- W drugiej połowie tygodnia prezydent będzie w Kaliningradzie, wyjazd łączy się w czasie z Dniem Wiedzy 1 września, ale nie tylko” – powiedział dziennikarzom sekretarz prasowy Dmitrij Pieskow.
Co to może oznaczać? O komentarz poprosiliśmy Romualda Szeremietiewa - dr hab. nauk wojskowych, wykładowcę akademickiego, publicystę, m.in. profesora nadzwyczajnego Akademii Obrony Narodowej i Akademii Sztuki Wojennej, posła na Sejm III kadencji, byłego wiceministra i p.o. ministra obrony narodowej.
- Po pierwsze, Rosjanie uwielbiają przywiązywać uwagę do symboliki dat. Wyprawa Prezydenta Władimira Putina do Królewca, który został paskudnie nazwany przez Moskali Kaliningradem, wskazuje na wcześniejsze zaangażowanie Rosji w II Wojnę Światową. Władimir Putin próbuje w ten sposób zaznaczyć obecność Rosji już od 1 września. Oznacza to, że faktycznie Moskale przyznają się do udziału w II Wojnie Światowej od pierwszych godzin jej trwania. Przypomnę, że Stalin czekał z atakiem na Polskę do 17 września - wyjaśnia profesor Romuald Szeremietiew.
Drugą kwestią według eksperta, jest to czy będzie tego dnia w Kaliningradzie Kanclerz Niemiec, Olaf Scholz. Jeśli nie, to będzie to wyprawa, którą niewiele zyska Władimir Putin. Przypomnę, że Kaliningrad przed wojną był niemiecki. Symbolika grałaby tu pierwsze skrzypce.
- Po trzecie, Rosjan bardzo irytuje Elbląg, który będzie miał wreszcie dostęp do morza. Na 17 września zaplanowano otwarcie Przekopu Mierzei Wiślanej. Polskie statki nie będą musiały pływać przez Cieśninę Pilawską. Wizyta 1 września ma wpłynąć na ceremonię otwarcia przekopu - uważa Szeremietiew.
Ekspert, kończąc rozmowę z Dziennikiem Bałtyckim, ocenia wizytę prezydenta Rosji jako niezbyt mądrą.
