FLESZ - Żłobki tylko dla dzieci zaszczepionych. Od stycznia nowe regulacje
Sędzia Maciej Czajka w uzasadnieniu wyroku nie krył, że w odniesieniu do obu pań w tej sprawie można mówić o współczesnej formie niewolnictwa.
Miał na myśli fakt, że to nieustalony do dziś sprawca zlecił oskarżonym zabranie pieniędzy i kosztowności od pokrzywdzonej. Potem sam odebrał złoto warte 232 tys. zł i zniknął z łupem. Kobiety dostały za przysługę po 500 zł. "To niewolnictwo z jednej strony wynikało z zależności kulturowej obecnej w środowisku społeczności romskiej, a z drugiej strony z racji płci. Bowiem to mężczyzna, którzy sam nie trafił za kratki, zlecił dokonanie przestępstwa, a wykorzystał dwie kobiety, które poniosą konsekwencje prawne czynów".
Sędzia Czajka dopytywał się, czy oskarżona Elżbieta P. ma jakieś marzenia i prosił, by sama siebie scharakteryzowała. Odparła, że nie chodziła do żadnej szkoły, nawet podstawowej, nie umie czytać i pisać, nigdy nie pracowała i nie ma wyuczonego zawodu.
- Chciałabym zostać fryzjerką lub kosmetyczką. To moje marzenie - dodała 27-latka. Nie kryła wówczas łez. Sędzia zachęcał ją i jej kuzynkę, by jeszcze w więzieniu podjęły wysiłek wyrwania się tego kręgu zależności, a po odbyciu kary nie wchodziły na drogę przestępstwa. Obie były już karane za podobne sprawki w Polsce i na terenie Niemiec.
Ich czyn na szkodę mieszkanki Krakowa sędzia nazwał perfidnym i podkreślał, że pokrzywdzona straciła dorobek życia i stała się ofiarą oskarżonych, które mogłyby być jej prawnuczkami.
- 83-latka nie dość, że została pozbawiona cennych rzeczy to jeszcze straciła poczucie bezpieczeństwa i spokoju- zauważył sędzia Czajka. Kobieta nie ma teraz funduszy na swoje leczenie i wspieranie schorowanego 92-letniego męża.
Gdy w sierpniu br. zadzwonił do niej nieznajomy mężczyzna podał się za policjanta i twierdził, że jej wnuk Jarosław W. spowodował wypadek na terenie Niemiec, gdzie faktycznie od pewnego czasu pracował. Fikcyjny policjant twierdził, że potrzeba 155 tys. na kaucję, by wnuk nie trafił za kratki.
- Babciu ratuj mnie, grozi mi 8 lat więzienia - wtrącił się do rozmowy telefonicznej inny, męski głos. Pokrzywdzona w nerwach nie poznała, że to nikt z jej rodziny. Przygotowała reklamówkę,w której było 8 sztabek złota i złote dwudziestodolarówki. Pakunek odebrała oskarżona Elżbieta P. Potem oszust pokrzywdzonej powiedział,że potracona autem kobieta zmarła i trzeba jeszcze pieniędzy na odszkodowanie i odbierze je „policjantka z Mogilskiej”. Drugi pakunek wzięła z kolei Kornelia Ł. Była tam sztabka złota, dolarówki i 5 tys. zł, wszystko warte około 35 tys. zł. Zdobyte przedmioty kobiety oddały nieustalonemu do dziś wspólnikowi. Na sali rozpraw wyrażały skruchę, przyznały się do winy i przepraszały pokrzywdzoną, ale ona stwierdziła, że to jej nie satysfakcjonuje. Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny.
