- Jak to będzie z tymi związkami? - takie pytanie usłyszał Rafał Grupiński. - Będziemy działać progresywnie, ale po dwudziestym którymś października - przekonuje Grupiński na nagraniu opublikowanym w internecie. Przyznaje na nim, że PO teraz "musi przyciągnąć prowincję".
Kontrowersyjną wypowiedź komentują politycy. - To kolejny dowód na to, że Platforma Obywatelska reprezentuje typ partii skrajnie niewiarygodnej. To znaczy takiej, która w gruncie rzeczy traktuje politykę jako jedną wielką manipulację, bo jeśli politykę traktuje się poważnie, jako akt w ramach systemu demokratycznego, to wtedy bezwzględnie potrzebna jest wiarygodność - ocenił Jarosław Kaczyński.
- Bo jaki sens ma wrzucanie do urny kartki z poparciem dla jakiejś partii, jeżeli okazuje się, że ta partia mówi jedno, a robi drugie? To wtedy nie ma po prostu żadnego sensu. To wszystko jest w gruncie rzeczy, powtórzę - manipulacja - podkreślał prezes PiS.
- I to podważa sens działania tej formacji w systemie demokratycznym. Oczywiście żeby nikt nie wyciągał z tego wniosku, że ktoś próbuje to działanie kwestionować od strony prawnej. Platforma będzie na scenie pewnie jeszcze długo. Ale te cechy muszą być podkreślone, powinny być znane społeczeństwu. Platforma potrafiła zapowiadać, niemalże przysięgać, że nie podwyższy wieku emerytalnego, a następnie to zrobić. Potrafiła składać deklarację bardzo boguojczyźnianą, a następnie prowadzić politykę bardzo lewicową, a w końcu wręcz lewacką, skierowaną przeciwko tradycyjnym wartościom. Teraz mamy perspektywę Platformy, która chce wprowadzać w Polsce rewolucję obyczajową, podważenie wszystkich tradycyjnych kanonów, które już w tej chwili jest faktem w wielu krajach na zachód od naszych granic. Czy będzie to służyło czemuś dobremu? Z całą pewnością nie. Ale jest to najwyraźniej jakiś interes, jakaś sprawa, którą Platforma musi załatwić, ale może być też inaczej. Może chodzić tylko o to, żeby wprowadzać w błąd środowiska LGBT, żeby uzyskać ich poparcie w tych wyborach. W każdym razie nie wiemy, o co w gruncie rzeczy chodzi, ale wiemy że mamy tutaj do czynienia z kolejnym aktem, który z demokracją, demokratyczną uczciwą polityką nie ma nic wspólnego - ocenił Kaczyński.
Jarosław Kaczyński był pytany także o doniesienie "Gazety Wyborczej" dotyczące majątku premiera Morawieckiego. - O ile mi wiadomo, to oświadczenie premiera jest jawne, jest wydane oświadczenie KPRM, będzie pozew. Tezy postawione w artykule są godne zweryfikowania, ale wydaje mi się, że weryfikacja wypadnie jako falsyfikacja - przyznał.
Dziennikarze dopytywali także o poniedziałkowy wyrok sądu, który uznał, że twórca Amber Gold Marcin P. i jego była żona Katarzyna P. są winnymi oszustwa, wprowadzenia w błąd klientów i prowadzenia działalności parabankowej bez pozwolenia.
- Z całą pewnością sądzę, że nie są to jedyni winni - przyznał Kaczyński. - O ile mi wiadomo, to konkluzja prac komisji (śledczej ds. Amber Gold - red.) jest taka, że te osoby pełniły role słupów. To na pewno nie są jedyni winni, a być może to nie są nawet główni winni. Wydaje mi się, że główni winni są inni. Są znani, tylko są po prostu pod ochroną - przekonywał. - Pełna rozprawa z tą aferą i z innymi oznaczałoby rozbicie pewnego układu. Niektórzy nazywają go układem gdańskim, gdańską Sycylią, trójmiejską Sycylią. Tu są pewne ograniczenia. Możliwe, że dojście do pełnej prawdy będzie możliwe przy dalszej poprawie pewnych warunków politycznych. Sądzę, że po wyborach parlamentarnych ta poprawa nastąpi - podsumował prezes PiS.
POLECAMY:
