Ano jak zwykle – o zagadce zbrodni. Ale co tam zamordowany młody mężczyzna, kiedy czytelnik tak naprawdę woli ekscytować się prywatnym życiem komisarz Leny Rudnickiej. A to ma na swój sposób barwne. Bo to i wypić lubi i seks przygodny uprawiać, a że w domu czeka mąż? Samo życie. Odwrócenie ról przypisanych zwykle w kryminałach facetom to jedna z zalet kryminałów Kingi Wójcik. Reszta to oczywiście dobrze znane schematy i klisze, ale w końcu czyż nie o to nam chodzi? Ma być trup i przedzieranie się przez sieć kłamstw, by dotrzeć do odpowiedzi na pytanie: kto zabił?
W powieści „Poryw” trupów i tajemnic będzie nieco więcej, nie przysłonią one jednak postaci głównej bohaterki, która w dodatku jak przystało na dobry kryminał, musi jeszcze szkolić kryminalnego debiutanta, w dodatku syna komendanta. Zatem okazji do ciętych dialogów i błyskotliwych ripost nie brakuje. Może w gmatwaniu zagadki Kinga Wójcik zbliżyła się nieco niebezpiecznie do brazylijskiej telenoweli, ale czyż można mieć jej to za złe? Wszak jakaś oryginalność w tym zapisie zbrodni i policyjnego śledztwa być musi.
„Poryw” to świetna rozrywkowa lektura i to dla obu płci. Bo któraż z czytelniczek nie chciałaby mieć tak barwnej pracy jak Lena Rudnicka, a który czytelnik choć przez chwilę nie pomarzy o bliższym spotkaniu z taką ostrą i inteligentną babką. Tylko czy ona by chciała?
Czytaj też: Hanna Greń – Więzy krwi. Kto zgwałcił 23-latkę?
Czytaj też: Katarzyna Bonda, Bogdan Lach - Motyw ukryty. Zbrodnie, sprawcy i ich ofiary. Z archiwum profilera
Czytaj też: Remigiusz Mróz – Lot 202. Porwanie samolotu z premierem na pokładzie
