Marcin Staniewski to właściciel dwóch poznańskich aptek, który zainicjował akcję mającą na celu likwidację marży aptek i umożliwienie łatwiejszego, szerszego dostępu do leków dla najbardziej potrzebujących. W czasie pandemii koronawirusa apelował też do prezydenta Poznania o zaopatrzenie mieszkańców z niezbędne środki ochrony. W polityce to stosunkowo świeża postać. M. Staniewski dał się poznać jako kandydat Wiosny w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego i krajowego. Mandatu jednak nie zdobył.
SLD nic nie robi w Poznaniu?
Ostatecznie przedsiębiorca postanowił wstąpić do SLD. Jego ostatnia akcja była związana z organizacją procesji Bożego Ciała. Działacz w tej sprawie postanowił napisać list do abp. Stanisława Gądeckiego i osobiście zanieść go do kurii.
Zwracam się z wnioskiem o odwołanie lub ograniczenie procesji […] tylko dla przedstawicieli poszczególnych parafii jako symbolikę, jeśli uznaje Pan, iż tego typu zgromadzenie będzie bezpieczne dla uczestników ze względu na COVID 19 i bardzo wysoką liczbę zachorowań w Polsce
- napisał M. Staniewski.
Dalej zwrócił uwagę, że z powodu pandemii odwołano inne duże zgromadzenie – Marsz Równości, planowany na początek lipca.
Inicjatywa polityka nie spodobała się jednak szefowi poznańskich struktur SLD i radnemu miejskiemu Henrykowi Kani oraz części członków partii.
- Przewodniczący zadzwonił do mnie, tłumacząc, że partia musi być informowana o każdej takiej akcji, że wszystko musi być uzgadniane – opowiada M. Staniewski. - Dowiedziałem się także, że nie powinienem się publicznie wypowiadać jako członek Sojuszu bez zgody szefostw. Zasady rozumiem. Nie rozumiem natomiast tego, że poznańskie SLD nic ostatnio nie robi. Dlatego zacząłem działać – dodaje.
W szeregach partii mówi się, że akcja lokalnego polityka może się dla niego źle skończyć.
- Niektórzy wspominają nawet o sądzie partyjnym dla Staniewskiego. Przecież to kompletny absurd, ale z drugiej strony w poznańskich strukturach żyje przekonanie, że nie powinniśmy zadzierać z Kościołem i kurią
– mówi nam jeden z działaczy.
Jak twierdzi H. Kania, rozmowa z przedsiębiorcą rzeczywiście miała miejsce, ale o żadnej karze mowy nie było i nie ma.
- Marcin Staniewski zrobił to na własną rękę i zobowiązał się do przekazania mediom informacji, że działania związane z procesją były prywatną inicjatywą – twierdzi szef poznańskich struktur SLD.
Pytamy go także o rzekomą uległość wobec kurii.
- Nie ma o niej mowy. Działamy w oparciu o statut i na zasadzie współistnienia różnych instytucji, z którymi trzeba współpracować. Krzyk często nie jest oznaką siły, ale słabości – tłumaczy H. Kania.
Nasi rozmówcy z Sojuszu twierdzą, że dyscyplinujące rozmowy mają M. Staniewskiego odwieść od próby startu w wewnętrznych wyborach na szefa miejskich struktur, które mają się odbyć jesienią.
- Nie oszukujmy się, SLD w Poznaniu to przede wszystkim seniorzy. Brakuje nam młodej krwi, tylko czym mamy ją przyciągać? Składaniem wieńców pod pomnikami czy otwieraniem z pompą biur posłanek lewicy?
- oburza się działacz.
Polityczne ambicje Staniewskiego
M. Staniewski nie ukrywa swoich politycznych planów i ambicji. W rozmowie z "Głosem" przyznaje, że zamierza ubiegać się o funkcję szefa SLD w Poznaniu.
- Mamy potencjał, by walczyć o 10-15 procent poparcia w mieście, ale struktury SLD trzeba ożywić i dodatkowo przyciągnąć nowe osoby. Czy ktoś widział na imprezach SLD młodych ludzi, np. takich, którzy walczą z globalnym ociepleniem, o prawa socjalne i pracownicze, są ideowi, mają konkretne postulaty?
- pyta retorycznie. - Celem polityki jest władza, ale jak już się zostaje posłem czy posłanką, to warto to wykorzystywać, zmieniać otoczenie i przyciągać do siebie ludzi, tworzyć społeczność. Postulaty walki o prawa mniejszości są ważne, ale lewica nie może zapominać o społecznych aspektach takich jak pomoc najuboższym – podsumowuje.
