PMI rośnie, jednocześnie spowoalnia wzrost. "Przekonanie o poprawiających się prognozach rocznych, należy przyjąć za dobrą monetę"

dr Sonia Bucholtz, Konfederacja Lewiatan
Wideo
od 16 lat
Wskaźnik PMI dla polskiego sektora przetwórstwa wyniósł w lipcu 52,8 (47,2 w czerwcu) - podał w komunikacie IHS Markit. Przekroczenie poziomu 50 oznacza,że w opinii menedżerów logistyki sektora notujemy na przestrzeni miesiąca poprawę.

Tak wysoki odczyt polskiego PMI nie jest zaskoczeniem: już dane flash dla powiązanych z Polską gospodarek Niemiec, Francji i strefy euro sygnalizowały poziomy powyżej 50. Nie dziwi również, że progres z miesiąca na miesiąc jest już coraz mniejszy. Z jednej strony dalsze luzowanie zasad przynosi coraz mniejsze korzyści, z drugiej - wielu odbiorców polskich dóbr boryka się z bardzo złą sytuacją, co przekłada się na popyt.

Wśród pięciu analizowanych przez IHS Markit subwskaźników największe zainteresowanie budzi liczba nowych zamówień. Ta w lipcu rosła, przy czym należy podkreślić, że większość poprawy zawdzięczamy podmiotom krajowym. To z jednej strony dobrze świadczy o możliwościach odbudowującej się polskiej gospodarki, z drugiej jednak czytelny sygnał, że motor zagraniczny może jeszcze przez długi czas nie funkcjonować tak jak dotąd.

Z powodu tej dysproporcji sytuacja pojedynczych sekcji może być diametralnie różna. Widzimy to w historycznych danych GUS: o ile automotive czy produkcja mebli odbija, produkcja tekstyliów już niekoniecznie. Jednak sam fakt, że menedżerowie ankietowanych firm deklarują przekonanie o poprawiających się prognozach rocznych, należy przyjąć za dobrą monetę.

Mimo ogólnego optymizmu w komunikacie znajdują się sygnały niekorzystnych zjawisk. Jednym z nich jest ograniczanie zatrudnienia. Niski popyt, zwłaszcza gdyby dochodzenie do poziomu sprzed pandemii trwało dłużej, uzasadnia redukcje zatrudnienia. Czynnikiem, który łagodzi skalę tego procesu, jest wsparcie z rządowych tarcz (ich obecność oraz kryteria uzyskania).

Drugim dość niepokojącym sygnałem jest wzrost cen materiałów i półproduktów (spowodowanych m.in. kosztami pracy, dostępnością składników czy ich dostawą), podczas gdy ceny dóbr finalnych spadają (w konkurencji o klienta). To oznacza, że kolejny miesiąc z rzędu marże firm spadają, a więc bufory finansowe kurczą się lub akumulują znacznie wolniej.

Brak oszczędności oznacza, że w scenariuszu wydłużającego się spowolnienia czy choćby częściowego lockdownu ryzyko upadłości wzrośnie szybko, ponieważ nie będzie przestrzeni do zabezpieczenia płynności, poniesienia choćby niewielkich strat lub utrzymania zatrudnienia.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Ile razy słyszę , czytam o bidzie biznesmenów łzy leją się mi krokodyle. Tak im współczuję, że któregoś dnia zrobię narodową zrzutkę na pomoc dla tych dzielnych przedsiębiorców harujących od rana do nocy by wytwarzać dochód narodowy a pracownikom przychylać nieba a przy tym płacić uczciwie horrendalne podatki narzucone przez rząd i opierać się pokusie by żarcie dla chomika nie wrzucać do mega koszyka kosztów i odpisów. Ci wspaniali ludzie godzą się nawet by w swoim Bentleju zainstalować kratkę by zmniejszyć koszty i używać luksusowej fury jako dostawczaka. Wszystko do czego doszli należy się im jak solidarnym bohaterom koryto, nagrody, apanaże i tak dalej ...

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl