Ogień widoczny był w opuszczonych zrujnowanych budynkach od strony Kilińskiego i Tymienieckiego. Najprawdopodobniej pożar wybuchł w części, w której miało powstać tzw. centrum papieskie, upamiętniające wizytę Jana Pawła II w Łodzi i w czynnym wówczas zakładzie pracy. Prawdopodobnie palił się jedyny na tym terenie budynek z drewnianym dachem, o zabytkowym charakterze.
- To był mały budynek elektrowni wewnątrz dawnej tkalni - wyjaśniał obecny na miejscu Adam Brajter, wiceprezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Łodzi. - Jedyny budynek z zachowanym dachem. Miał bardzo ciekawe kasetonowe sklepienie, niestety to było smołowane drewno. Wszystko się spaliło.
- Przy takich lukach w ochronie, jakie ma ten obiekt, zaprószenia ognia czy nawet podpalenie jest bardzo prawdopodobne - mówił Adam Antczak, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. - Nie chcę w tej chwili oczywiście ferować żadnych wyroków.
Na stan zabezpieczenia zabytkowej tkalni skarżył się też w rozmowie z Dziennikiem Łódzkim jeden z ochroniarzy. Jak wyjaśniał, na miejscu pracuje kilku ludzi i trzy psy.
- To nie wystarcza. Gdybyśmy co 30 metrów stali z bronią, to może byłby efekt - mówił mężczyzna. - Podejrzewamy, że drewnianą konstrukcje podpalili złomiarze, którzy chcieli wydobyć osadzone i zakotwiczone w drewnie metalowe elementy. To tylko jedna z wielu akcji złomiarzy tutaj, tylko ta była bardziej niebezpieczna.
Ochroniarz przyznał, że kiedy złomiarze przychodzą w kilkunastoosobowych grupach, strażnicy są bezradni. Wtedy złodzieje bezkarnie wycinają metalowe elementy, a nawet fragmenty ogrodzenia.
Około 22:00 rzecznik straży pożarnej zorganizował na miejscu pożaru krótką konferencję prasową.
- Pożar wybuchł najprawdopodobniej na wysokiej kondygnacji 40-metrowego budynku - wyjaśniał Adam Antczak. - Palił się drewniany dach o powierzchni 60 na 15 metrów. Po 22:00 zlokalizowaliśmy zarzewie ognia, co było bardzo ważne przy tej akcji.
Wcześniej - jak wyjaśniali straży, akcja gaśnicza była bardzo trudna, ze względu na kłopoty z wjechaniem i rozstawieniem podnośników i wysięgników. Pożar w Unionteksie gasiło 23 zastępy straży pożarnej. Po zlokalizowaniu zarzewia ognia wiadomo było, że akcja dogaszania potrwa co najmniej do północy w sobotę, jeśli nie do niedzieli rano.
W czasie akcji gaśniczej strażacy musieli wyjeżdżać po wodę do hydrantów na Tymienieckiego. Na terenie tkalni nie było żadnego czynnego ujęcia.
***
Z relacji świadków wynikało, że w akcji uczestniczyło początkowo kilkanaście jednostek straży pożarnej. Na miejscu były też wszystkie miejskie służby. W czasie akcji do płonącego Unionteksu dojeżdżały kolejne wozy straży pożarnej.
W czasie pożaru ulica Kilińskiego została praktycznie wyłączona z ruchu. Początkowo Jeden z pasów ruchu zajęli gapie, obserwujący pożar. Kłopoty z przejazdem miały zarówno prywatne samochody, jak i tramwaje MPK. Na Tymienieckiego i Milionowej tworzyły się korki, bo tymi ulicami dojeżdżały wozy straży pożarnej i innych służb.
Po kilkudziesięciu minutach od rozpoczęcia akcji gaśniczej Kilińskiego między Tymienieckiego a Milionową została wyłączona z ruchu. Służby miejskie umożliwiały jedynie przejazd tramwajom. Częściowo nieprzejezdna była także Milionowa.
***
Tkalnia Scheiblera to jedna z wizytówek dawnej Łodzi mająca dużą wartość historyczną oraz - po wizycie Ojca Świętego - symboliczną. Została zbudowana - kosztem dwóch milionów rubli - w latach 1898-99 na Księżym Młynie, przy skrzyżowaniu obecnych ulic Kilińskiego i Tymienieckiego. Miała 200 m szerokości i 180 m długości. Pracowało w niej trzy tysiące krosien.
Autorem projektu był architekt Paweł Rubensahm, kierownik działu budowlanego w zakładach Karola Scheiblera, który projektował także znane fabryki Józefa Johna i Franciszka Ramischa w centrum miasta. (wp)