Ring Rodzinny

Wysłuchała Magdalena Kuszewska
W kolejnym odcinku ringu rodzinnego Odeta Moro-Figurska i Michał Figurski

Odeta Moro-Figurska

Dziennikarka i prezenterka. W Dwójce prowadzi "Pytanie na śniadanie". Wcześniej pracowała w stacjach telewizyjnych, m.in. MTV, VIVA, TVN; w TV 4 była gospodynią autorskiego talk-show "Ja tylko pytam".

Skok na główkę - tak myślę o decyzji, którą ja i Michał podjęliśmy sześć lat temu, w czerwcu. Ale też wiem, że to była najlepsza decyzja w moim życiu.

Postanowiliśmy się natychmiast pobrać, zamieszkać ze sobą i mieć dziecko. Wprawdzie znaliśmy się wcześniej trzy lata, bo on był przyjacielem mojego kolegi, ale każdy sobie rzepkę skrobał. Nawet za sobą nie przepadaliśmy.

A w jeden wieczór wszystko się zmieniło. Spotkaliśmy się sami i zakochaliśmy się jak zwariowani. Nasze rodziny błagały o przemyślenie tej decyzji, ale nie chcieliśmy nikogo słuchać.

Zaryzykowaliśmy i się opłaciło. Dziś myślę, że decyzja o ślubie była super, ale wiem też, że wtedy, mając 24 lata, nie miałam pojęcia o życiu. Nieraz myślę: jak mogłam to zrobić? Z drugiej strony, jak się człowiek za dużo zastanawia, szuka plusów i minusów, rozważa, co będzie lepsze, zostaje przez lata w tym samym miejscu. Kto wie, gdybyśmy spotkali się po trzydziestce, jak by się potoczyły nasze losy…

Żartuję, że Michał i ja pochodzimy od tej samej mamy. Jesteśmy z tej samej gliny. Mamy podobne gusta, marzenia, cele i ambicje. Szybko okazało się, że nawet podobnie myślimy.

Ale wybór: wycieczka do Grecji czy do Hiszpanii? - jest niczym w porównaniu z remontem. Nie ma nic bardziej cementującego związek niż remont. My przechodzimy go w domu od sześciu lat. Na razie mamy półroczną przerwę, ale sporo jeszcze przed nami. Emocje są ogromne. Wybieranie kafli, podłóg, jeżdżenie po mieście za jedną śrubką, spóźniająca się ekipa, która wciąż chce kolejne pieniądze. Nieraz puszczają nam nerwy. Zaczynają się krzyki, łzy. Ale remont to dobra zaprawa przed poważniejszymi problemami. Dziś już dobrze wiem, że na Michała mogę liczyć w każdej sytuacji.

Nie ma idealnych związków, u nas też zdarzają się ciche dni. Jeśli się kłócimy, to o drobiazgi. W naszym związku to ja jestem księżniczką lodu. Michał pierwszy musi wyciągnąć rękę. I robi to. Mąż ma zwyczaj, który doprowadza mnie nieraz do szału. Rozbiera się w miejscu, gdzie stoi. Zrzuca z siebie szybko ciuchy i po prostu je tam zostawia. Od zawsze wmawia mi, że ma… pralkofobię.

Dla niego największym wyzwaniem w domowych obowiązkach jest zrobienie prania, czyli wciśnięcie guzika w pralce. Często się o to sprzeczamy. I jeszcze kiedy wychodzimy razem z domu. Stoję wyszykowana, gotowa do wyjścia, ale Misiek - tak mówię na Michała - ma nagle mnóstwo spraw do załatwienia. Uwielbia wracać po kilka razy do zamkniętego już mieszkania: a to po okulary, a to zmienić buty na wygodniejsze, a to po kluczyki od auta, których zapomniał. To jest reguła.
Na szczęście oboje jesteśmy konserwatywni, pielęgnujemy wartości rodzinne. Nasze rodziny są podobne. Oboje wyrośliśmy w tradycyjnych domach, które omijały tragedie. Mieliśmy klasyczny święty spokój, z obiadem w każdą niedzielę. Podobny dom chcemy stworzyć naszej córeczce Soni, która dziś ma cztery lata. Nie moglibyśmy się rozstać, bo ona jest najważniejsza. Tradycyjny dom nie oznacza u nas, że Michał nie ugotuje zupy. Przeciwnie, jesteśmy związkiem partnerskim. On gotuje, ja koszę trawę.

Nasze podobieństwa kończą się w pracy. Mamy zupełnie różne wizerunki. Ja jestem panią z telewizji śniadaniowej, tą "dobrą", Michał - rockmanem, który umie rzucić mięsem. To zresztą widać po naszych fanach. Moimi są starsze panie, męża - długowłosi mężczyźni w rozciągniętych swetrach.

Michał Figurski

Prezenter, dziennikarz muzyczny; pracował w RMF FM, Radiu Zet, Antyradiu. Ostatnio juror w programie "Nowa generacja" w TV 4. Z Kubą Wojewódzkim prowadzi poranny programy w Eska Rock.

Nasza miłość jest miłością od drugiego wejrzenia. Znaliśmy się wcześniej, zdążyliśmy się już sobie trochę opatrzeć. Ale uczucie wybuchło nagle i z siłą nieporównywalną do niczego innego powaliło nas oboje. Jakkolwiek by się to miało skończyć, nigdy nie będę żałował, że ożeniłem się z Odetą. Bo zakochałem się w niej bez pamięci. Wcześniej, przez 30 lat mojego życia, nigdy nic podobnego mi się nie przytrafiło. Wtedy wyłączył mi się kompletnie zdrowy rozsądek…

Zalety, wady mojej żony? Miłość nie polega na selektywnym ich wymienianiu. Mogę oczywiście powiedzieć o tym, co w niej cenię: troskliwość, dobre serce, przyjaźń, która poza miłością nas łączy, ale to są tylko komunały, które i tak nie oddadzą w pełni jej osobowości. Nawet jak się pokłócimy, dobrze wiem, że ją kocham.

Wentylem bezpieczeństwa jest nasza Sonia. W każdym związku są momenty, że ludzie się sobą zmęczą, mają chwile słabości. Córka gwarantuje, że się nie rozstaniemy, bo oboje nie moglibyśmy zrobić jej takiej krzywdy. Nic nie zastąpi dziecku obojga rodziców. Tak jak samochód nie jest w stanie pojechać na dwóch kołach. Jesteśmy razem już nie tylko dla siebie, ale i dla Soni.

Może to niektórych zdziwi, ale wśród naszych znajomych uchodzimy za małżeństwo kłótliwe. Może dlatego, że od początku wspólnego życia obraliśmy drogę: wszystko robimy razem. Wypoczywamy, bawimy się, rozwiązujemy problemy. Bywa, że jesteśmy ze sobą 24 godziny na dobę, jeśli nawet nie fizycznie, to mentalnie, choćby rozmawiając przez telefon… Nasz związek to związek dwóch bardzo silnych osobowości.

Konfrontacje siłą rzeczy muszą więc nastąpić. Każdemu trudno ustąpić, każde chce postawić na swoim. Począwszy od koloru tapety, skończywszy na metodach wychowawczych. Różnice pojawiają się na każdym kroku i jest to naturalne. A że mamy silne charaktery i jesteśmy przyzwyczajeni do stawiania na swoim, nieraz bywa ostro. Sztuka kompromisu jest najtrudniejszą do opanowania w naszym małżeństwie. Ale to ja zawsze wyciągam rękę na zgodę. Chowam wtedy swoje rozbuchane superego i mówię żonie: "Tylko mnie kochaj".

Wróć na i.pl Portal i.pl