Dla porządku zacznijmy od postawy samego aktora. Ta nie budzi specjalnych wątpliwości, zachował jak trzeba. Przeprosił, zapewnił, że będzie współpracował z policją. Bezwarunkowo przyznał, że pił wino i wsiadł do samochodu. Można oczywiście zastanawiać się, że mógł przeprosić "głębiej" i "mocniej", a być może "bardziej szczerze", ale nie podzielam tych zarzutów. Skrajnie irytują mnie natomiast postawy „obrońców” znanego aktora.
Niestety, zamiast zrobić z tego zdarzenia przykład edukacyjny jak się nie zachowywać, podyskutować o prowadzeniu pojazdów w stanie nietrzeźwości i wyciągnąć jakieś wnioski, dyskusja poszła w usprawiedliwianie i minimalizowanie rangi wydarzenia. Otóż bowiem Tomasz Lis, były szef Newsweeka, nazwał wyczyn Stuhra... "potknięciem".
Nie chcę przesądzać do jakiego przestępstwa (czy wykroczenia) doszło, ale wydarzenia z udziałem aktora to z całą pewnością nie "potknięcie". „Potknięcie” to może być nietakt towarzyski, niestosowne zachowanie, incydent obyczajowy. Jazda po alkoholu to nie jest „potknięcie”. Podobnych wpisów i wypowiedzi było mnóstwo, pojawiła się lawina wypowiedzi minimalizujących rangę zdarzenia. Spekulacje - "uciekał z miejsca zdarzenia czy nie uciekał" urosły do rangi sporu doktrynalnego. Opowieści, że wypicie "jednego piwka" to nic strasznego pojawiały się w mediach społecznościowych co chwilę. Nie szkodzi, że aktor nigdy nie mówił o "jednym piwku", ale takie określenie miało pokazać, że tak naprawdę "nic się nie stało".
No więc stało się. Bo Jerzy Stuhr jest kolejnym znanym polskim artystą, który dołączył do listy zatrzymanych za taki właśnie czyn. Piosenkarka Ewa Farna, aktor Daniel Olbrychski, aktorka Joanna Liszowska, piosenkarka Beata Kozidrak, aktorka Katarzyna Figura, dziennikarz Kamil Durczok - to tylko mała część listy "znanych i lubianych" zatrzymanych na "podwójnym gazie".
I za każdym razem pojawiały się głosy "zrozumienia" lub umniejszające rangę zdarzenia. I takie głosy są skrajnie niebezpieczne, bo pokazują, że w zasadzie nic strasznego się nie stało, że nie ma problemu, że "policja się czepia". Dla wielu osób to fałszywy sygnał, że "nic wielkiego się nie dzieje".
Nie lubię populizmu, ale napiszę wprost - każdy, kto po alkoholu lub narkotykach prowadzi samochód (motocykl lub inny pojazd) jest potencjalnym zabójcą. A jeśli nie zabije, to może uczynić równie wielką krzywdę, pozbawiając kogoś zdrowia do końca życia. W takich sytuacjach nie ma mowy o żadnym minimalizowaniu winy, nie ma mowy o żadnych usprawiedliwieniach. Nie chodzi o potępianie osób, ale w takich przypadkach trzeba powtarzać do znudzenia o szkodliwości jazdy po alkoholu, przypominać możliwe skutki takiej sytuacji, wracać z kampaniami edukacyjnymi. Każdy przypadek znanej osoby złapanej na takim działaniu powinien wzmagać dyskusję o karach, edukacji, zapobieganiu podobnym wyskokom. Być może najlepszym zakończeniem sprawy Jerzego Stuhra byłby jego udział w kampanii społecznej promującej trzeźwość za kierownicą. Potencjał aktorski tego artysty jest bowiem ogromny.
Dlatego podkreślam. Z pijaństwem na drogach trzeba walczyć bezwzględnie, a minimalizowanie winy przez postronnych komentatorów temu nie służy. Bez względu na to kim jest zatrzymany kierowca.
