To miała być sentymentalna, pełna wzruszeń pielgrzymka do Wilna. Uczestnicy wyprawy 79-letnią panią Kazimierę ostatni raz widzieli w sobotę na mszy świętej. Po niej chciała tylko kupić pocztówki w pobliskim kiosku. Ślad po niej zaginął. Pielgrzymka wróciła do Bełchatowa.
- Zrobiono tak mało, by ją odnaleźć - płacze Krystyna Szafran, córka seniorki. - Przecież zostawili ją tam na pastwę losu. Od pięciu dni nie mamy pojęcia, co się dzieje z mamą!
Pielgrzymi około godz. 14 zorientowali się, że Kazimiery Zaremby nie ma w ich grupie. Skończyła się właśnie msza święta w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej. Duchowny, opiekujący się uczestnikami, zadzwonił na komórkę seniorki. Odebrała jej córka... w Bełchatowie. - Gdyby mama zabrała telefon, może byłaby dzisiaj z nami - załamuje ręce Krystyna Szafran.
- Mamy żal do organizatorów i do księdza, że działali tak opieszale - mówi Zbigniew Mizera, wnuk zaginionej 79-latki. - Nas prawie w ogóle nie informowano. Nie mogłem się dowiedzieć nawet, kto jest organizatorem tej wycieczki!
Ksiądz Piotr Kotas z parafii Narodzenia NMP w Bełchatowie, który był opiekunem duchowym tej wyprawy, mówi: - Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, żeby odszukać panią Kazimierę. Zawiadomiliśmy policję litewską, ambasadę.
Duchowny podkreśla jednocześnie, że organizatorem wycieczki była firma pielgrzymkowa. Tymczasem współwłaściciel bełchatowskiego biura, które organizowało pielgrzymkę, nie chciał rozmawiać. Stwierdził, że jest w kontakcie z rodziną zaginionej.
Rodzina zaginionej kobiety drży z niepokoju. Na policję najpierw złożyła doniesienie, dotyczące zaginięcia 79-latki. Od wtorku policja bada też inny wątek. - Wpłynęło zawiadomienie, dotyczące podejrzenia narażenia 79-letniej kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia - mówi Ewelina Maciejewska z Komendy Powiatowej Policji w Bełchatowie. - Zdaniem rodziny, dopuścił się tego organizator pielgrzymki.