Rafael Nadal miał wszystkie asy w rękawie, chociaż wielu kibiców w Paryżu było zawiedzionych, że Hiszpan nie zagrał w jednym z legendarnych „bezrękawników”, w których zdobywał pierwsze tytuły na kortach im. Rolanda Garrosa. „Rafa” pisze niesamowitą historię French Open na naszych oczach - dwunasty raz w karierze wygrał międzynarodowe mistrzostwa Francji.
Zawodnik z Majorki przegrał we Francji tylko dwa razy w karierze. W 2009 r. z Robinem Söderlingiem i sześć lat później z Novakiem Djokoviciem. W tym roku to Serb miał ponownie pokrzyżować plany Nadala i zdetronizować go na paryskich kortach. I wszystko szło po myśli tenisisty z Belgradu, dopóki nie spotkał w półfinale na swojej drodze Dominica Thiema. Austriak - dosyć niespodziewanie - wygrał w pięciu setach z „Nole” 6:2, 3:6, 7:5, 5:7, 7:5 .
Mecz zaczął się w piątek, a zakończył w sobotę. Wszystko przez... wichurę.
- To były jedne z najgorszych warunków, w jakich kiedykolwiek grałem. To wszystko co mogę powiedzieć o tym spotkaniu. To jasne, że gdy grasz przy wietrze zbliżonym do huraganu, to trudno jest zaprezentować się z najlepszej strony. W takich warunkach chodzi tak naprawdę o przetrwanie, utrzymanie swojego serwu i zagranie w kort jednej piłki więcej niż twój rywal - mówił po spotkaniu Djoković, który już kiedyś przegrał tytuł przez wiatr. W „wietrznym pojedynku” w 2011 r. w US Open - lepiej z silnymi ruchami powietrza radził sobie Andy Murray. Serb marzenia o wygraniu w jednym roku wszystkich turniejów wielkoszlemowych znowu musi odłożyć na kolejny rok.
Czasu na regeneracje w zasadzie nie było, a Thiem do finału z Nadalem przystąpił niemal z marszu. Mimo że jest znany z fenomenalnego przygotowania fizycznego, to z tak nakręconym Hiszpanem szans zbyt wielu nie miał. Można było przecierać oczy ze zdumienia na widok, do ilu błędów doprowadził Rogera Federera. Szwajcara odprawił w lekko ponad dwie godziny, w trzech setach.
Pierwsze dwa sety finału w wykonaniu Thiema wysłały jednak w świat sygnał: mogę to zrobić, mogę wygrać z Nadalem. Austriak przegrał pierwszego, ale w drugim złamał „Rafę”. Grał świetnie. Lecz, gdy ranisz Nadala, to musisz mieć świadomość, że oberwiesz w odpowiedzi ze zdwojoną siłą. „Dwójka” światowego tenisa przegrała partię, by w następnym gemie przełamać rywala na sucho. W pierwszym secie to Thiem pierwszy przełamał przeciwnika, ale potem na korcie rządził Nadal. U Hiszpana utrata wiary nie wchodzi w grę. Nie wchodzi w rachubę wygranie z Nadalem w inny sposób niż gigantyczną pracą, bo Hiszpan ciągle jest „podłączony do prądu”. - Biegam trochę mniej niż kiedyś, ale intensywność mentalna pozostaje taka sama - przyznał ostatnio w jednym z wywiadów Nadal.
- Thiem stracił koncentracje. Stało się coś dziwnego i mógł to być efekt tak intensywnego początku spotkania - mówił po trzecim secie Patrick Mouratoglou, wybitny trener, obecnie ekspert transmitującego Roland Garros Eurosportu.
Nadal wygrał French Open po raz dwunasty. Wcześniej żaden tenisista nie wygrał wielkoszlemowego turnieju tak wiele razy. Hiszpan jest pierwszy. - Wydawało mi się, że Dominic naprawdę może mnie dorwać w tym finale. Spełniam sny, towarzyszą mi przy tym ogromne emocje. W 2005 roku, gdy wygrywałem tu pierwszy raz, w życiu nie pomyślałbym, że po czternastu latach będę stał w tym samym miejscu. Nigdy bym w to nie uwierzył - powiedział po meczu Nadal.
Thiemowi nie udał się więc rewanż za 2018 rok. W zeszłorocznym finale French Open Nadal wygrał z Austriakiem w trzech setach 6:4, 6:3, 6:2.
- Hiszpanie to tenisiści, którzy od dziecka grają na kortach ziemnych. Nie gra się tam na trawie, czy na betonie. Oni świetnie czują się na ziemi. To sprawia, że dominacja Nadala w Paryżu trochę mniej dziwi - uważa Mats Wilander, trzykrotny zwycięzca Roland Garros, obecnie ekspert Eurosportu.
W kobiecym tenisie zadziała się historia. Ashleigh Barty bez żadnych problemów pokonała 6:1, 6:3 Czeszkę Marketę Vondrousovą. Zanim Australijka pojawiła się w finale na kortach im. Rolanda Garrosa, to na wielkoszlemowych imprezach spektakularnych wyników nie osiągała. W tym roku w Melbourne osiągnęła ćwierćfinał Australian Open. W zeszłym dotarła do trzeciej rundy Wimbledonu i czwartej US Open.
W sobotę osiągnęła największy sukces w karierze i zapisała się w historii australijskiego tenisa. Ostatnią tenisistką z tego kraju, która wygrała Roland Garros, była w 1973 roku legendarna Margaret Court. - Trzeba próbować grać swobodnie. Mój najlepszy tenis gram właśnie w ten sposób - tłumaczyła Barty. W pokonanym boju zostawiła inną turniejową rewelację. Paryż czekał aż dwanaście lat na kolejną nastolatkę w damskim finale. W 2007 r. Ana Ivanović przegrała z wielką Justine Henin.
Grę podwójną kobiet wygrały Timea Babos i Kristina Mladenović. W finale Węgierka i Francuzka pokonały Chinki Ying-Ying Duan i Saisai Zheng 6:2, 6:3. Wśród deblistów francuska rozpacz. Sensacyjnie najlepsi okazali się Niemcy. Pierwszy raz w historii ery Open. Kevin Krawietz i Andreas Mies pokonali Francuzów Jeremy’ego Chardy’ego i Fabrice’a Martina 6:2, 7:6.