Ceremonię odsłonięcia pomnika poprzedziło nabożeństwu w Archikatedrze Warszawskiej, któremu przewodniczył ks. kardynał Kazimierz Nycz. Oprawę artystyczną zapewnił chór i soliści Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk im. Stanisława Hadyny.
- To dla mnie bardzo ważny dzień, ukoronowanie długich starań – mówi Grzegorz Łubczyk, inicjator pomysłu, autor książki „Polski Wallenberg: rzecz o Henryku Sławiku”, były ambasador RP w Budapeszcie. - Jeszcze niedawno prawie nikt o Sławiku i Antallu nie słyszał, a teraz mają dwa pomniki, bo pierwszy jest w Katowicach. Pomnik warszawski jest dziełem artysty Władysława Dudka; bohaterowie siedzą na ławeczce, rozmawiają, konspirują. Miasto wskazało nam bardzo ładny punkt na ten pomnik. Spotykamy się z życzliwością, gdy pada nazwisko Sławik i Antall. Cieszę się z tego. Obiecałem córce Sławika, że wyciągnę jej ojca z całkowitego zapomnienia.
Środki na postawienie pomnika zbierał Grzegorz Łubczyk wspólnie z Józefem Musiołem z Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie.
- Na pomniku Sławik i Antall muszą być razem, bo są Wielkimi Sprawiedliwymi, byli przyjaciółmi, którzy chcieli uratować jak najwięcej ludzi. Ich odwaga, humanizm, dobroć były wspaniałe. Drogo za to zapłacili w czasie wojny, Sławik zginął w obozie koncentracyjnym Mauthausen – dodaje Grzegorz Łubczyk. - Często opowiadam o nich młodzieży, na przykład w Jastrzębiu Zdroju, gdzie Sławik się urodził. Reakcje słuchaczy są wzruszające.
Henryk Sławik urodził się w 1884 roku. Brał udział w trzech powstaniach śląskich, działał w PPS, był redaktorem naczelnym „Gazety Robotniczej”w Katowicach. Do wielkiej historii wszedł na Węgrzech podczas II wojny światowej. Był jednym z ponad 120 tys. polskich uchodźców wojennych, których we wrześniu 1939 roku trafili na gościnne Węgry. Jako prezes Komitetu Obywatelskiego do Spraw Opieki nad Polskimi Uchodźcami na Węgrzech, stał się opiekunem tysięcy rodaków. Tym z żydowskim pochodzeniem załatwiał dokumenty, szukał schronienia. Do legendy przeszły jego relacje z Józsefem Antallem seniorem, które z urzędowych zamieniły się w przyjaźń na śmierć i życie. Według Yad Vashem, dzięki pomocy Antalla i polskich księży Sławik uratował około pięć tysięcy polskich Żydów-uchodźców. Aresztowany przez gestapo w 1944 roku, bity i katowany nie zdradził swego węgierskiego przyjaciela, dzięki czemu Antall przeżył. Wielki „Sprawiedliwy”, pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski (2004) i Orderem „Orła Białego”
József Antall senior urodził się w 1896 roku, wychował się w duchu przyjaźni z Polakami. W czasie I wojny światowej został ranny pod Przemyślem, uratowała go polska rodzina. Wybitny prawnik, świetny organizator. Jesienią 1939 roku został pełnomocnikiem węgierskiego rządu ds. uchodźców wojennych i poznał Henryka Sławika. Szczególną troską otoczyli kilka tysięcy polskich dzieci i młodzież, tworząc dla nich szkoły, w tym słynne liceum i gimnazjum w Balatonboglár. To Antall ze Sławikiem w 1943 roku w Vácu założyli znany sierociniec żydowski, który dla kamuflażu nazwali „Sierocińcem Dzieci Polskich Oficerów”. Mimo okupacji niemieckiej Węgier wszyscy jego mieszkańcy przeżyli. Nazywano go „ojczulkiem Polaków”. Po wojnie usunięt z życia publicznego. Zmarł w 1974 roku. Pośmiertnie, w 1990 roku uhonorowany tytułem „Sprawiedliwego”.
*Sprawdź, czy możesz zostać policjantem TEST PSYCHOLOGICZNY
*Tyle naprawdę zarabiają żołnierze, policjanci, strażnicy i prokuratorzy
*Czy zdałbyś egzamin na taksówkarza? Jak przejechać przez Katowice? QUIZ
*Wielki wybuch w Sosnowcu: Szkieletor runął ZDJĘCIA + WIDEO
*To co, że wiatr i zimno. Morsy rozpoczęły sezon na Pogorii ZDJĘCIA + WIDEO