Kolejny incydent skierowany przeciw mniejszości polskiej na Ukrainie. Tym razem doszło do podpalenia polskiej szkoły im. Królowej Jadwigi w Mościskach. Miejscowość położona jest w obwodzie lwowskim, zaledwie dziesięć kilometrów od granicy z naszym krajem.
Jak informuje ukraińska policja, w nocy z wtorku na środę, ktoś wybił okna w szkole. Następnie wrzucił do środka pojemniki z nieznana cieczą i podłożył ogień. W kilku pomieszczeniach wybuchł pożar. Na szczęście w chwili jego wybuchu w szkole nie było nikogo. Rok szkolny skończył się na Ukrainie przed tygodniem.
- Polacy w Mościskach nie mają żadnych wrogów - komentuje Konstanty Czawaga, dziennikarz lwowskiego Kuriera Galicyjskiego. - Tam był zawsze spokój. Ludzie biorą udział we wspólnych imprezach, bez względu na narodowość czy wyznanie. Ukraińcy z Mościsk jeżdżą do pracy i na handel do Polski. A do Mościsk, głównie z Przemyśla przyjeżdża wielu rodaków na zakupy. Dlatego nie wiem komu mogłoby zależeć na psuciu tak dobrych stosunków między naszymi narodami.
Podpalenie szkoły w Mościskach to kolejny, z serii incydentów przeciw polskiej mniejszości na Ukrainie, do jakich doszło w tym roku. Wcześniej nieznani sprawcy zdewastowali pomnik w Hucie Pieniackiej. Monument upamiętnia 850 naszych rodaków, zamordowanych przez oddziały UPA w czasie rzezi wołyńskiej. Doszło do niego 28 lutego 1944 roku.
Od wielu lat rocznica jest uroczyście obchodzona, wspólnie przez Polaków i Ukraińców. Jednak w tym roku, dzień przed obchodami ktoś zdewastował stojący tam pomnik.
Natomiast pod koniec marca ostrzelany został polski konsulat w Łucku. Do ataku wykorzystano granatnik. Wystrzelony z niego pocisk trafił w ostatnie piętro konsulatu, pozostawiając w nim 80-centymetrowy otwór. Media donosiły, że eksplozja była tak głośna, że słychać ją było w odległych o kilka kilometrów od Łucka wsiach. Do dziś nie znaleziono sprawców ostrzału. Władze w Kijowie potępiły wszystkie, antypolskie incydenty.