W sobotę 16 lutego na łące w okolicach ul. Wańkowicza znaleziony został foliowy worek, w środku były zwłoki noworodka. Wszczęto śledztwo w tej sprawie. Na razie wiadomo, że był to chłopczyk i urodził się żywy. Wiadomo też jaka jest przyczyna śmierci, ale tę informację prokuratura utajniła.
W śledztwie tej sprawie pomagała nawet niemiecka policja. Okolice miejsca znalezienia zwłok przeszukiwane były przez specjalnie szkolone psy - potrafią one wyszukiwać ślady zapachowe nawet długo po zdarzeniu. Pomagały m.in. w sprawie zabójstwa Dominiki spod Środy Śląskiej czy w poszukiwaniach zaginionej w Poznaniu Ewy Tylman.
Na razie działania policji nie doprowadziły do ustalenia jakichkolwiek informacji o matce nieżyjącego chłopczyka. Stąd akcja wypytywania w całym mieście o kobiety w ciąży. Ciało chłopczyka na razie znajduje się w Zakładzie Medycyny Sądowej wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. Jeżeli przez dłuższy czas nie uda się ustalić kim jest i kim są jego rodzice, dziecko zostanie pochowane przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w bezimiennym grobie.
Warto przypomnieć historię chłopczyka, którego zwłoki wyłowiono ze stawu w Cieszynie w 2010 roku. Miał swój bezimienny grób przez dwa lata. Dopiero po takim czasie udało się ujawnić kim jest i kto jest odpowiedzialny za jego śmierć.
Zobacz też:
Co zabija Polaków?