Stefan Anhem wie, jak wzbudzić grozę. Najpierw ktoś w pralni na parterze taniego bloku znajdzie ciało małego Syryjczyka wrzuconego do pralki. Fala radości rozleje się wśród szwedzkich rasistów i neonazistów. Co ciekawe, sami podpalą swoją siedzibę, a wszystko po to, by wzbudzić nienawiść do imigrantów.
Czytelnik szybko jednak zorientuje się, że śmierć Syryjczyka była tylko dziełem chorego umysłowo zabójcy, zaś problem odradzającego się nazizmu jest bardzo prawdziwy, a szwedzcy wielbiciele faszyzmu nie zawahają się podnieść ręki na policjantkę na służbie.
Znany już z wcześniejszych kryminałów Fabian Risk tym razem będzie musiał nawet wystąpić w stroju Adama w klubie swingersów, będzie walczył o odbudowanie relacji z córką, którą postrzelił bandyta, aż zapadła w śpiączkę, wreszcie okaże się, że i jego syn do świętych nie należy. Zatem sprawy osobiste policjantów, na czele z alkoholizmem szefowej, też mają w „Motywie X” poczesne miejsce. A jednocześnie czytelnik zdaje sobie sprawę, że tylko cud może naprowadzić szwedzkich policjantów na ślad zabójcy psychopaty. Bo co kieruje jego ruchami, dowiaduje się znacznie wcześniej. I to też świetnie opisany element tej kryminalnej układanki.
Natężenie czystego zła w połączeniu z rasizmem i neofaszyzmem daje podczas lektury „Motywu X” niezły ładunek emocji. Dobrze, że to tylko książka.
