Rong rodzinny

Wysłuchała Sonia Ross
W kolejnym Ringu rodzinnym Aleksandra Nieśpielak i Maciej Kubiak

Aleksandra Nieśpielak
Aktorka, debiutowała w "Demonach wojny". Ostatnio zagrała w filmie "Przebacz". Przyrządza świetne szparagi i zupy. Mama 5-letniego Mateusza i 4-miesięcznego Antosia.

Mój mąż jest świetnie zorganizowany. Czasem ułatwia nam to życie, ale przeważnie strasznie mnie denerwuje. Maciek jest pedantem. Musi mieć wszystko poukładane, wymuskane, posegregowane. Jest zły, gdy rozkładam po całym domu kartki. Mam na nich różne zapiski, telefony, notatki, a on nie rozumie, że kiedy, swoim zwyczajem, wszystkie mi poskłada, to ja nic nie mogę znaleźć. Bardzo dba o porządek. Ostatnio, kiedy wychodziliśmy na komunię do mojej kuzynki, dzieci były już ubrane i gotowe, my także, a on jeszcze wracał się i strzepywał ostatnie pyłki, co mnie strasznie rozbawiło.

Ale jego zorganizowanie się przydaje, gdy chcę na przykład szybko znaleźć paszport lub inne ważne dokumenty. Maciek chowa je do specjalnych teczek i zawsze trzyma w odpowiednich szufladach. To on pilnuje terminów wszystkich płatności i płaci rachunki. Nie wiem dlaczego, ale nie wierzy, że robiłabym to regularnie. A przecież zanim go poznałam, to przez 27 lat całkiem nieźle dawałam sobie z tym radę. Miałam kredyt i nie odłączali mi gazu. Czasem dziwi się, kiedy odkrywam, oglądając oferty wycieczki, że coś "jest bardzo tanio".

On przygląda się temu uważniej i mówi: "No co ty? To jest bardzo drogo!". A ja, nawet nie mając tyle pieniędzy, wiem, że niedługo zarobię. Za tydzień lub dwa przyjdzie przelew i wszystko zapłacę, a na razie przecież mogę użyć karty kredytowej. Maciek tego nie rozumie. "Pożyczone pieniądze, to drogie pieniądze" - twierdzi.

Kiedy jesteśmy w centrum handlowym i robimy zakupy, mówi: "Tylko pamiętaj, nie robimy już żadnych dziecięcych inwestycji. Chłopcy mają wszystko, a nawet dużo za dużo". I rozstajemy się gdzieś na chwilę. Ja oglądam książki, kosmetyki i nagle widzę, że Maciek wychodzi ze sklepu z dziecięcymi rzeczami i targa jakiś dywan. "Co to jest?" - pytam. A on na to, że to dywanik do dziecięcego pokoju, ale taki specjalny z ulicami dla samochodów, na którym są i drzewa, i ulice, i domy. I co ja mam na to powiedzieć?

Kłócimy się najczęściej o podejście do dzieci. Mąż z tym swoim poukładaniem chciałby, żeby dzieci, a zwła- szcza starszy synek, kładły się punktualnie o dziewiątej i zasypiały. A ja wiem, że dzieci są najbardziej rozbrykane wieczorem, czasem ciężko zagonić je do łóżka. Często sama dłużej się z nimi bawię albo pozwalam im oglądać bajki do późna. O to się sprzeczamy.

Lubię Maćka poczucie humoru. Często żartujemy i się wygłupiamy. Inni nie zawsze łapią nasze żarty. Na przykład dziś rano dostaliśmy SMS-a od naszych sąsiadów, strasznie fajnych ludzi, ale żartujących inaczej. Pytali, czy nie znamy miłego miejsca w Kościelisku, bo się tam wybierają. Jak Maciek to usłyszał, to powiedział zupełnie poważnie: "Odpisz im, że dwa kilometry czerwonym szlakiem, a później trochę w lewo, za ścianą kosodrzewiny jest jaskinia niedźwiedzia. To super lokum".

Maciek śmieje się ze mnie, że jestem kompletnie oderwana od rzeczywistości. Kiedyś oglądałam wiadomości i dzwonię do niego poruszona tym, co zobaczyłam. Mówię: "Maciek, słuchaj, straszna rzecz się stała w Nangar Khel. Czy wiesz, że polskie wojsko ostrzelało wioskę, w której były kobiety i dzieci…". A on mi na to: "Ola, daj spokój, wszyscy trąbią o tym od miesiąca".

Maciej Kubiak
Właściciel firmy, która na zlecenie agencji reklamowych opracowuje strategię rozwoju biznesu. Lubi gotować. Robi świetny żurek. Z radością opiekuje się synami.

W żonie najbardziej podoba mi się… beztroska. To taka kobieca cecha. Ola nigdy nie wie, jaki jest dzień, jaka data, podejrzewam nawet, że gdyby ją spytać, który mamy rok, też by się zastanawiała. I w którym roku skończyła studia, też nie pamięta. Ale za to codziennie sprawdza w komputerze, jaka jest pogoda w jej ulubionych miejscach na świecie: na Korsyce, w Barcelonie i Rzymie.

Nie ma poczucia czasu. Umawia się z kimś na ósmą i wychodzi z domu za dwie ósma. Ja jestem czasem tym przerażony. Denerwuję się, że nie zdąży, a kiedy przypominam jej, żeby się pospieszyła, bo jesteśmy umówieni np. na czwartą, to się wścieka, że ona się zna na zegarku. I żebym jej nie podpowiadał, która jest godzina. Ale wie na pewno, ile ma pieniędzy na koncie. Cieszy się, że wynaleziono kartę kredytową, bo korzystanie z niej przychodzi jej z łatwością, co z kolei czasem mnie przyprawia prawie o zawał. Jestem pragmatyczny, umiem liczyć.

Wydaję tyle, ile już zarobiłem. Ola wydaje to, co zarobi dopiero kiedyś. I nie rozumie w czym rzecz. Często żywo o tym dyskutujemy. Denerwuje mnie jej artystyczne bałaganiarstwo, to rozkładanie wszędzie kartek, z których korzystała, najpierw ucząc się roli, a później wykorzystując drugą stronę do robienia notatek. Jak poskładam, położę w jednym miejscu, to źle. Zaraz ma pretensje.

Ale za to moja żona jest mistrzynią w organizowaniu wycieczek objazdowych. Tak świetnie zaplanowała naszą wycieczkę po Stanach Zjednoczonych, że zobaczyliśmy wszystko, prócz Las Vegas. Może dlatego, że bardziej postawiliśmy na przyrodę niż na hazard.

Ola ma talent do gubienia różnych rzeczy. Gdy byliśmy w Los Angeles i mieliśmy się spotkać z poważnym agentem, który zajmuje się wieloma europejskimi aktorami, między innymi Niemcem Tilem Schweigerem, to po prostu... zgubiła jego numer telefonu. W końcu to agent znalazł do niej telefon przez szefa polskiego festiwalu

i zadzwonił. Czekał na nas cierpliwie dwie godziny. Był Olą zachwycony. Ujęła go swoim ciepłem. Dokładnie tak jak mnie przed ośmioma laty.

Wróć na i.pl Portal i.pl