„Sanatorium miłości” to program, który od kilku tygodni można oglądać w telewizyjnej „Jedynce”. Jego bohaterowie to 12 osób w wieku emerytalnym, które na trzy tygodnie wyjechały do sanatorium „Równica” w Ustroniu Śląskim. Było wśród nich sześć pań i sześciu panów. Jednym z nich był 67-letni Cezary Mocek z Łodzi, wdowiec, emerytowany taksówkarz. Przyszedł do programu, by znaleźć miłość, ale też by nie być samotnym.
- Bać się miłości to jakby bać się życia – powtarzał Cezary Mocek - Nigdy nie jest za późno za miłość.
Cezary Mocek od razu wzbudził sympatię widzów "Sanatorium Miłości", powoli też zyskiwał ją u uczestników programu. W minioną niedzielę wybrali oni zwycięzców programu. „Królem turnusu” wybrano właśnie Cezarego Mocka.
- Na początku odebraliśmy go bardzo negatywnie, ale cały pobyt pracował na to, żeby się okazać najwspanialszym mężczyzną z naszej grupy – mówiła po wyborze „Króla turnusu” Małgorzata z Warszawy.
Sam pan Cezary był bardzo wzruszony wyborem.
- Przede wszystkim wspaniali jesteście wszyscy – mówił. - Kobiety piękne, urocze...
„Królową turnusu” wybrano Walentynę Kozioł z Mikołowa. Potem zwycięscy mieli wybrać osoby, z którymi pojadą na wycieczkę. Pani Wala wybrała Leszka. Natomiast Cezary Mocek do Wrocławia pojechał z Wiesławą Kwiatek z Warszawy. Bardzo się z tego wyjazdu cieszył.
- Wrocław to piękne miasto! - mówił.
Potem nastał czas pożegnań. Większość uczestników „Sanatorium miłości” bardzo się zaprzyjaźniła. Polały się łzy. Cezary Mocek nie chciał wracać do domu.
- Piękna okolica, cudowne wrażenia – tłumaczył. - Nie cieszę się, że wracam do domu, bo ten dom jest pusty, a w nim masa problemów...
Na koniec wszyscy uczestnicy „Sanatorium miłości” udali się do lekarza i przeszli badania. Badania Cezarego Mocka nie były złe... Przypomnijmy, że ostatni odcinek programu nagrano przed Bożym Narodzeniem. W lutym Cezary Mocek zmarł. Zachorował na obustronne zapalenie płuc. Jeszcze w najbliższą niedzielę zobaczymy go w „Sanatorium miłości”. Telewizja pokaże jego wycieczkę do Wrocławia...