Sprawców było dwóch to bezsporne. Proces jednego z nich skończył się dziś we wrocławskim sądzie. Sebastian W. jest oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Drugi uczestnik dramatu to Paweł J. Jeszcze nie stanął przed sądem, bo wiele miesięcy ukrywał się za granicą i dopiero niedawno go złapano. On był znacznie bardziej agresywny i brutalny od Sebastiana. Tak wynika z nagrań miejskiego monitoringu – głównego dowodu w tej sprawie.
Paweł J., pojawił się dziś w sądzie. Zeznawał jako świadek. Kilka razy przepraszał rodzinę Gracjana. - Wiem, że jest wam ciężko - mówił. Z jego relacji wynika, że wszystko zaczęło się od banalnego incydentu. Był na dyskotece, rozmawiał z kimś, a Gracjan potrącił go i wylał piwo pomieszane z wódką, które pił Paweł.
Jakiś czas potem obydwaj pojawili się na dworze. Tam dołączył Sebastian W. Z relacji Pawła J. wynika, ze to Gracjan dążył do starcia. Ale nagrania z kamer oskarżenie interpretuje inaczej. Że Gracjan chciał odejść. Oskarżenie zwraca uwagę, że miał wtedy uszkodzony bark i nie mógł ruszać jedną ręką. Tym bardziej wątpliwe jest, by chciał się bić. Z nagrań wynika, że kilka razy był uderzony i to tak mocno że upadał na ziemię. W biciu uczestniczył też Sebastian. Choć on sam twierdzi, że tylko raz uderzył pięścią ofiarę. Na pewno był mniej zaangażowany w walkę z Gracjanem. Obrona twierdzi nawet, że dużo mniej.
Szarpanina zaczęła się pod klubem, a potem jej uczestnicy przenosili się w inne miejsca. Na monitoringu widać jak Gracjan próbuje odejść. Wywraca się pod wpływem ciosów i wstaje. Wreszcie Paweł J. przewraca go na ziemię i z całej siły kopie po głowie. Nieprzytomny Gracjan został na ulicy, na torach tramwajowych przy Szewskiej.
- Usłyszałem jak głowa mu strzeliła. Uderzył w szynę tramwajową – relacjonował Paweł w prokuraturze już po swoim zatrzymaniu. Dziś w sądzie odczytano jego wyjaśnienia. Tłumaczył, że „wpadł w amok”, bo Gracjan obraził jego zmarłą matkę. Paweł zostawił ofiarę na torach tramwajowych na Szewskiej. Jakimś ludziom, których wziął za znajomych Gracjana” powiedział „żeby go pozbierali”. I poszedł sobie.
ZOBACZ TAKŻE: Brutalna przemoc we wrocławskim klubie. Oto, co robią ludzie z półświatka