zagwarantowaną płace minimalną. My pracujemy na umowach śmieciowych.

Opiekunki wyliczyły, że od 2007 r. roczna podwyżka ich wynagrodzenia wyniosła 31 groszy (netto) na godzinę.

– Za takie pieniądze to uwłaczająca praca – uważa Ewa Rzepka, dyrektor PKPS w Poznaniu. – Opiekunek jest coraz mniej, szczególnie w sezonie letnim. Rezygnują z pracy lub przynoszą zwolnienia lekarskie. W te wakacje jest to wyjątkowy problem. I trudno się dziwić, że nie mają motywacji za takie wynagrodzenie. Osoby, które szukają pracy, gdy tylko usłyszą wysokość stawki, to rozmowa się kończy.
Wiele opiekunek wyjeżdża za granicę, zwłaszcza do Niemiec, gdzie zarabiają średnio około 1,5 tys. euro. – Nic dziwnego, że MOPR zalewany jest skargami, bo nie ma już komu zająć się podopiecznymi – twierdzi M. Mielnik. – Tę opiekę przynajmniej na pewien czas musi zapewnić rodzina.

Miasto ogłasza konkursy na świadczeni usług opiekuńczych. Ten kto je wygra otrzymuje przez trzy lata dotację. Musi się w tej kwocie zmieścić. W tym roku właśnie kończy się kontrakt PKPS. Dyrektor Rzepka twierdzi, że o kwestii wynagrodzeń rozmawiała z Jędrzejem Solarski, zastępcą prezydenta. – Przyrzekł, że policzy koszty i postara się, by już od września stawka za godzinę wynosiła 12 zł netto – twierdzi E. Rzepka.

Taką informację radnym na sesji przekazała też Magdalena Pietrusik-Adamska, dyrektor Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych. – W tym roku wiązałoby się to z wydatkiem ok. 2 mln zł, a w kolejnych latach 7-8 mln zł rocznie – mówi M. Pietrusik-Adamska.

M. Mielnik zwraca uwagę na jeszcze jeden problem, który wymaga rozwiązania. – W wielu przypadkach traktowane jesteśmy, jak firmy sprzątające – skarży się pani Magdalena. – Są osoby, które same robią sobie zakupy, wychodzą na tańce, do znajomych, niczego od nas nie potrzebują. Wymagają jedynie by raz w tygodniu posprzątać im mieszkanie. Nie ma sprawy, gdy osoba jest chora, samotna. Robimy pranie, zakupy, sprzątamy, załatwiamy sprawy w administracji, idziemy z nią do lekarza.

Dyrektor Rzepka przyznaje, że opiekunki lepiej wiedzą, jaka jest sytuacja w domu podopiecznego niż pracownicy socjalni z MOPR-u. – W drugiej połowie lipca spotkam się z dyrektorem MOPR-u, by powiedzieć, jak my tę sprawę widzimy – dodaje E. Rzepka.

CZYTAJ KOMENTARZ: Ludziom trzeba płacić tyle, by mogli godnie żyć