- Nie składam broni. Wyrok sądu I instancji jest jak wizyta u lekarza pierwszego kontaktu. Gdy nie pomaga, to trzeba iść do specjalisty. Dlatego będę składała apelację - mówiła.
Nie kryła rozczarowania, że sąd rozpatrując sprawę, zajął się wyłącznie kwestią ogólnych procedur, a pominął sprawę jej matury i czterech punktów, które, jej zdaniem, powinna dostać, a nie otrzymała.
- Została oddalona nasza prośba o przesłuchanie w tej kwestii niezależnych ekspertów - biologów - zauważył ojciec maturzystki. Jasiewicz przede wszystkim domagała się ponownej weryfikacji matury i nie zgadzała się z niezaliczeniem odpowiedzi na egzaminie z biologii na maturze w ub.r. Z tego powodu zaraz po maturze nie dostała się na wymarzone dzienne studia stomatologiczne.
Jasiewicz nie kryła, że od dziecka o nich marzyła. I to na Uniwersytecie Jagiellońskim.
- Moi rodzice pracują w tym zawodzie, to nasza rodzinna tradycja - mówi dziewczyna. Studiować musi zaocznie, bo 73 proc. z rozszerzonego egzaminu maturalnego z biologii nie zapewniło jej miejsca w gronie studentów dziennych. Zabrakło jej jednego punktu.
Jasiewicz twierdziła, że wynik, który jej przyznano, nie odzwierciedlał tego, co napisała w arkuszu maturalnym.
Ponieważ w Polsce maturzyści nie mogą podważyć oceny matury w sądzie, pozwała Skarb Państwa o naruszenie dóbr osobistych.
Dlaczego nie Centralną Komisję Egzaminacyjną? Bo CKE nie ma osobowości prawnej. W poniedziałek w krakowskim Sądzie Okręgowym zapadł wyrok w sprawie. Sędzia Ewa Olszewska orzekła, że brak jest jakichkolwiek przesłanek wskazujących, że doszło do naruszenia dóbr osobistych maturzystki. Oparła się w tej materii na zeznaniach pracowników Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie.
Sędzia zauważyła, że sugerowanie, iż do takiego naruszenia dóbr doszło, to jest próba obejścia przepisów ustawy o systemie oświaty.
- A one mówią, że wynik egzaminu maturalnego jest ostateczny - przypomniała sędzia Olszewska. Nie zgodziła się także z twierdzeniami Kingi Jasiewicz, że praca maturalna to rodzaj twórczości naukowej chronionej przepisami.
- To błędna interpretacja, bo egzamin maturalny jest formą komisyjnej oceny wiedzy ucznia. I to wprost wynika z przepisów rozporządzenia - powiedziała sędzia Olszewska.