Wygrali w grudniu na Etihad (2:1), wygrali wczoraj na Old Trafford. Kto by pomyślał, że pogrążone w przeciętności United dwa razy ogra City. Od czasów Sir Alexa Fergusona czekali fani "Czerwonych Diabłów" na wygranie z City obu ligowych meczów. To był pięćdziesiąty mecz Ole Gunnara Solskjaera na ławce trenerskiej Manchesteru United, uczczony cudowną asystą Bruno Fernandesa (transfer szybko zaczął się spłacać, już trzecia asysta Portugalczyka) i trafieniem Anthony’ego Martiala. Kropkę nad i postawił Scott McTominay.
Manchester City zagrał tak, jakby myślami był już przy rewanżowym spotkaniu Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Najsłabiej w barwach gości wyglądali - bramkarz Ederson i Raheem Sterling. Ten drugi zagrał już dwudziesty mecz przeciwko Manchesterowi United w karierze, dwudziesty bez gola. Porażka The Citizens na Old Trafford sprawia, że Liverpool jest już sześć punktów (dwie wygrane) od pierwszego od 30 lat mistrzostwa Anglii.
Liverpool zrobił swoje, odrodzenie The Reds
Wow! - krzyknął w kierunku menedżera Bournemouth Eddiego Howe’a szef Liverpoolu Juergen Klopp. Niemiec był... zachwycony tym, jak Wisienki strzeliły gola Liverpoolowi. Bournemouth od 9. minuty prowadziło z LFC na Anfield, ale ich gra szybko się posypała. - Zaczęliśmy pięknie, ale kontuzja Steve’a Cooka już w 19. minucie totalnie nas roztroiła. Przetasowanie linii defensywnej w takim momencie, na Anfield, to nie jest idealne rozwiązanie - tłumaczył Howe. Jeszcze przed przerwą liverpoolczycy prowadzili 2:1 i ten wynik szczęśliwie dowieźli do ostatniego gwizdka. - Zagraliśmy super futbol. Napastnicy świetnie współpracowali, podobały mi się podania za plecy obrońców przeciwnika - mówił po meczu Klopp. Twierdza Anfield pozostaje w lidze nie zdobyta już przez 55 spotkań (ostatni raz w lidze na Anfield wygrało Crystal Palace - 23 kwietnia 2017 r.). The Reds wygrali w sobotę 22 mecz z rzędu przed własnymi kibicami w Premier League. To nowy rekord rozgrywek.
Szczęście Arsenalu
Szczęścia do zdobycia trzech punktów potrzebował również Arsenal. Kanonierzy wygrali z West Hamem 1:0, a zanim sędzia Martin Atkinson uznał gola Lacazette’a, to z systemu VAR korzystał dobre trzy minuty. Wcześniej londyńczycy (w końcu to były derby „północ kontra zachód”) toczyli wyrównany bój. - Szczerze mówiąc byliśmy dziś lepszym zespołem i uważam, że nie zasłużyliśmy na porażkę - mówił po meczu bramkarz Młotów Łukasz Fabiański. Lepsze nastroje panują w niebieskiej części zachodniego Londynu. Tam Chelsea rozbiła Everton. Od kiedy tych drugich przejął Carlo Ancelotti, w lidze lepiej punktowali tylko piłkarze Liverpoolu i Manchesteru City. W meczu z Chelsea byli bezradni. To był więc smutny „comeback” Carletto na Stamford Bridge, gdzie pracował w latach 2009-2011.
29. kolejka Premier League:
Liverpool - Bournemouth 3:1 (Salah 25, Mane 31 - Wilson 9);
Arsenal - West Ham United 1:0 (Lacazette 78);
Crystal Palace - Watford 1:0 (Ayew 28);
Sheffield - Norwich 1:0 (Sharp 36);
Southampton - Newcastle 0:1 (Saint-Maximin 79),
Wolverhampton - Brighton 0:0,
Burnley - Tottenham 1:1 (Wood 13 - Alli 50 z karnego),
Chelsea - Everton 4:0 (Mount 14, Pedro 21, Willian 51, Giroud 54),
Manchester United - Manchester City 2:0 (Martial 30, McTominay 90)
Leicester City - Aston Villa w poniedziałek o 21.
UEFA grozi Anglii wykluczeniem z Euro
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?