Agata Kulka Siostra
Prawniczka. Specjalizuje się w prawie autorskim, ale równie dobrze czuje się w kuchni, krojąc cukinie w fantazyjne kokardy. Wielbicielka opery.
Gaba czasem lepiej rozumie mnie i moje problemy niż ja sama. Jest dla mnie, zwłaszcza ostatnio, osobistym detoksem. Ale nasze relacje, zawsze bliskie i serdeczne, zmieniają się w zależności od tego, czego każda z nas potrzebuje. Czasem ona mojej opieki, czasem ja jej. Siostra to naprawdę cudowny wynalazek.
Gaba najbardziej imponuje mi konsekwentnym podążaniem własną drogą. To nie znaczy, że ja nie robię tego, czego chcę, i nie mam jasno wytyczonych celów. Tak nie jest, ale Gaba czasem zadziwia mnie determinacją i siłą. To, że wyrastała w muzycznej rodzinie, wcale nie ułatwiło jej wspinania się po wszystkich szczeblach do tego, co sobie założyła.
Musiała przetrzeć swój własny, muzyczny szlak. Do wszystkiego doszła sama. Tylko dlatego, że nie przestała wierzyć w swoje marzenia. Nigdy nie powiedziała: "I tak się nie uda, nie warto nawet próbować". To może brzmi trochę po amerykańsku, ale taka jest prawda. Muszę dodać, że te pokłady siły wpływają pozytywnie również na mnie: czasem pobudzają wyobraźnię, czasem trzymają bliżej rzeczywistości. Jestem również zafascynowana tym, że nie ma w jej twórczości zahamowań w pokazywaniu prawdziwej siebie. To, co robi, jest intymne, osobiste, głębokie. I nie jest już tak chimeryczna jak kiedyś!
Gaba Kulka Siostra
Pianistka i wokalistka. Autorka tekstów. Ukończyła architekturę wnętrz. Właśnie wydała swoją trzecią płytę "Hat, Rabbit". Córka znanego polskiego skrzypka i profesora Akademii Muzycznej Konstantego Andrzeja Kulki.
Na dobroci Agaty bezwzględnie można polegać. Czuła na potrzeby innych do przesady. Zawsze chce być w porządku wobec wszystkich, co często przyprawia ją o stres. Jeśli popełni nawet drobne uchybienie, na pewno nie prześpi spokojnie nocy. Chciałaby, żeby wszystkim było dobrze, a sprawy układały się idealnie. A to przecież niemożliwe! Uważam, że przesadza, wkładając zbyt wiele energii w to, co robi. Przecież i tak nie uszczęśliwi każdego.
Często jej to powtarzam, ale nie za bardzo skutkuje. To po części cudowne, po części frustrujące, ale jej potrzeba dbania o świat nie zawęża się tylko do ludzi. Pamiętam, że kiedy byłyśmy na wyprawie w Bieszczadach, ona spowalniała naszą wycieczkę, co chwilę się zatrzymując, i przenosząc na bok na trawę z szosy, którą jechał jeden samochód dziennie, a to chrząszcza, a to pasikonika, a to ślimaka. Mówiłam jej: "Agata, ten ślimak pół dnia się męczył, żeby przejść ten kawałek, a ty go znowu zaniosłaś w to samo miejsce". Była nieugięta. "Jak ja nie zadbam o jego bezpieczeństwo, to stanie mu się krzywda" - słyszałam. I w dodatku rozważała ze smutkiem, czy przypadkiem na tamtej dróżce nie przejechała niechcący jego brata!
Pochodzimy z tego samego domu: ciepłego, w którym ceniło się indywidualność. Słuchałyśmy podobnej muzyki, czytałyśmy te same książki, uwielbiałyśmy tych samym filmowych bohaterów. Kształtowała nas jedna rodzina i pewnie dlatego mamy podobne priorytety, tak dobrze się rozumiemy. Ale to wcale nie znaczy, że jesteśmy takie same. Różnimy się charakterami. Ale i uzupełniamy.
Ona jest spokojniejsza i bardziej zrównoważona. Ja dużo łatwiej się unoszę. Bywa, że z jakiegoś powodu się wściekam i trafia mnie szlag, ale moja siostra podchodzi do problemu metodycznie. I jej spokojna, chłodna uwaga, pozwala mi złapać pion. Z kolei w trudnych sprawach długodystansowych to ja udzielam Agacie wsparcia. Ode mnie wtedy czerpie siłę i spokój.
Jako dzieci kłóciłyśmy się o to, o co zwykle kłóci się rodzeństwo: zabawki, książki, że któraś którejś coś zabrała. Ale też o artystyczne wizje naszych twórczych zabaw. Bo bawiłyśmy się w tworzenie różnych światów, odgrywałyśmy role ulubionych postaci filmowych, choćby z "Gwiezdnych wojen" czy "Star Treka". Kręciłyśmy także filmy na video, głównie science fiction, ale nie tylko. Agata, mimo że dwa lata starsza, nie zawsze była moim przewodnikiem, nie zawsze to ona przecierała szlak. Czasem się wymieniałyśmy. Ja na przykład szybciej wymogłam na rodzicach mniejszą kontrolę i więcej luzu.
Ale to Agata szybciej wyprowadziła się z domu. Jej zresztą, kiedy byłyśmy małe, przypadła niewdzięczna rola opiekunki młodszej siostry. Byłam potworem, bo uciekałam jej na rowerze, ona mnie goniła, ja się chowałam. Doskonale wiedziałam, że się będzie martwić i mnie szukać. Ale zawsze mnie znajdowała. Chowałam się na najwyższych drabinkach na placu zabaw.
Podziwiam w Agacie wiele rzeczy, między innymi jej kulinarny talent. Nie zaglądając do żadnego przepisu, robi w pół godziny potrawę, która rzuciłaby na kolana szefów najlepszych restauracji świata. Wymyśla na przykład egzotycznie przyprawione dania. Rewelacyjne sałatki. Myślę, że oprócz pracy powinna mieć swój autorski program o gotowaniu.
No i jestem z niej dumna, że jest prawniczką. Mądra, inteligentna, błyskotliwa, obowiązkowa. I specjalizuje się w tym, co i mnie przynosi korzyści: w prawie autorskim. Chociaż teraz mam już większe pojęcie o czytaniu umów, ciągle jeszcze, gdy mam coś podpisać, daję to najpierw do przejrzenia Agacie.