Po południu 31 sierpnia 2023 r. nieznany mężczyzna zadzwonił do drzwi mieszkania Maksyma Mironowa, rosyjskiego ekonomisty i blogera mieszkającego w Buenos Aires. Powiedział do domofonu: "Profesor Maxim Mironow? Mam dla pana wiadomość. Trzymaj się z dala od Rosji i rosyjskiej polityki!". Mironow zszedł na dół, ale nieznany mężczyzna już zniknął. Następnego ranka żona Maksyma, Aleksandra Petraczkowa wracała do domu z ich 10-miesięcznym dzieckiem. Niezidentyfikowany mężczyzna zaatakował ją, uderzył w twarz i krzyknął: "Trzymaj się z dala od Rosji!". Po czym uciekł.
Polak na celowniku
Mironow nie ma wątpliwości, że atak jest związany z jego działalnością zawodową: był zaangażowany w pracę nad raportami na temat tego, jak rosyjskie władze obchodzą sankcje. Policja szybko zabrała się do pracy i wkrótce zidentyfikowała napastnika - białego mężczyznę o wzroście około 185 cm i noszącego okulary - na podstawie kamer bezpieczeństwa.
Dzięki wyszukiwaniu zdjęć The Insider odnalazł mężczyznę w Polsce - jest nim 38-letni Grzegorz Daszkowski z Bydgoszczy. Dane lotu potwierdzają, że przybył do Argentyny 30 sierpnia 2023 lotem Air France z Paryża i odleciał 5 września, do Paryża. The Insider wysłał zapytanie o Daszkowskiego do polskiej policji, a po przeprowadzeniu kontroli organy ścigania były w stanie potwierdzić informacje o jego zaangażowaniu w atak. Daszkowski został aresztowany – pisze The Insider.
Litewski wątek
Badając powiązania Daszkowskiego, polscy śledczy natknęli się na kilka interesujących informacji: opiekun Daszkowskiego (obywatel Białorusi, również aresztowany) był powiązany z dwoma innymi polskimi gangsterami, którzy pojechali na Litwę w momencie, gdy Leonid Wołkow, były prezes Fundacji Antykorupcyjnej, został zaatakowany podczas wysiadania z samochodu w swoim domu w Wilnie: napastnik uderzył go młotkiem. Wołkow doznał poważnych obrażeń twarzy i nóg i został hospitalizowany. Polscy śledczy skontaktowali się ze swoimi litewskimi odpowiednikami i napastnik Wolkowa również został aresztowany.
Ataki w Argentynie i na Litwie łączy nie tylko ta sama grupa przestępców, ale także inne cechy: napastnicy przybyli do kraju zaledwie dzień wcześniej, co oznacza, że ktoś inny wcześniej zbadał, gdzie mieszka ofiara i jak się porusza. Według The Insider, rosyjskie służby bezpieczeństwa były odpowiedzialne za inwigilację, a polscy przestępcy zostali sprowadzeni tylko po to, by bezpośrednio przeprowadzić atak.
źr. The Insider
