Raymond Chandler na literackiej wojnie z Rossem Macdonaldem

Mariusz Grabowski
AF Archive/Mary Evans Picture Library/East News
Dwaj najwięksi twórcy kryminału noir nie lubili się. Nic dziwnego, Macdonald podebrał Chandlerowi - szczęśliwie nieskutecznie - pomysł na biznes.

Było to klasyczne wrogie przejęcie w dziedzinie literatury. Choć Macdonaldowski Lew Archer nie wykosił całkowicie Philipa Marlowe’a z czytelniczego rynku, wielce zaszkodził jego monopolowi na bycie ostatnim sprawiedliwym gliną.

Idealna kopia

Zacznijmy od początku tej dziwnej wojny, czyli od wykopania topora wojennego. Pierwsza powieść Rossa Macdonalda, taka z „prawdziwego zdarzenia”, ukazała się w 1949 r. i nosiła tytuł „Ruchomy cel”. Pisarz miał wówczas 35 lat i postanowił odtąd żyć z literatury, podobnie zresztą jak jego żona Margaret Sturm, swego czasu popularna autorka powieści kryminalnych.

W zalewie książek o detektywach, zbrodniach i śledztwach, które lawiną trafiały wówczas do amerykańskich księgarń, „Ruchomy cel” poradził sobie nad wyraz dobrze. Dostał sporo pozytywnych ocen, zaciekawił krytyków, a nawet filmowców - kilkanaście lat później, w 1966 r., zekranizował go Jack Smight, a w roli głównej zagrał Paul Newman.

Casus belli między Chandlerem a Macdonaldem to właśnie bohater „Ruchomego celu”, czyli Lew Archer. Jest bowiem - uwaga! - idealną kopią Chandlerowskiego Philipa Marlowe’a: samotny prywatny glina, zgorzkniały i po przejściach, pracujący w Los Angeles i okolicach (Macdonald wymyślił dodatkowo kilka nieistniejących miejscowości, np. Santa Teresa i Pacific Point), lubiący wypić i zabawić się z ładnymi laskami, a wieczorami rozmyślający nad sensem świata przy rozgrywaniu partii szachów z sobą samym.

Psychologia i Archer

To podobieństwo, a właściwie konsekwentną kradzież bohatera, zauważono od razu. Zresztą Macdonald, zadowolony z nagłej popularności (a także płynącego zeń szmalu) wcale tego nie ukrywał. Udzielił nawet wywiadu „Los Angeles Times”, w którym sprytnie tłumaczył, że „pożyczając” od Marlowe’a osobowość, powtórzył w istocie taką samą operację, którą wcześniej przeprowadził Chandler, „pożyczając” od Dashiella Hammetta osobowość Sama Spade’a.

Potem następował wywód o postępującej darwinizacji literatury, gdzie szybszy i lepszy zwycięża wolniejszego i słabszego, a także padał argument prawny sugerujący, że Marlowe był możliwy do skopiowania, bo nie strzegły go przecież żadne normy patentowe. „My pisarze literatury kryminalnej - mówił Ross Macdonald - doskonale wiemy, że trzeba być uważnym. Chwila nieuwagi i przegrywasz”. Później przez lata określano Macdonalda pisarzem „psychologizującym”, bowiem jego Lew Archer główkował nad swym losem niczym małomiasteczkowy Freud. W wywiadzie dla „LAT” dał podstawy do takiego twierdzenia: jego psychologizowanie było w tym wypadku niczym innym, tylko bezczelną próbą usprawiedliwienia plagiatu.

Dodajmy, że z owym psychologizowaniem Archera sprawa też jest lekko dęta. Jeszcze w „Ruchomym celu” Archer był cynicznym spryciarzem, a jego język skrzył się ironicznymi gierkami słownymi. W „Człowieku pogrzebanym” z 1971 r. przemawia zaś jak skapcaniały belfer: „Żądza odwetu stygła w mojej piersi w miarę, jak się robiłem starszy. Bardziej teraz przemawiała do mnie życiowa ekonomia chronienia wartości na to zasługujących”.

Wojna wojna, wojna

Raymond Chandler przeczytał „Ruchomy cel”, gdy tylko się ukazał i w liście do Jamesa Sandoe’a - recenzenta „New York Herald Tribune” - komentował go tak: „Uderzyła mnie w tej książce (…) maniera dość odrażająca. Trudno tu dojść do ładu. Autor chce zdobyć odbiorców dla swej powieści kryminalnej z gatunku najbardziej krwiożerczego i prymitywnego, a jednocześnie chce udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że osobiście jest nowoczesnym literatem najwyższej próby. Samochód jest więc »obsypany trądzikiem rdzy«, a nie pokryty plamami. (…) Według mnie niektórzy pisarze odczuwają przymus używania wyszukanych zwrotów, żeby zrekompensować braki pewnych emocji. Nie czują nic, są eunuchami literackimi i dlatego ratują się zagmatwaną frazeologią.

To cytat ze zbioru notatek, listów i szkiców „Raymond Chandler Speaking”, który ukazał się w 1963 r., dekadę po śmierci pisarza (polski tytuł „Mówi Chandler”). Co ważne, do tej pory Ross Macdonald wypowiadał się o Chandlerze z dystansem, ale bez zbytniej wrogości. W wywiadach wspominał o „szorstkiej męskiej przyjaźni”, „chłodnych, ale szczerych relacjach”, ale nie posuwał się do okazywania emocji. Zachowało się kilka zdjęć z ich spotkań, np. podczas wieczorów autorskich i literackich festiwali.

Wojna trwała w ukryciu, ale eksplodowała po ukazaniu się „Raymond Chandler Speaking”. Okazało się, że Macdonaldowi znacznie łatwiej walczyć z nieboszczykiem - udzielił kilku wywiadów telewizyjnych, w których Chandlera potraktował jako osobistego wroga, który przez lata „bruździł i przeszkadzał” w jego karierze. Tak dowodzi Tom Hiney, badacz dorobku Chandlera i autor jego głośnej biografii z 1999 r. Hiney przytacza w niej także inną wypowiedź Macdonalda, który zarzuty o kradzież Chandlerowi osobowości Marlowe’a nazwał „osobistym atakiem”.

Rozpoznanie bojem

Nawet pobieżne śledztwo wykazuje, że szkodą poszkodowaną w tym starciu był Chandler. W chwili pojawienia się na rynku „Ruchomego celu” był już po sześćdziesiątce, miał na koncie cztery książki z Marlowe’em:„Głęboki sen”, „Żegnaj, laleczko”, „Wysokie okno” i „Tajemnicę jeziora”. Przygotowywał się też do wydania „Siostrzyczki”. Marlowe jest w nich zawsze taki sam: odziewa się w charakterystyczny dla policjantów płaszcz z wysoko podniesionym kołnierzem i nieodłączny kapelusz. Jest wysoki i dobrze zbudowany (ma 185 cm wzrostu i 86 kg wagi). Jego biuro mieści się na 6. piętrze Cahuenga Building, nie ma sekretarki. Często nosi przy sobie broń - colt, kaliber 9 mm. Pali papierosy Camel, a czasem fajkę. Ponadto pije sporo whisky i brandy, okazjonalnie koktajle, np. gimlety.

Macdonald miał na tyle tupetu, że skopiował go niemal bez zmian i dopiero po „Ruchomym celu” - w blisko dwudziestu powieściach i w kilku tomach nowel - poddał ograniczonej ewolucji. Tom Hiney stawia w swej biografii tezę, że postać Archera pojawiła się po raz pierwszy w opowiadaniu „Find the Woman” z 1946 r. To znaczy, że Macdonald był człowiekiem sprytnym i przewidującym, a owo opowiadanie było bojem rozpoznawczym w wojnie z Chandlerem.

Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak zauważyć, że Archerowi brakuje jednej cechy, którą posiadał Marlowe: poczucia humoru. Archer jest systemowym ponurakiem i zgorzknialcem. Marlowe dowcipkuje z kolei, choć cynicznie, niemal bez przerwy. We wspomnianej „Siostrzyczce” Chandler wkłada mu w usta zdanie, które zadowoliłoby nawet amatorów Monty Pythona: „Philip Marlowe, lat 38, prywatny detektyw z licencją i wątpliwą reputacją, został wczoraj wieczorem aresztowany przez policję podczas czołgania się pod Mont Blanc z koncertowym Steinwayem na plecach. Przesłuchany na posterunku oświadczył, że fortepian jest prezentem dla Maharadży Kuku-na-Muniu”.

Z butelką przy piersi

Pojawia się pytanie, które nasuwa się niejako automatycznie: dlaczego Chandler nie posunął się do jawnej krytyki postępowania Macdonalda, ograniczając się do wyzłośliwiania się nań w listach do przyjaciół i znajomych i w zapiskach w dzienniku.

Tym powodem był fakt, że Chandler był alkoholikiem. Im bardziej był sławny, tym więcej pił. Gdy został zatrudniony w Hollywood do ratowania słabych scenariuszy (uważano go tam za „lekarza dialogów”), szybko dał się poznać jako człowiek chimeryczny i coraz trudniejszy do zniesienia - kończył każdy dzień z butelką przy piersi niczym Hemingway.

Choć panował nad swoim pisarstwem, Chandler nie umiał zapanować nad nałogiem. W literackiej wojnie, jaką wytoczył mu Ross Macdonald, był więc na przegranej pozycji. „Alkohol jest niczym miłość: pierwszy pocałunek jest magiczny, drugi intymny, trzeci - rutynowy” - wymądrza się Marlowe w „Długim pożegnaniu”. Macdonald nigdy nie włożyłby w usta ponurego jak noc Archera podobnego banału. Nie musiał, on tę wojnę wygrał bez uciekania się do takich literackich sztuczek.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl