Dla pani Elżbiety (imię na jej prośbę zmienione) to były chwile grozy. We wtorkowy wieczór dowiedziała się od swojego syna, że ten o mały włos nie został porwany.
Samochód się zatrzymał
Dwunastoletni Kamil szedł ul. Lubelską od strony Okrzei, zobaczył samochód z niemiecką rejestracją, jadący z przeciwka, od strony Promienia. Skręcił w ul. Baczyńskiego, tam się zatrzymał.
Chłopiec jak gdyby nigdy nic szedł dalej. Kiedy był w pobliżu, zobaczył uchylone okno od strony pasażera. W środku siedział mężczyzna w okularach i z brodą.
Wyciągnął kartkę, na której było napisane: „Moja oferta dla ciebie: wsiądź do samochodu, a pokażę ci...”. Dalej Kamil już nie czytał. Zapamiętał jedynie, że na kartce była napisana jakaś suma, a jedną z propozycji miał być wyjazd do Niemiec.
Trzeba być czujnym
- Kiedy mi to opowiadał czułam, że nogi się pode mną uginają, aż serce w środku zamarło - opowiada pani Elżbieta. - Kamil szedł do kolegów, kiedy zaczął biec ci go już widzieli. Myślę, że był już bezpieczny. Pomyślałam jednak, co by się stało, gdyby ktoś wciągnął go do samochodu? Nawet nie chcę sobie teraz tego wyobrażać.
Kobieta postanowiła poinformować o całej sytuacji policję. - Robię to tylko po to, żeby mieli na uwadze, że takie rzeczy się dzieją w mieście. Może tego faceta już nie dorwą, ale niech wszyscy będą czujni - podkreśla. - Chciałabym to nagłośnić, żeby ostrzec też innych rodziców. Wiadomo, że nikt dwunastolatka za rękę nie będzie prowadzał, ale
trzeba być czujnym. Sama nie pozwalam teraz Kamilowi wychodzić nigdzie po ciemku. Jak gdzieś idzie, to tylko w towarzystwie co najmniej dwóch kolegów. Nie mogę przestać myśleć o tym, co by się stało.
Ręka na pulsie
Na początku tego roku w samym centrum doszło do kilku napaści, o czym wspomina mama Kamila. - Pamiętam, że wtedy wszystkie dziewczyny panikowały, rodzice bali się o swoje dzieci. Może tym razem nie doszło do napaści, ale nie wiadomo, co mogłoby się wydarzyć. Lepiej trzymać rękę na pulsie - dodaje kobieta.
Chłopiec jest uczniem Szkoły Podstawowej nr 5. To w jej pobliżu doszło do opisywanego zdarzenia. Dyrektorka placówki Małgorzata Stodulska podkreśla, że żadne doświadczenie nie pomoże, bo nigdy nie wiadomo, jak zachowa się dziecko w podobnej sytuacji.
Ogromna rola rodziców
- Mama była u mnie w tej sprawie i bardzo dobrze, że nas o tym poinformowała - podkreśla. - Po rozmowie z nią zdecydowaliśmy, że nauczyciele i wychowawcy we wszystkich klasach będą rozmawiać z uczniami o tym, jak powinny zachować się w podobnych sytuacjach. Nie tylko w szkole, czy w pobliżu, ale także po zajęciach. Duża rola rodziców jest w tym, żeby uświadamiali dzieci, jak należy się zachować. Że nie można rozmawiać z obcymi, reagować na ich zaczepki i absolutnie nigdy nie wsiadać do obcych samochodów. Rodzice powinni także wiedzieć co się dzieje z ich dziećmi, gdzie się podziewają.
Dzieci są ufne
Lucyna Hoffmann - Czyżyk, psycholog podkreśla, żeby nie panikować, ale zachować zdrowy rozsądek.
- Dzieci są generalnie dosyć ufne, ale trzeba je nauczyć, że nie każdy dorosły jest przyjacielem. Jeśli doszło do takiej sytuacji dziecko powinno jak najszybciej odejść i poinformować kogoś dorosłego. Gdy taka sytuacja miała miejsce w pobliżu szkoły, dyrekcja i nauczyciele muszą o tym wiedzieć.
Dla mamy i taty
Uczul dziecko, że jeżeli dorosły wzbudza w nim strach, proponuje słodycze, prezenty, podwiezienie, wypytuje o to, gdzie dziecko idzie czy gdzie mieszka, pociecha ma prawo milczeć, ignorować obcego.
Złapany – ma prawo gryźć, kopać, krzyczeć.
Naucz dziecko, że może powiedzieć o zaczepce przechodzącej obok osobie albo wejść do sklepu.
Ważne, by dorośli mieli wiedzę o tym, gdzie ich dziecko przebywa. Nawet jeśli wydaje się bardzo samodzielne.