Relacje: Nie ma dobrego związku bez dobrej komunikacji

Milena Kochanowska
Milena Kochanowska
Dobra komunikacja przekłada się na dobry związek bardziej niż cokolwiek innego, a jednocześnie stosunkowo łatwo jej się nauczyć i ją stosować
Dobra komunikacja przekłada się na dobry związek bardziej niż cokolwiek innego, a jednocześnie stosunkowo łatwo jej się nauczyć i ją stosować 123 rf
O tym, jak tworzyć i utrzymać dobry związek; o cichych dniach, języku miłości i konstrukcji kanapkowej w komunikacji rozmawiamy z dr Beatą Rajbą, psychologiem z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej

Niektórzy uważają, że „po ślubie już tylko gorzej”. Wiele osób więc z tego powodu się go obawia, a przynajmniej uważa, że „po” czar pryśnie. A przecież czar może prysnąć również w związku nieformalnym, bo zazwyczaj dopiero z czasem zaczynamy dostrzegać wady czy drażniące nas nawyki drugiej osoby i to, jaka ona naprawdę jest. Dlaczego tak się dzieje?
Zdecydowana większość związków przebiega według ściśle określonych faz, z których dwie pierwsze - zakochanie i romantyczne początki, wiążą się z założeniem różowych okularów. Nie zakochujemy się w drugiej osobie, a w naszym marzeniu o niej i o nas razem. Uzależniamy się od namiętności. Dlatego bywamy ślepi na nawet bardzo poważne, wręcz dyskwalifikujące wady drugiej osoby, takie jak psychopatia czy przemocowość, tłumaczymy drugą osobę, bierzemy winę na siebie, robimy wszystko, by podtrzymać odurzające emocje. W zależności od dynamiki rozwoju tych pierwszych faz mniej więcej po roku-dwóch zaczynamy tworzyć związek kompletny, w którym zarówno zaangażowanie, jak i intymność są na wysokim poziomie. Namiętność jednak powoli zaczyna spadać, a wraz z nią zdejmujemy różowe okulary. Najczęściej mieszkamy już razem, trochę się ośmieliliśmy pokazywać siebie, a co za tym idzie widzimy drugą osobę taką, jaką jest - nie dokręca tubki pasty, nie wyrzuca śmieci, bałagani, nie jest już tak skupiona na nas. Do tego okazuje się, że często „nie mówimy” tym samym językiem miłości, nie okazujemy jej w taki sam sposób.

Co więc o tym języku miłości warto wiedzieć?
Istnieje pięć podstawowych sposobów komunikowania miłości - słowa, prezenty, troska, bliskość i spędzanie czasu razem. Ona z miłości gotuje mu trzydaniowy obiad, a on przełknie go w biegu, zdawkowo pochwali i zaprasza do łóżka, bo tak wyraża swoje uczucie i wdzięczność. Jeśli partnerzy nie rozumieją, że właśnie oboje wyznali sobie miłość, tylko każde na swój sposób, oboje poczują się sfrustrowani i odrzuceni. To irytuje i staje się zaczątkiem pierwszego kryzysu w związku, który zwykle pojawia się około 2-3 roku jego trwania. Na szczęście kryzys ten jest często rozwojowy - uczy akceptacji, komunikacji, dobrego kłócenia się.

Dobrze, że kryzys może być rozwojowy i że nawet kłótnie mogą mieć sens. Wobec tego jak się dobrze kłócić?
Pary, które się nie kłócą, mają znacznie mniejsze szanse na przetrwanie, bo wszystko zamiatają pod dywan, doprowadzając do spiętrzenia problemów, a tymczasem w obu partnerach narasta złość. Zasady dobrego kłócenia są trzy: po pierwsze, w związku musi być dwa razy więcej interakcji pozytywnych niż negatywnych; po drugie, nie kłócimy się, żeby dopiec drugiej osobie, poniżyć ją lub doprowadzić do całkowitej kapitulacji, ale żeby coś osiągnąć, i po trzecie, nie traktujemy pójścia na kompromis w kłótni czy wyciągnięcia ręki jako dowodu miłości, bo to prowadzi do cichych dni i wielkich wybuchów, za którymi stoi jedna dziecinna potrzeba - „przytul mnie, bądź moim dorosłym i potraktuj mnie jak dziecko”. Bardzo często namawiam moich nieumiejących się kłócić pacjentów, żeby kłócili się mailowo. Zostanie ślad tego, co kto powiedział i co ważne - da to szansę na ochłonięcie.
Kłótnia mailowa przebiega w dwóch etapach. Najpierw piszemy wszystko, co nam leży na sercu, ale tego maila nie wysyłamy. Jego zadaniem jest oczyszczenie się z negatywnych emocji, by być w stanie napisać drugi mail, tym razem już konstruktywny, mając z tyłu głowy nie „jak mu/jej dopiec?”, ale „co chcę załatwić?”. Z czasem taki sposób konstruktywnego formułowana myśli w trakcie kłótni wchodzi w nawyk.

Mimo wszystko, nawet jeśli kryzys przetrwamy, relacje w związku mogą się pogarszać. Dlaczego?
Dzieje się tak dlatego, że ewolucyjnie jako gatunek nie jesteśmy przystosowani do związków monogamicznych. Badania na ludach pierwotnych potwierdzają, że człowiek jest seryjnym monogamistą - wiąże się na kilka lat, by odchować potomka, a następnie szuka innych partnerów. Dlatego z czasem spada libido osób będących w związku, kończy się namiętność, a zaczyna proza życia. Przez pewien czas partnerom jest „po drodze” razem, bo mają wspólne sprawy, pasje, są do siebie przyzwyczajeni - to związek przyjacielski, który może trwać latami. Niestety, bywa i tak, że partnerzy żyją już nie ze sobą, a obok siebie. Na tym etapie druga osoba często bardzo irytuje, bo brakuje już ciepłych uczuć stanowiących podwaliny troski i akceptacji, narastają więc konflikty. Do rozpadu związku dochodzi zwykle, gdy któraś ze stron nie wytrzyma konfliktów lub gdy nadarza się okazja, to znaczy gdy w otoczeniu pojawi się atrakcyjniejsza alternatywa dla aktualnego partnera.

Czy nie sami jednak w dużej mierze jesteśmy temu winni, bo dopuszczamy do tego, odpuszczając sobie?
Pięknie to określił autor Kubusia Puchatka, pisząc, że „dom jest tam, gdzie nie trzeba wciągać brzucha”. Gdy zaczynamy w relacji czuć się swobodnie, jednocześnie mniej się autoprezentujemy, mniej udajemy, jesteśmy bardziej sobą. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre, bo swoboda sprzyja spontaniczności, rozwojowi, poczuciu bezpieczeństwa. Złe, bo druga osoba stoi przed wyzwaniem urealnienia naszego obrazu. O ile odpuszczanie sobie przebiega równolegle u obu partnerów i nie jest nadmierne - nie wiąże się z brakami w higienie osobistej, nie jest stałe, partnerzy czasem snują się po domu w starym dresie, ale czasem wyciągają się nawzajem na randki i starają tak jak przedtem - nie ma w tym nic złego. Problem zaczyna się, gdy na przykład z powodu stresu, ciągłego niewyspania związanego z pracą czy narodzinami dziecka, obojętności zaniedbanie zaczyna być regułą lub nawet obroną przed zbliżeniem. Zaniedbanie jest wtedy zwykle przejawem większego problemu, a nie problemem samym w sobie.

Jak nie doprowadzić do takiego stanu rzeczy? Jak dbać o związek nieformalny czy formalny, by stał się tym długoterminowym?
Pary, które są ze sobą długo w sposób satysfakcjonujący, mają podobne wartości i potrafią ze sobą rozmawiać, zarówno o problemach, jak i o potrzebach, marzeniach, oczekiwaniach, ale też zaznaczać swoje granice i ich bronić. Dbają przy tym wzajemnie o swoje uczucia, formułując myśli tak, żeby druga osoba nie czuła się krytykowana czy oskarżana. Komunikat „nigdy nie wyrzucasz śmieci!” zawiera w sobie oskarżenie i słowo-zapalnik „nigdy” (inne „zapalniki” to zawsze, wszystko czy wszędzie).
Natomiast komunikat „Kochanie, sprawiłeś mi wielką przyjemność tym, że wyręczyłeś mnie w wyprowadzeniu psa, ale czy mogłabym cię prosić jeszcze o wyrzucenie śmieci?” zawiera i wyrazy czułości, i prośbę, i pochwałę. Jest to tak zwana konstrukcja kanapkowa, w której przygana zostaje umieszczona po pochwale lub znajduje się pomiędzy dwoma pochwałami. Dla odbiorcy tak sformułowany komunikat jest nieagresywny; nie poczuje się atakowany, słysząc najpierw, że sprawił przyjemność. Jeszcze ważniejszą rolę taka forma komunikacji spełnia w umyśle adresata, bo zmusza go do świadomego wysiłku zniuansowania obrazu partnera. Mamy naturalną tendencję do widzenia drugiej osoby zgodnie z nastrojem - gdy jesteśmy źli na kogoś, łatwo nam sobie przypomnieć inne sytuacje, o które mamy pretensje, a trudno te, w których byliśmy wdzięczni i zadowoleni. Konstrukcja kanapkowa zmusza nas do zobaczenia partnera takim, jakim jest - mającym wady i zalety, starającym się, ale też czasem odpuszczającym. I pamiętajmy, bo to bardzo ważne - popularne „ciche dni” są jednym z największych zabójców związków.

Dobra komunikacja to podstawa związku, a jednak wciąż mamy tendencję do oczekiwania, że partner powinien czytać w naszych myślach...
To jeden z najczęstszych zapalników w związkach i nie jest to, wbrew stereotypowi, domena wyłącznie pań. Unikajmy zakładania, że coś jest oczywiste albo że druga osoba się domyśli. Mówmy wprost, czego chcemy w życiu codziennym, ale też na przykład w seksie. I koniecznie poznajmy nawzajem omawiane już wcześniej „języki miłości” i używajmy ich. Dobra komunikacja przekłada się na dobry związek bardziej niż cokolwiek innego, a jednocześnie stosunkowo łatwo jej się nauczyć i ją stosować. Szkoda więc, że pary próbują to zwykle zrobić dopiero, gdy jest już między nimi bardzo wiele złych emocji, żalu, złości i lęku. Gdybym miała opracować program kursów przedmałżeńskich, uczyłabym przede wszystkim komunikowania się. Jeśli partnerzy umieją ze sobą rozmawiać, prawie każdy problem da się rozwiązać.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Relacje: Nie ma dobrego związku bez dobrej komunikacji - Głos Wielkopolski

Wróć na i.pl Portal i.pl