Przedsiębiorca może ograniczyć ryzyko inwestowania w unowocześnianie swojej firmy

Zbigniew Biskupski AIP
Prof. dr. hab. inż. Maciej Chorowski, dyrektorem Narodowego Centrum Badań i Rozwoju
Prof. dr. hab. inż. Maciej Chorowski, dyrektorem Narodowego Centrum Badań i Rozwoju archiwum NCBiR
Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) obchodzi jubileusz dziesięciolecia. Jak w tym czasie ewaluował system wspierania przedsięwzięć innowacyjnych – od prostych dotacji po kreowanie projektów, których celem jest kompleksowe rozwiązywania problemów łącznie z budową rynku dla nowych produktów, np. elektrobusów – rozmawiamy z Dyrektorem NCBiR, prof. dr. hab. inż. Maciejem Chorowskim.

- Współpraca nauki z biznesem w Polsce daleka jest od ideału. Teraz widać wyraźną poprawę, ale przez znaczną część dziesięciu lat, w czasie których funkcjonuje Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, te były dwa odrębne światy?
– Rzeczywiście, obowiązywał schemat, który prowadził trochę donikąd. Uważano, że uczelnie będą produkowały taką ilość wiedzy, że ta wiedza chcąc nie chcąc, w sposób niejako automatyczny, skomercjalizuje się. Ktoś, kto przyjdzie na dowolną uczelnię, zawsze znajdzie dla siebie coś wartego skomercjalizowania. Ale jeśli już nawet tak się zdarzyło i przedsiębiorstwo znajdowało w ofercie wybranego ośrodka akademickiego elementy je interesujące czy wręcz inspirujące, to co do zasady one nigdy nie były gotowe do bezpośredniego zastosowania w firmie. Każda firma wszak dysponuje konkretnymi maszynami, stosuje określone technologie, ma załogę o ustalonych kompetencjach itd.

– W systemie zachęt ważne są też pieniądze. Budżet jakim Centrum dysponuje to miliardy złotych z pieniędzy publicznych – krajowych i zagranicznych, zwłaszcza unijnych?
– Środki, które możemy przekazać na prace badawczo-rozwojowe, biorąc pod uwagę wartość umów, jakie realizujemy rocznie i przekazujemy do placówek naukowych, przedsiębiorstw czy konsorcjów są rzędu miliarda euro czyli ponad czterech miliardów złotych. To ogromne fundusze. Niemniej mając na względzie, że jako NCBR jesteśmy dla wszystkich – nie ma takiej branży, która byłaby pozbawiona możliwości współpracy z nami, przedsiębiorstwa czy uczelni – to nie da się tym budżetem rozwiązać wszystkich problemów, które stoją przed polską gospodarką, aby się zmodernizowała. Musimy więc dokonywać pewnych wyborów.

Pieniądze z Centrum mają też taki wymiar, że ubezpieczają strony od ryzyka. Nawet jeśli firma ma genialny pomysł, to nikt z góry nie może być pewny sukcesu. Statystyka pokazuje, że aż cztery z pięciu projektów kończą się fiaskiem. Jeśli więc firma, szczególnie mała lub średnia miałaby ze środków własnych wydać kilka milionów złotych na prace badawcze, to równie duże jest prawdopodobieństwo, że gdy pomysł się nie sprawdzi, ta firma upadnie.

My więc proponujemy, by podzielić to ryzyko. Firma wykłada na projekt swoje 50 proc., a drugą połowę finansuje Centrum. Ba, w przypadku małych firm nasz udział w kosztach prac badawczo-rozwojowych sięga nawet 80 proc. Można więc powiedzieć, że firma, korzystając ze wsparcia NCBR, jest mocno od tego ryzyka ubezpieczona.

– Z pewnością budżet ten poprawia zmiana sposobu gospodarowania pieniędzmi. Przez wiele lat były to bezzwrotne dotacje. Teraz część pieniędzy wraca do budżetu NCBR?
– Przez dziesięć lat istnienia Centrum obserwujemy ewolucję naszych mechanizmów wsparcia – poczynając od typowo dotacyjnych, poprzez dotacje z kofinansowaniem, mechanizmy dotacyjne z obowiązkiem konwersji na inwestycje z określonych programów czy mechanizmy służące finansowaniu produktu na określony rynek, aż do mechanizmów zwrotnych. W tym takich jak np. fundusze funduszy, które przeznaczone są dla tych, którzy chcieliby przy pomocy zwrotu części inwestowany środków umożliwić stałe finansowanie projektów o dużym ryzyku w dziedzinach, w których jeszcze ani banki komercyjne, ani typowe prywatne fundusze inwestycyjne nie mają odwagi finansować. Można powiedzieć, że jesteśmy jednym z istotnych graczy na rynku wspierających mechanizm łączenia pieniędzy publicznych z pieniędzmi prywatnymi w inwestowanie w bardzo ryzykowne pod względem technologicznym pomysły.

– Posłużmy się elektromobilnością jako przykładem. W ostatnim roboczym dniu grudnia 2017 r, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podpisały umowę umożliwiającą finansowanie zakupu autobusów nowej generacji dla polskich miast uczestniczących w programie „Bezemisyjny transport publiczny”...

– Nowe podejście NCBR-u polega na tym, że wykorzystując nowe możliwości prawne: takie jak zamówienia przedkomercyjne czy partnerstwo innowacyjne nie tylko finansujemy rozwój produktu, ale też gwarantujemy dla niego rynek.

Na początek jako Centrum inicjujemy współpracę nieraz wydawałoby się dalekich od siebie środowisk: nauki, biznesu, samorządów. W tym przypadku wskutek naszych działań samorządy doszły do przekonania, że warto jest zaryzykować i poczekać na pojazdy, które w wyniku programu finansowanego przez NCBR zaspokoją ich potrzeby.

Mając umowy o współpracy z samorządami – gdy się je wszystkie zsumuje - tworzymy rynek rzędu tysiąca sztuk bezemisyjnych pojazdów komunikacji miejskiej. Możemy wówczas ogłosić konkurs, którego celem będzie rozwój takiego pojazdu z gwarancją określonych założeń ekonomicznych. Autobusy nie będą droższe od dostępnych na rynku, a wręcz przeciwnie – przez optymalizację procesów produkcyjnych cena może być niższa od oferowanej obecnie na rynku. Spodziewamy się, że w konkursie weźmie udział wiele podmiotów i to bardzo różnych: konkretne przedsiębiorstwa, konsorcja itp. Do konkursu zapraszamy wszystkich, a później, postępując drogą „kamieni milowych” wybierzemy jednego lub dwóch zwycięzców, którzy dostaną rynek, w tym przypadku zamówienia na tysiąc autobusów.

Warto zaznaczyć, że rozumiemy, iż elektromobilność to nie jest tylko wyprodukowanie pojazdów, które zresztą można już gdzieś kupić, ale wprowadzenie całego systemu współpracy z obecnym elektroenergetycznym systemem Polski. Chodzi m.in. o potraktowanie baterii jako magazynu energii, zastanowienie się nad drugim życiem baterii, stworzenie systemu ładowania itd., itp. A więc jest to problem dość szeroki. I bez specjalnej przesady można powiedzieć, że NCBR jest w tym obszarze katalizatorem rozwiązań technicznych o charakterze systemowym.

-Taka rola determinuje pewnie zdania na przyszłość. Jakie widzi Pan cele dla Centrum na kolejną dekadę?
– Pierwszy cel dotyczy relacji z przemysłem tradycyjnym. Wszystkim przedsiębiorcom, którzy mają intuicję i potrafią przewidzieć gdzie będą za lat dziesięć, chcemy pomóc w osiągnięciu tego celu. Ubezpieczając ich od ryzyka nieodłącznie towarzyszącego zmianom. Cel drugi, to dążenie abyśmy bardzo dobrze wykorzystali środki, które jeszcze posiadamy i które, mam nadzieję, dzięki mechanizmom zwrotnym w znacznej części do nas wrócą. Mówiąc inaczej, żebyśmy z wniosków do nas przychodzących potrafili dobrze wypreparować branże czy projekty, które potrafią podbić rynek.

Trzecie zaś zadanie, które w kolejnej dekadzie jest dla nas istotne, to byśmy stali się agencją, która dobrze potrafi oceniać szanse różnych technologii i byli rzeczywistym partnerem administracji w definiowaniu celów technologicznych i gospodarczych państwa. Wiąże się to z dorobkiem minionych lat, w czasie których NCBR finansował tysiące projektów, mniejszych i większych, w związku z czym ma doskonałą wiedzę, kompetencje, by rekomendować kierunki rozwoju jako najbardziej opłacalne, a inne poddawać krytycznej weryfikacji.

Jestem przekonany, że jesteśmy w chwili obecnej najlepszym ośrodkiem, który potrafi formułować wiarygodne oceny dotyczące szans na rozwój nowych technologii. Zresztą to już się dzieje. Na przykład coraz częściej do Centrum zwracają się instytucje finansowe z pytaniem czy dane technologie – pokazywane jako takie, które mogłyby być finansowane np. przez kredyt – rzeczywiście są na tyle perspektywiczne, że warto ryzyko finansowania podjąć.

– Czyli Centrum, które dziesięć lat temu było głównie dystrybutorem środków na rozwój, chce w przyszłości jeszcze bardziej poprzez nie, a także przejmowanie na siebie ryzyka, kierunki tego rozwoju kreować?
– Agencja, zarówno poprzez swoje kompetencje, jak i przez pewną kulturę nadążania a nawet wyprzedzania trendów, ma zdolność wychodzenia ze sfery komfortu – czyli zamykania się na zadaniach wynikających wprost z formułowanych oczekiwań – do roli kreatora relacji. Nie poprzestaje już wyłącznie na realizacji zadań, ale sama je kreuje. I warto podkreślić – jest to zasługa kolejnych kierownictw NCBR. Bo najpierw musieliśmy doprowadzić po powstania relacji między firmami i naukowcami. Teraz, gdy dodatkowo zastosowaliśmy instrumenty zwrotne, doprowadzamy do przeredagowania relacji trzech środowisk: gospodarczego, naukowego i finansowego.

Wszystko po to, by znaleźć dobry punkt, w którym nastąpiłoby przyspieszenie rozwoju produktów. W tym celu produkt trzeba wyjąć z pułapki dotacyjnej i dać mu szansę na wzrost w oparciu o rynkowe mechanizmy finansowe. W przeciwnym razie wciąż w gospodarce mielibyśmy dwa strumienie – równoległe i nieprzecinające się. W jednym finansowalibyśmy i fiskalizowali gospodarkę. W drugim mielibyśmy gospodarkę, która dopiero raczkuje – startupy. A gospodarka jest jedna. Oczywiście ona ewoluuje; to co już jest musi się nieustannie zmieniać, to co dopiero powstaje – musi ze sfery pułapek dotacyjnych wchodzić w sferę odpowiedzialności za powierzone środki. Zmierzać ku rynkowym mechanizmom inwestycyjnym, a nie zasilać się wyłącznie dotacjami. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju ma wielką szansę, by być moderatorem tego procesu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl