Kiedy pod koniec stycznia w wieku 92 lat zmarła Alina Kasprowicz, pierwsza dyrektor poznańskiego schroniska i jedna z najbardziej znanych poznańskich działaczek na rzecz zwierząt nie było wiadomo co stanie się z jej fundacją „Zwierzęta i My” oraz domowym schroniskiem stworzonym przez nią w Chybach.
Dowiedzieliśmy się, że fundacja, zgodnie ze statutem zakończy swoją działalność, a zwierzętami zgromadzonymi w Chybach, zgodnie z testamentem, zajmuje się chrześniak Aliny Kasprowicz - Krystian Matuszczak.
Nie wiem skąd te donosy
„W podpoznańskich Chybach zostało wypuszczone przez Krystiana - spadkobiercę prywatnego schroniska około 30 kotów, które są zagryzane przez przebywające tam psy. Z kolei te 30 psów nie ma także wystarczającej opieki i nie są karmione, gdyż pan Krystian twierdzi, że nie ma na to pieniędzy” - wiadomość tej treści pojawiła się w poniedziałek na Facebooku, na stronie gdzie umieszcza się wiadomości o zaginionych, czy odnalezionych zwierzętach w Poznaniu.
W środę pojechaliśmy do Chyb, żeby sprawdzić jak wygląda sytuacja w schronisku stworzonym przez Alinę Kasprowicz. Na miejscu przyjął nas Krystian Matuszczak.
- Słyszałem i czytałem te paszkwile, które pojawiły się w internecie. Nie mają one nic wspólnego z prawdą i złożyłem już zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie - tłumaczy Matuszczak. I dodaje: - Tutaj nigdy nie było tylu psów i kotów. Od czasu kiedy zajmuję się tymi zwierzętami, jest mniej o jednego kota. Przyznaję, że - niestety - zagryzł go pies, ale wtedy zwierząt pilnował ktoś inny.
Krystian Matuszczak wspomina, że od lat pomagał swojej ciotce w prowadzeniu fundacji. Swego czasu był w niej członkiem zarządu.
- Kiedy ciocia spisywała testament, zapytała, czy zająłbym się z żoną tymi zwierzętami. Oczywiście się zgodziłem i będę to schronisko prowadził tak długo, jak długo pozwolą mi siły - zapewnia Matuszczak. I zaznacza, że pomoc zaoferowali mu zaprzyjaźnieni weterynarze, a dzięki dobrym kontaktom z hurtownią jedzenia dla zwierząt, karmy nie brakuje.
Koty wychodzą i wracają
Pan Krystian oprowadził nas po terenie, na którym żyją zwierzęta. Znajduje się tam kilkanaście bud dla psów, kojce i dwa składziki, w których schowane jest kilkaset puszek karmy, słoma dla psów i ziarna dla ptaków, które również dokarmia Krystian Matuszczak. Opowiadając nam o schronisku szczególną uwagę poświęca warunkom w jakich żyły koty.
- Nie jest prawdą, że je wyrzuciłem. Obecnie mam tu pięć kotów. One żyły w wolierze, na bardzo małej przestrzeni. Otworzyłem im wyjście, tak żeby mogły się poruszać, a później same wracają. Chyba, że spodoba im się życie w innym pomieszczeniu - mówi Matusz-czak. Na dowód pokazuje kota, który swoje miejsce znalazł w... schowku na rowery.
- Włożyłem mu tutaj koc i teraz to jego dom - śmieje się pan Krystian. Podczas naszej wizyty widać było, że wszystkie zwierzęta chętnie do niego przychodzą
Matuszczak do Chyb przeprowadził się ze swego mieszkania w Poznaniu wraz z żoną. - Ciocia miała naszą opiekę przez cały czas. Teraz mieszkamy tutaj i kontynuujemy to co robiła. Po jej śmierci nic jeszcze w domu nie zmieniliśmy. Jeśli nie kochałbym tych zwierząt, to na pewno bym tego nie robił. Nie mam tu nic do ukrycia - podsumowuje nasz rozmówca.
Mieszkańcy Chyb, z którymi udało nam się porozmawiać nie mają żadnych zastrzeżeń do domowego schroniska.
Schronisko im. Aliny Kasprowicz?
Zwierzętom Alina Kasprowicz poświęciła całe swoje życie. Szczególną uwagę skupiała na sterylizacji bezpańskich suczek i kotek.
W Chybach mieszkała, ale w Poznaniu posiadała dwie kamienice, które wykorzystywała m. in. na potrzeby działania fundacji.
- Panią Alinę zapamiętam jako osobę piękną duchem, szlachetną i bezkompromisową. Wielokrotnie miałam zaszczyt współpracować z nią jako radna - tak Alinę Kasprowicz wspomina Katarzyna Kretkowska, poznańska radna. I przypomina, że to właśnie dzięki niej w 1964 roku powstało poznańskie schronisko.