Rodzice osób niepełnosprawnych, wraz ze swoimi podopiecznymi, już prawie od miesiąca okupują sejmowy korytarz. Ich obecność jednak staje się coraz bardziej problematyczna dla części parlamentarzystów. 25 maja rozpoczyna się trzydniowe Zgromadzenie Parlamentarne NATO. Jako, że ma się ono odbyć w gmachu parlamentu, pojawił się problem co zrobić z osobami strajkującymi w Sejmie. Sami opiekunowie twardo zapowiedzieli, że z budynku się nie ruszą i zasugerowali premierowi Mateuszowi Morawieckiemu „przeniesienie szczytu NATO w inne miejsce”.
Tak się jednak nie stanie. Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk oznajmił, że zgromadzenie Sojuszu odbędzie się w planowanym miejscu. - Poinformowaliśmy naszych partnerów z NATO, że ma miejsce taka sytuacja, że osoby protestujące znajdują się w Sejmie - mówił na antenie RMF FM. Wyjaśnił, że część, w której znajdują się strajkujący „będzie musiała być wygrodzona w jakiś sposób od części, gdzie odbywają się obrady - choćby ze względu na przepisy”. Na koniec dodał, że nic nie wie na temat możliwości przeniesienia niepełnosprawnych i ich opiekunów.
Również marszałek Senatu Stanisław Karczewski zaznaczył w środę, że do „usunięcia protestujących” na pewno nie dojdzie. - Jest to na pewno jakąś przeszkodą, natomiast zorganizujemy (szczyt NATO - red.), zobowiązywaliśmy się do tego, przygotowywaliśmy się przez kilka lat do tego szczytu, więc nic nie może nas powstrzymać przed tym, aby się odbył, bo jest ważny z wielu powodów - mówił na antenie Polskiego Radia.
Zaznaczył ponadto, że z rządowych wyliczeń wynika, iż państwa nie stać, aby spełnić jeden z warunków osób strajkujących, czyli dać im w gotówce 500 zł miesięcznie.
Dzień wcześniej szefowa ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska zapowiedziała powstanie Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Będzie on zasilany m.in. z tzw. daniny solidarnościowej, czyli de facto nowego podatku, którym rząd obciąży najbogatszych (zarabiających powyżej miliona zł rocznie).
Sami protestujący do pomysłu rządu odnoszą się z nieskrywaną niechęcią. - Zaczynamy budowę systemu od tyłu, znowu się nachapią fundacje i stowarzyszenia, a do nas żadne środki nie trafią - mówił Kuba Hartwich, jeden z protestujących w Sejmie po ogłoszeniu rządowych zapowiedzi wsparcia dla niepełnosprawnych.
Inna strajkująca - Katarzyna Milewicz - zaapelowała do osób, które obejmie nowy podatek, aby go nie płaciły i zaprotestowały przeciwko decyzji rządu. - My się na to nie zgadzamy. Wolimy, żeby firmy i prywatne osoby przekazywały nam dobrowolnie pieniądze, a nie przymusowo - zapewniała.
POLECAMY: