– Ks. Roman B. wyjechał, nie ma go w Puszczykowie. Jego przełożeni nie mają wiedzy, gdzie obecnie przebywa. Nie ma z nim kontaktu – mówi mec. Krzysztof Wyrwa, pełnomocnik zakonu.
O ks. Romanie "Głos" pisał w styczniu tego roku. Zrobiło się o nim głośno w całej Polsce za sprawą dziennikarzy, którzy ujawnili, że mimo iż duchowny został skazany i odbył karę więzienia za pedofilię, nadal pełni posługę kapłańską oraz może mieć kontakt z nieletnimi.
Więcej tutaj: Puszczykowo: Pedofil nadal jest księdzem
Po wyjściu z więzienia ks. Roman B. trafił do domu księży emerytów w Puszczykowie pod Poznaniem, domu, który należy do jego macierzystego zakonu chrystusowców.
W sprawie głos zabrał abp. Stanisław Gądecki, który ponaglił zakon chrystusowców do rozwiązania sprawy ks. Romana B. Chodzi o proces wydalenia go z kapłaństwa, który ciągnie się już kilka lat.
Więcej tutaj: Pedofilia w Kościele: abp Gądecki apeluje ws. księdza z Puszczykowa
Dziś księdza Romana B. nie ma już w Puszczykowie. Z naszych informacji wynika, że duchowny obawiał się linczu. Swoje obawy motywował wrogimi komentarzami w internecie. Decyzję o jego "ucieczce" miała przypieczętować pikieta zorganizowana przez mieszkańców Puszczykowa pod domem księży emerytów, gdzie mieszkał.
Roman B. prawdopodobnie wyjechał za granicę, gdzie ma bliską rodzinę.
Duchowny został skazany za kontakty seksualne z 13-latką. Miał ją więzić i wielokrotnie gwałcić. Już po odbyciu kary więzienia mógł nadal mieć kontakty z nieletnimi, m.in. przez internet.
Zobacz też: Pedofilia księży: Ofiary wątpią w szczery żal hierarchów