Śmiertelna klątwa ciążąca nad rodziną Frykowskich. Królowie PRL-u, co przypłacili życiowymi tragediami

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Wojtek Frykowski w kożuchu, na planie krótkometrażowego filmu Romana Polańskiego „Ssaki”
Wojtek Frykowski w kożuchu, na planie krótkometrażowego filmu Romana Polańskiego „Ssaki” Fot. archiwum muzeum Włókiennictwa
Frykowscy żyli na całego, ale barwne wspomnienia o nich noszą piętno śmierci. Ta historia zaczyna się w nocnych lokalach Łodzi i Warszawy. Kończy masakrą dokonaną przez Charlesa Mansona

Losy tej rodziny mogłyby posłużyć za scenariusz doskonałego filmu, bo znajdziemy tu wszystko: szalone życie, wielkie pieniądze, miłość, zdrady i śmierć. A na dodatek tajemnicę i pytania, na które wciąż brak odpowiedzi.

Kto go umył?

Noc z siódmego na ósmego czerwca 1999 r. Dworek w Głuchach, posiadłość Karoliny Wajdy. Bartłomiej Frykowski właściwie tu pomieszkiwał, przyjaźnił się z Karoliną, niektórzy twierdzą, że byli parą, chociaż Wajda mówi wyłącznie o przyjaźni. Tego dnia wróciła do domu ok. godz. 22, w dworku oprócz Frykowskiego była jeszcze Katarzyna Z. oraz jej przyjaciółka. Siedzieli z Frykowskim w salonie, pili wino, rozmawiali. Jak ustalili potem śledczy, Karolina Wajda weszła do domu z zakupami, Frykowski cały czas za nią chodził, mówił coś, miał pretensję, że ta nie zwraca na niego uwagi. Był lekko podchmielony, Wajda zdenerwowana. Kiedy weszła do kuchni, Bartek Frykowski już tam siedział, nagle sięgnął do stojaka z nożami i jeden z nich wbił sobie w brzuch.

Katarzyna Z. tak opowiadała potem w śledztwie: „Karolina rozmawiała z Bartkiem w kuchni, ale nie wiem o czym. Za chwilę biegła w moją stronę: »Kasiu, Bartek pchnął się nożem«. Bartek siedział na krześle, jedna ręka mu zwisała, drugą trzymał na brzuchu. Nóż leżał na kaflowej kuchni. Nie wiem, kto go wyjął. Po chwili Bartek upadł na podłogę. Karolina zadzwoniła po policję i pogotowie”. Frykowskiego przewieziono do szpitala rejonowego w Wyszkowie, zmarł 8 czerwca nad ranem. Według Wajdy i Katarzyny Z. Frykowski sam zadał sobie cios nożem. Znajomi nie dostrzegali w nim jednak oznak depresji, w każdym razie nic nie wskazywało na to, aby planował tak desperacki krok.

Przed przyjazdem policji i pogotowia nóż, którym okaleczył się Frykowski, został umyty. Kto i dlaczego go umył? Na podłodze też nie odnaleziono żadnych śladów krwi, za to u Karoliny Wajdy lekarka zauważyła ranę przedramienia, u Katarzyny Z. niewielką ranę kciuka, wszystkie powstały na kilka dni przed tragedią. Wątpliwości budzą także billingi, z których wynika, że Frykowski z nikim nie rozmawiał, nie wykonywał żadnych połączeń, tymczasem są osoby, które twierdzą, że tego wieczoru dostały od niego esemesa.

Mord przy Cielo Drive

Śledczy sprawę zamknęli, uznali, że Bartłomiej Frykowski popełnił samobójstwo. Dlaczego? Nikt na to pytanie nie zna odpowiedzi.

Nie zna jej także Ewa Morelle, matka Frykowskiego. Wojciech Frykowski opuścił syna, kiedy ten miał zaledwie dwa lata. Ewa Morelle, kilka lat później. Ponoć autostopem pojechała w świat. Bartkiem Frykowskim zajęli się dziadkowie Frykowscy, zawsze mówił o nich bardzo ciepło. Miał 14 lat, kiedy w jego życiu znowu pojawiła się matka. Ewa Morelle zaczęła wpadać do Polski coraz częściej, chciała poznać syna, zrobić z niego artystę, wprowadzić w świat show-biznesu. Woziła młodego Frykowskiego do Warszawy, zabierała na salony, tłumaczyła, że sukces jest na wyciągnięcie ręki.

Ponoć pod wpływem Ewy Morelle Frykowski zostawił swoją wielką miłość, Anię, zanim jeszcze na świecie pojawiła się ich córka Agnieszka, znana potem jako „Frytka”, uczestniczka „Big Brothera”. Potem była piękna Monika, wielka miłość Frykowskiego. Wyjechali razem do Niemiec, Monika urodziła mu syna i córkę. Pracowała w domu opieki, on, operator kamery, cały czas czekał na swój moment.

Kiedy wrócili do Polski, ich drogi się rozeszły. I tak dochodzimy do tragicznej nocy w Głuchach. Już ta jedna śmierć na swój sposób niepokoi, a jest jeszcze jedna - w niej też jest nóż, fatum ciążące nad rodziną Frykowskich. Bo przecież Bartek Frykowski, o czym mówią jego znajomi, cały czas żył w kulcie ojca, postaci barwnej, nietuzinkowej, tragicznej.

Pewnie tysiące razy analizował to, co wydarzyło się 30 lat wcześniej, w nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 r. w Los Angeles. Policja pod adresem 10050 Cielo Drive znalazła pięć zmasakrowanych ciał. W tym ciało jego ojca. Razem z Wojciechem Frykowskim zamordowano żonę Polańskiego, 26-letnią aktorkę Sharon Tate w ósmym miesiącu ciąży, Abigail „Gibby” Folger, przyjaciółkę Frykowskiego, Jaya Sebringa, stylistę, fryzjera aktorów Hollywoodu, przyjaciela domu, oraz Stevena Parenta.

Na ścianach, podłogach kałuże krwi. Tak ciało Frykowskiego opisał biegły sądowy z biura koronera: „Wojciech »Voytek« Frykowski, mężczyzna rasy białej, 32 lata, 165 funtów, włosy blond, oczy niebieskie. 51 ran od noża, dwie rany postrzałowe, trzynaście ran na głowie od uderzeń kolbą rewolweru”.

Jak szybko się okazało, zbrodnię zaplanował Charles Manson, duchowy przywódca komuny zwanej Rodziną, miał swoich zaufanych wyznawców, którzy czcili go jako nowego Chrystusa. Bez zmrużenia oka wykonaliby każde jego zadanie: także morderstwo. Pod 10050 Cielo Drive Manson wysłał 23-letniego Charlesa Texa Watsona i trzy młodziutkie dziewczyny. Trzymał tych młodych ludzi w garści, byli mu ślepo oddani: orgie, narkotyki, alkohol i bezwzględne posłuszeństwo. Manson miał misję. W piosence Beatlesów „Helter Skelter” słyszał ponoć skierowane do siebie wołanie: „Charlie, przyślij telegram”. To był znak, że trzeba wywołać totalną wojnę między białymi a czarnymi, miała przeżyć wyższa rasa. To było właśnie zadanie dla niego.

Pięć trupów

Mord przy Cielo Drive nie był przypadkowy i nie miał nic wspólnego z wielką misją, był nadzwyczajną w świecie zemstą. A raczej miał być. Poprzednim właścicielem posiadłości był syn Doris Day, producent muzyczny Terry Melcher, mężczyzna naraził się Mansonowi: nie poznał się na jego talencie muzycznym, nie chciał wydać jego płyty. Przywódca „Rodziny” postanowił dać mu nauczkę, nie przewidział, że Melcher odsprzedał dom. W Polsce prasa miała używanie. Bo Wojciech Frykowski był w kraju symbolem bananowej młodzieży zepsutej przez pieniądze bogatych rodziców. Anna Bikont w reportażu „Scenariusz życia” przywołuje fragmenty artykułów, które chwilę po morderstwie w Los Angeles ukazały się w polskich gazetach.

„Życie Warszawy” pisało: „Prasa szerzy pogłoski, jakoby celem morderców miał być jedynie Frykowski, który rzekomo popełnia jakieś oszustwo przy zakupie większej ilości narkotyków. Na przyjęciu w willi Cielo Drive zabawa nie była purytańska. Mówi się o seansie czarnej magii połączonym z demaskowaniem czarownic, o seansie narkomańskim, o pijaństwie połączonym z orgią seksualną. Rankiem po orgii służące znalazły pięć zmasakrowanych trupów. Pani domu w bikini, nawiasem mówiąc, znajdowała się w ósmym miesiącu ciąży. Wojtek Frykowski handlował narkotykami. Uważa się go za bezpośredni powód wydarzeń tragicznej nocy”. „Panorama Północy” podała newsa, jakoby Sharon Tate i Jay Sebring należeli do sekty The Swingers, ekskluzywnego tajnego klubu narkomanów, sadystów i erotomanów. „Kultura” postawiła na Krzysztofa Kąkolewskiego, który drukował reportaże o życiu w wielkim, zepsutym świecie Hollywoodu, a potem napisał książkę: „Jak umierają nieśmiertelni”.

Jak Ojciec Chrzestny

Rodzina Frykowskich była w Łodzi legendą. Ojciec Wojciecha Frykowskiego, Jan, jawił się jako prężnie działający biznesmen. „Ojciec Wojciecha urodził się na milionera i był nim. Cokolwiek zobaczył, stawało się towarem. Pieniądze - mówiono - ścigają go nieustannie, prześladują. Miał talent posiadania, ale uważał się za człowieka pracy, który pracuje w pieniądzu” - pisał Kąkolewski. Jan Frykowski po wojnie założył w Gdańsku przedsiębiorstwo transportowe. W Łodzi miał przędzalnie, hurtownię tkanin, firmę Modne Tkaniny.

W 1950 r. zamknęli go pod pretekstem, że produkował towary dla leśnych band, był wrogiem klasowym, zupełnie niepasującym do realiów Polski Ludowej. Jego bogactwo raziło w oczy, może dlatego Kąkolewski pisze o nim niemal jak o ojcu chrzestnym: „Jego dramatem było, że aby choć w części być sobą: robić interesy, musiał łamać prawo skierowane przeciw ludziom takim jak on. Stworzył więc, jak ją nazywano, organizację zaufania, w której mieli etaty i pełnili funkcje członkowie jego rodziny i przyjaciele. Była to organizacja patriarchalna, feudalna, ale podobna w strukturze do kapitalistycznego koncernu”.

Jan Frykowski doczekał się trzech synów i to ono mieli pokierować biznesem, ale jakoś żadnemu nie było z tym po drodze. Wojciech Frykowski skończył wprawdzie wydział włókiennictwa na politechnice, ale bardziej od tkanin interesowało go artystyczne i imprezowe życie. Znalazł towarzystwo w kultowej w owych czasach łódzkiej Honoratce, w której w latach 50. i 60. spotykali się filmowcy i studenci łódzkiej filmówki, malarze, literaci i muzycy. Obok siebie Polański, Wajda, Piwowski, Hłasko, Komeda czy Kosiński.

„Pierwszy raz zobaczyłem go podczas urządzanego przeze mnie balu gałganiarzy. (...) Nie wpuściłem go wtedy, bo lubił rozrabiać, a poza tym nie miał zaproszenia, lecz później, gdy spotkałem go w jakimś barze, wystąpił z kieliszkiem wódki i tak zaczęła się nasza długotrwała przyjaźń” - wspominał Polański. Frykowski pomagał przyjacielowi, dawał Polańskiemu pieniądze na „Ssaki”, am grywał u Polańskiego jakieś epizody, ale nie przepracowywał się. Inna rzecz, że był mniej utalentowany niż towarzystwo w Honoratce, ale za to majętny. Ponoć, kiedy po imprezie wracał rano na dachu samochodu, skacowany krzyczał do idących ulicą dziewcząt: „Robotnice łódzkie! Dlaczego tak rano wstajecie?”.

„Starszawi panowie”

Frykowski, idąc za głosem serca i modą, zdał do łódzkiej filmówki, ale nigdy jej nie skończył, nie stworzył też niczego, skupił się na podziwianiu i sponsorowaniu kolegów. Ci jednak tworzyli między jedną a drugą imprezą, on nie potrafił im dorównać. Ale był duszą towarzystwa, potrafił oczarowywać kobiety, te zawsze kręciły się wokół niego, a on miał czas, żeby je adorować.

„Ewa Frykowska była jedną z tych pięknych kobiet z Honoratki, które pozwalały żywić się złudzeniami, że zapyziała Łódź jest wciąż ziemią obiecaną, a też przynależy do świata Zachodu. Kobiecość, seksowność, długie nogi, kreowała się na Brigitte Bardot, radość życia i świetny zmysł obserwacji. Wszyscy ją lubili. Jej anegdoty się powtarzało. Gdy się poznali, on był na politechnice, ona w II klasie liceum. Wojtek obronił ją na balu politechniki przed bandą chuliganów, która ją otoczyła. Innym razem - jak mówią - złamał jej nos, bo z kimś zatańczyła, pobił ją, bo się do kogoś uśmiechnęła” - pisze w swoim reportażu Anna Bikont.

Sama Ewa Frykowska (później Morelle) tak wspominała w swojej książce „Słodkie życie”: „Ci starszawi panowie odmładzali się, studiując w Szkole Filmowej. Prowadzili rozwiązły tryb życia. Kręcili się w pobliżu naszego gimnazjum. Nam, dziewczynom, to imponowało. (...) Pomagali wyzwolić się spod jarzma zaściankowej mentalności naszych rodziców”.

Tymi wyzwolicielami czy starszymi panami byli Marek Piwowski, Roman Polański, Andrzej Wajda, Krzysztof Komeda i Frykowski właśnie. Mieli niewiele ponad dwadzieścia lat, ale dla gimnazjalistek to sporo. Ewa wyszła za Wojtka po trzech latach znajomości, urodziła mu syna Bartłomieja. Potem została modelką Domu Mody „Telimena”, zostawiła też w końcu Frykowskiego, bo ją bił.

Frykowski długo nie płakał po tej stracie, w 1963 r. ożenił się ponownie, tym razem z Agnieszką Osiecką, poetką i studentką reżyserii w Łodzi. Osiecka była ponoć Frykowskim zauroczona, ale inna rzecz, że kobiety go uwielbiały, oczywiście wtedy, gdy ich nie bił. „Przez parę tygodni byłam zakochana jak głupia koza. Serce mi skakało jak na zabawie. Bez wahania rzuciłam się w mętne bajoro życiorysu Wojtka Frykowskiego” - wspominała potem.

Nie byli z sobą zbyt długo, Frykowskiego męczyło samo patrzenie na to, jak żona pracuje. Właściwie rozstali się już po roku, Frykowski nie mógł znaleźć sobie miejsca, w 1967 r. wyjechał do Paryża. Dołączył do Polańskiego i Jerzego Kosińskiego, których twórczość była już znana i nagradzana. Z Francji Frykowski do Ameryki”. Co było potem już wiemy...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl