TOP 10 psów małopolskiej policji [ZDJĘCIA]
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że seksualne usługi oferowano w budynku przy ul. Kościuszki, należącym przed laty do limanowskiej OSP. Rok temu miasto sprzedało obiekt prywatnej osobie, a ta wynajęła poddasze mężczyźnie, zatrzymanemu wczoraj przez policję. Oficjalnie miało tam funkcjonować biuro. W rzeczywistości w czterech pokojach pracowały prostytutki. Jedną była Polka, trzy pozostałe to Litwinki.
Klienci dowiadywali się o ofercie z internetowego portalu, zamieszczającego darmowe anonse towarzyskie i erotyczne. W piątek figurowała tam już tylko jedna dziewczyna z Limanowej. Nie wiadomo, czy związana ze zlikwidowaną agencją.
- Wiemy, że kobiety oddawały część zarobionych pieniędzy stręczycielowi - mówi Janina Tomasik, prokurator rejonowy w Limanowej. - Na razie nie określają, jaki to był procent zarobionych pieniędzy. Nie operują też nazwiskami osób, dla których pracowały.
Wszystkie prostytutki podkreślały wczoraj w prokuraturze, że nie były zmuszane do świadczenia usług seksualnych. Pracować miały dobrowolnie. W takiej sytuacji stręczyciel za samo czerpanie korzyści z nierządu może iść do więzienia na trzy lata. Gdyby stosował przemoc wobec kobiet, mógłby trafić za kratki nawet na 10 lat.
W Polsce sama prostytucja nie jest karalna. Dlatego pracownice limanowskiej agencji towarzyskiej zostały przesłuchane wyłącznie w charakterze świadków. Nie grożą im żadne konsekwencje prawne. Gdy w minionych latach zamykano agencje towarzyskie w Nowym Sączu, prostytutki po złożeniu zeznań szybko przenosiły się do następnej.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+