Święta? To jeszcze nie koniec świata! Poradnik dla zabieganych

Dorota Kowalska
Opracowanie:
123RF
Zabiegani, zestresowani, bo pieczenie, gotowanie, sprzątanie, wreszcie prezenty - je też trzeba przecież kupić. Z czasem dopada nas zwątpienie, poczucie, że życie nas przerasta, że nie dajemy rady. Już nie czekamy na choinkę i Boże Narodzenie, marzymy tylko o tym, żeby ten cały świąteczny galimatias wreszcie się skończył. A może warto się na chwilę zatrzymać? Nie wszystko musi być idealnie wypucowane, ugotowane, zapakowane. Święta trwają dwa dni. Nie zapominajmy, co w nich jest najważniejsze.

Spis treści

Te nasze poranne spacery to już codzienny rytuał. Dokładnie o godzinie 7 rano wchodzimy do lasu. Ja z Filą, mieszańcem w sędziwym już wieku, Mariannie towarzyszy Nero, też mieszkaniec, też straszy już pan, i Maria z Ronim. Roni dzięki Marii dostał drugie życie - jego pani zmarła i gdyby nie ona, pewnie trafiłby do jakiegoś schroniska albo przytułku dla zwierząt. Nasze psiaki uwielbiają te wspólne przechadzki. Fila i Nero znają się od 15 lat, chętnie przyjęły Roniego do swojego stada, a on - z racji tego, że jest młodszy, duży, w sile wieku - wziął sobie za punkt honoru bronić starszych państwa. Kiedy więc zbliżają się inne psy, wybiega przed wszystkich, staje na środku ścieżki i unosi uszy, jakby ostrzegał: „Żadnych zaczepek, bo będziecie mieli ze mną do czynienia”.

Kiedy Fila albo Nero zostają z tyłu, on też przystaje, spogląda na nie i czeka. Nasze psy biegają, a my gadamy: o tym, co która ma tego konkretnego dnia na głowie, co u znajomych, co w pracy, co w polityce - o tym, niestety, często i głośno. Ostatnio jednak o świętach. Kilo uszek za 70 złotych! Słyszał to kto?! Marianna pierogi lepi w Wigilię, sałatka jarzynowa też musi być. Barszcz, ryba - dużo tego, ale da radę. Do Marii przyjeżdża rodzina. Nerwowa. Bo trzeba dom przygotować, stół wigilijny nakryć. No i jeszcze prezenty. - Kupiłam - oznajmiła triumfalnie. Dwie lalki dla dziewczynek, które będą u niej w Boże Narodzenie. Piękne, własnoręcznie robione. Sklep jest tu niedaleko, przed „Bokserkiem” - sklepem zoologicznym, w którym zaopatruje się cała dzielnica. - To trzeba koniecznie zobaczyć! - przytakuję.

Tylko co kupić rodzicom? Co dziecku? Mężowi? Znajomym też warto byłoby coś położyć pod choinką. - Rodzicom może kubki, takie metalowe? Widziałam w kilku sklepach, bardzo ładne - to Marianna. - Tylko nie kubki! - wchodzi jej w słowo Maria. - Więc co? - pytam, bo też nie mam pomysłu. Maria wzrusza ramionami. Sama nie wie. Ale co tam prezenty! A sprzątanie, a gotowanie? Uszka kupić, czy samemu robić? - Dziewczyny, zobaczycie, za chwilę na naszych spacerach będziecie opowiadać, jak było na świętach. Zleci - pociesza Marianna.

No właśnie! Święta Bożego Narodzenia to jeden z najpiękniejszych momentów w roku, a przy okazji ogromny stres. Bo zakupy, pieczenie, smażenie, prezenty, wielkie sprzątanie, a przecież obok toczy się normalne codzienne życie: biegamy do pracy, pomagamy dzieciakom w odrabianiu lekcji, prowadzimy dom. Wcześniej czy później dopada nas zwątpienie, poczucie, że życie nas przerasta, że go najnormalniej w świecie nie ogarniamy, że jesteśmy do niczego, bo inni jakoś dają radę. Już nie czekamy na święta: marzymy tylko o tym, żeby ten cały świąteczny galimatias wreszcie się skończył. Radość? Gdzie tam! Raczej potworne zmęczenie, poirytowanie, wkurzenie - żadnego bożonarodzeniowego uniesienia.

Więc trudno się dziwić, że co roku, tuż przed świętami, w niemal wszystkich kobiecych magazynach pojawiają się teksty pod znaczącym tytułem: „Jak doczekać świąt i nie zwariować”, gdzie swoimi radami dzielą się psychologowie, blogerzy, gospodynie domowe. Wiedzieć, co robić Marta, najlepiej zorganizowana osoba, jaką znam, mówi krótko: Dobry plan to podstawa, zupełne minimum. Zawsze to robię. Rozkładam sobie pracę na trzy tygodnie przed świętami. Dokładnie zapisuję, co którego dnia zrobię, potem zrobione skreślam. Powiem szczerze: bez tego planu bym poległa. Wystarczy kalendarz, długopis i bliscy. Tak, tak, do planowania siadamy z mężem i dzieciakami, bo w przygotowania do świąt powinniśmy zaangażować całą rodzinę. Nie zgrywamy Zosi Samosi, tylko dzielimy się obowiązkami: każdy bierze na siebie tyle, na ile pozwalają mu czas i umiejętności. Co powinniśmy zaplanować? „(…) Skoro zbliża się gorący okres przedświąteczny, czekają cię dodatkowe zadania; zrób szczegółowy grafik prac, z podziałem na tygodnie i dni. Wystarczy miesiąc, by bez zbytniego pośpiechu i forsowania się doprowadzić do ładu mieszkanie i przygotować wigilijną kolację. Podziel zadania, jakie cię czekają, na trzy główne kategorie: sprzątanie, zakupy spożywcze oraz zakupy dekoracji i prezentów. Jasno określ cele w każdej z kategorii. Niech będą one realne: nie zakładaj, że wyszorujesz szczoteczką do zębów listwy przypodłogowe w całym mieszkaniu, ale raczej że pozbędziesz się kurzu z zakamarków i zrobisz selekcję w garderobie. Wybierz konkretny dzień i godzinę, kiedy zaczniesz realizować swój plan. Dopasuj go do rozkładu dnia - uwzględnij wszystkie jego stałe punkty, tak aby nie kolidowały z grafikiem przedświątecznych prac. Spójrz na kalendarz - sprawdź, czy w ciągu miesiąca przed świętami nie masz zaplanowanych nadzwyczajnych wydarzeń, np. wyjazdu służbowego. Na wypadek nagłej niedyspozycji przygotuj plan B (poproś o pomoc przyjaciółkę, siostrę lub mamę). I jeszcze bardzo ważna sprawa: po ukończeniu każdego etapu sprzątania czy przygotowań nagrodź siebie za wysiłek i osiągnięcie celu. Zaś w trakcie prac dostrzegaj miłe rzeczy, które cię spotykają, np. pieczenie pierników z dziećmi, kupowanie prezentów, ubieranie choinki, a nie koncentruj się jedynie na liście zadań do wykonania” - pisała swego czasu Edyta Żółtowska- -Górska, psycholog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Wyszkowie, w gazecie „Skarb”.

Bardzo cenne rady, tyle tylko, że nie wszyscy mają miesiąc na świąteczne przygotowania, więc jeśli dajemy sobie dwa tygodnie - niech to będzie 14 dni, ale dobrze zaplanowanych. Trzymając się planu, będziemy wiedzieć, kiedy sprzątamy, kiedy jedziemy na zakupy, kiedy bierzemy się za pieczenie ciast. Poczujemy się pewniej i nie będziemy mieli owego wrażenia „nieogarniania” rzeczywistości. Nasi bliscy też będą wiedzieli, na czym stoją, i tak rozplanują czas, żeby aktywnie włączyć się w przedświąteczne przygotowania, skupią się na pomaganiu, a nie oglądaniu naszej naburmuszonej miny. - Zawsze wciągam w prace domowe rodzinę. Mąż wie, że do niego należy kupienie choinki, wyszorowanie łazienki i ubikacji. Robi też zakupy, ale to ja przygotowuję listę - wybucha śmiechem Marta. - Dzieci, już w wieku nastoletnim, też wiedzą, że posprzątanie pokoi to ich zadanie. Córka pomaga w gotowaniu, syn z mężem odkurzają - wylicza. I dodaje, że rodzina nie narzeka, nie kręci nosem, chętnie się w te przygotowania włącza.

Ale też potem, gdy zasiadają do wigilijnego stołu, wszyscy mają poczucie, że to ich wspólne święta, że przygotowali je razem.

Prezent z pomysłem

Według najnowszego badania IBRiS tegoroczne wydatki świąteczne przeciętnego gospodarstwa domowego wyniosą 1575,95 zł - to wzrost o około 8 proc. w porównaniu do roku ubiegłego. I najwyższy wynik w ostatnich pięciu latach, co w opinii autorów raportu może być efektem inflacji, ale także większej gotowości do świątecznych wydatków. Co ciekawe, jak zauważono w raporcie, chociaż kwota przeznaczana na święta rośnie, zmienia się struktura wydatków. Prezenty są dla respondentów mniej ważne niż kiedyś - w tym roku Polacy przeznaczą na nie 51 procent budżetu świątecznego, podczas gdy w 2023 roku było to 66 proc. To prawda, część osób czy rodzin rezygnuje z robienia sobie prezentów, bo drogo, bo kłopot. Nie wszyscy jednak.

Robienie prezentów też warto zaplanować. Nic prostszego: nazwisko, a obok pomysł na prezent. Znam rodziny, w których mówi się otwarcie, co chciałoby się dostać pod choinkę. To mocno ułatwia sprawę. Ale jeśli takiego zwyczaju nie ma, wymyślmy prezenty takie, na które nas stać, bez brania „chwilówek”. Jeśli mamy taką możliwość, kupujmy prezenty przez internet. Unikniemy wtedy tłumu, nerwów i spontanicznych zakupów, bo wiadomo, że w galeriach handlowych zawsze wydamy więcej niż zamierzaliśmy.

A jeśli już zostaje nam sklep, to wchodzimy, kupujemy i wychodzimy bez żadnego rozglądania się na boki (patrz sąsiednie witryny sklepowe). Żeby nie komplikować życia sobie i innym, można umówić się na przykład, że dorośli dostają po jednym prezencie, i ustalić, kto komu go kupi - wtedy można zrobić jeden droższy prezent, a nie kilka tańszych. Każdy z dorosłych może też wysunąć własne dwie propozycje tego, co chciałby otrzymać. Kupujący sam decyduje, który wariant wybierze, tak żeby była choć odrobina niespodzianki. Ale plus takiego rozwiązania jest taki, że każdy pod choinkę dostanie to, co jest mu potrzebne albo co sprawi mu radość.

Warto też ustalić limit cenowy na pojedynczy prezent, żeby nie było krzywych spojrzeń czy dających do myślenia westchnień. Ci, którzy dysponują wyobraźnią, zdolnościami manualnymi i wolnym czasem, mogą własnoręcznie przygotować prezenty świąteczne. Wiadomo, że taki prezent dla babci czy dziadka będzie dużo cenniejszy niż kolejny szalik, sweter czy brożka. I naprawdę, czasami świetnym prezentem będzie zdjęcie w stylowej oprawce czy inny drobiazg „z pomysłem”.

Oczywiście, najlepiej świąteczne prezenty kompletować cały rok, kupując je na przykład na wyprzedażach, ale bądźmy realistami: większość z nas nie ma do tego głowy wczesną jesienią czy latem. Dobrze jednak, jeśli pomyślimy o prezentach przynajmniej miesiąc przed świętami, bo najgorsze, co możemy zrobić, to wbiec do galerii handlowej w przeddzień świąt i kupować, co nam wpadnie pod rękę, byleby było.

A gdybyśmy chcieli wiedzieć, co pod choinkę kupują nasi sąsiedzi, otóż z tych samych badań IBRiS wynika, że w tym roku najczęściej pod choinką pojawiać się będą kosmetyki, które na prezent ma zamiar kupić 38,5 proc. badanych. Zabawki kupi 33,9 proc. ankietowanych, 30,8 proc. słodycze, 29,1 proc. ubrania, a 24,2 proc. sprzęt elektroniczny (tablet, telefon, komputer, konsola); książki kupi na prezent 21,8 proc. respondentów, 17,5 proc. wyda pieniądze na biżuterię, 10,3 na karty podarunkowe, a 7,8 proc.na gry komputerowe. Z kolei 26,5 proc. respondentów ma zamiar podarować gotówkę.

Zakupy z listą w ręku

Tu także potrzebny jest plan. Zanim go stworzymy, musimy wiedzieć, co podamy na wigilijną kolację. Z najnowszego raportu ASM SFA wynika, że wartość świątecznego koszyka zakupów wzrosła o 4,58 proc. - Między grudniem 2023 a 2024 w największym stopniu podrożały soki, czekolada i niektóre przyprawy. W najmniejszym stopniu drożały kawa i słodkie napoje, ale są też takie produkty, których ceny spadły - wskazał Kamil Kruk z ASM. Wymienił wśród nich majonez, masę makową i filety śledziowe. Więc nie szalejmy z potrawami! W ten wieczór na stole powinny znaleźć się wszystkie płody ziemi, a dań wigilijnych powinno być dwanaście. Każdego z nich trzeba spróbować, bo wówczas będzie sprzyjało nam szczęście przez cały rok - tak głosi tradycja. A skąd się ona wzięła?

Liczba potraw serwowanych podczas wigilijnej wieczerzy kształtował się od wieków. Nasi przodkowie nie zastawiali stołu aż tak suto. Dawniej wierzono, że na stole powinna być nieparzysta liczba dań. To miało przynieść domownikom szczęście. Liczba potraw była oczywiście ściśle powiązana ze statusem społecznym rodziny. Najubożsi pozwolić mogli sobie jedynie na siedem dań, bogatsza szlachta przygotowywała ich dziewięć. Liczby te nie były przypadkowe: siedem jest przecież dni w tygodniu, a dziewięć chórów anielskich. Jedenaście wigilijnych dań podawano tylko na magnackich dworach.

Z czasem tradycja ulegała zmianie; dziś najbardziej przezorne gospodynie skrupulatnie wyliczają dwanaście niezbędnych na wigilijnej uczcie potraw. Dwanaście ma symbolizować liczbę apostołów, którzy razem z Jezusem zasiadali do ostatniej wieczerzy. Choć to raczej wspomnienie kojarzone ze świętami wielkanocnymi, w polskiej tradycji wpisało się też do bożonarodzeniowych zwyczajów. Poza tym dla naszych przodków liczba ta symbolizowała bogactwo. Nie wszyscy jednak aż tak skrupulatnie trzymają się tra- dycji. Nie musimy serwować aż tylu wigilijnych posiłków.

W wielu domach podaje się barszcz z uszkami albo zupę grzybową, do tego pierogi, karpia, kapustę z grochem i oczywiście kompot z suszonych owoców. I, mówiąc szczerze, wszyscy i tak są najedzeni. - U mnie na Wigilię jest dwanaście dań, ale liczę każdy składnik. Czyli barszcz z uszkami to dwa dania, ziemniaki z rybą po grecku też dwa, i tak nazbiera się tego sporo - tłumaczy Irena, która od lat przygotowuje Wigilię w swoim domu.

Właśnie! Trzeba policzyć tak, żeby dobrze wyszło i problem z głowy. Kiedy już mamy menu, robimy listę zakupów. Spisujemy produkt po produkcie, dokładnie tyle, ile będzie nam potrze-ba. Jak pokazuje doświadczenie, i tak kupimy wszystkiego za dużo. Bez kulinarnych maratonów Dla wielu kobiet już sama myśl o staniu przy garach, pichceniu, smażeniu i pieczeniu bywa męczarnią. Generalnie szkoły są dwie: jedni gotują wcześniej, inni wszystko albo prawie wszystko w Wigilię. Ewa razem z mężem, bo Marek świetnie gotuje, należą do tej pierwszej grupy. - Pierogi, uszka lepimy jakieś dwa tygodnie przed świętami - mówi. Wszystko potem mrożą, wyciągają w Wigilię, wrzucają na gotującą się wodę i gotowe. - Czasami też wcześniej przygotowuję bigos, bo jemy go na święta. Wcześniej także piekę ciasta - dodaje Ewa.

Nie ona jedna wychodzi z założenia, że nie ma sensu wszystkiego zostawiać na ostatnią chwilę. - Chociaż mam w pracy koleżanki, które biorą przed świętami trzy dni wolnego i nie wychodzą z kuchni - wzrusza ramionami Ewa. - Potem same przyznają, że mają kompletnie dość. Do stołu wigilijnego zasiadają zmęczone, zero radości ze świat - dodaje. I trudno się dziwić: trzydniowy kuchenny maraton każdego powaliłby z nóg.

Kucharenka na swoim blogu pisze tak: „Już na początku grudnia można sobie powypiekać małe pierniczki, do 6 grudnia jest też czas na nastawienie piernika staropolskiego, który będzie sobie dojrzewał do świąt, można też przygotować susz do kompotu, żeby potem za nim nie biegać. A co można przygotować wcześniej i zamrozić? O, lista jest całkiem długa: pierogi i uszka albo nawet tylko sam farsz do nich - zawsze to przynajmniej część pracy z głowy - barszcz, zupę grzybową, warzywa podduszone do ryby po grecku. Kapustę z grzybami również można przygotować wcześniej i zamrozić. Ponowne jej odgrzanie na święta tylko polepszy jej smak. Makowce mrożą się bardzo dobrze, ale możecie też zamrozić samą masę makową, która przyda się do ciasta, kutii i klusek z makiem. Ten szybki piernik też dobrze się zamrozi, ale bez powideł i polewy - to trzeba zostawić już na same święta. Sernik generalnie też można zamrozić, ale to już zależy od typu, który przygotujecie. Klasyczny, ciężki mrozi się bardzo dobrze, dobrze sprawdzi się na pewno kajmakowo-orzechowy lub malinowy. Nie polecałabym jednak mrozić lekkich i puszystych serników. Bigos i gołąbki śmiało można przygotować wcześniej i zamrozić. To wszystko, jak widzicie, można sobie ugotować już wcześniej i mieć z głowy. Polecam”.

Kucharenka ma rację, bo trudno byłoby zrobić to wszystko dzień przed Wigilią. To właści-wie zupełnie niemożliwe! Jest też inny sposób praktykowany w wielu polskich rodzinach: solidarne dzielenie się robotą. I tak, jeśli zapraszamy do siebie na Wigilię rodziców, teściów, brata, siostrę z rodzinami prosimy, że mama zrobiła bigos, siostra kapustę z grochem, a brat (czy raczej jego żona) kutię i tak dalej. Przygotowanie jednej potrawy nikogo nie zmęczy, a nam będzie znacznie lżej. Kolejna sprawa: w pierwszy dzień świąt wcale nie musimy stać przy garach.„Nie wiem jak u Was w domach, ale u mnie nigdy nie robiło się specjalnie osobnego obiadu w dzień Bożego Narodzenia.

Generalnie każdy zajadał się tym, co zostało po Wigilii, plus do tego były już zrobione gołąbki, bigos i czasem tata wrzucał zamarynowane mięso do piekarnika. I takie coś też Wam polecam. Bo jak człowiek się tyle naprzygotowuje na Wigilię, to w Boże Narodzenie mało komu będzie się chciało myśleć o odpowiedzi na odwieczne pytanie: co na obiad? Darujcie sobie to i przygotujcie się zawczasu. No, to możemy przejść do organizacji” - pisze Kucharenka. To prawda: w wielu domach pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia to tak zwane dojadanie resztek, chociaż „resztek” to chyba złe określenie, bo przecież wigilijny stół to same pyszności, z których kilogramy po kolacji wylądują w lodówce.

Czekać do następnych świąt nie będą, więc warto zrobić z nich pożytek 25 grudnia.

Nie wszystko musi być „na błysk”

Świąteczne sprzątanie to też tradycja, niemal taka sama, jak kolacja wigilijna czy pasterka. Jak wynika z zeszłorocznego badania „Narodowe sprzątanie Polaków” Grupy INCO, przed Bożym Narodzeniem za odkurzacz i szmatę chwyta 77 proc. Polaków, a co czwarty na pucowanie mieszkania czy domu poświę-ca nawet kilka dni. Chociaż, umówmy się, wcale za tym nie przepadamy. 47 proc. Polaków zabiera się za sprzątanie w tygodniu świątecznym, 28 proc. zaczyna już na początku grud- nia. Większość z nas sprząta sa- modzielnie, ale spora grupa (10 proc.) na co dzień lub okazjonalnie korzysta z usług firm sprzątających. W co czwartej rodzinie w szykowanie mieszkań do świąt zaangażowani są najmłodsi.

Dobrze, czyste mieszkanie zawsze poprawia humor, nie popadajmy jednak w paranoję. Jedni sprzątają częściej, inni rzadziej, ale jednak nasze mieszkania nie przypominają piwnic. Więc zróbmy tyle, ile zdołamy. Oczywiście, jeśli mamy czas, możemy porządnie odkurzyć, umyć, wyczyścić - jeśli zrobimy to teraz, będziemy mieć problem z głowy i nie chwycimy za szmatę zaraz po sylwestrze. Ale wiadomo przecież, że święta Bożego Narodzenia to ogrom innych obowiązków, więc jeśli mamy z powodu sprzątania nie sypiać po nocach - darujmy sobie. Zetrzyjmy kurze, wytrzepmy dywany, umyjmy podłogi. Okna, szafy, szafeczki - to wszystko może poczekać. Ale jeśli już chcemy odstawić mieszkanie „na błysk”, zaplanujmy to wcześniej. Niektórzy radzą sprzątanie rozłożyć na pięć tygodni - można i tak.

Na pewno z gruntownymi porządkami nie ma co czekać do ostatniej chwili. Kiedy już posprzątamy, warto pomyśleć o świątecznych przystrojeniu naszego domu. Tu też przydaje się zdrowy rozsądek, bo zamiast co roku kupować kolejne wy- jątkowe bombki, wyjątkowe sztuczne stroiki, świeczniki czy skarpety na prezenty, lepiej po każdych świętach spakować te wszystkie cuda w karton, znieść do piwnicy i wyciągnąć, kiedy przyjdzie pora. Sklepy już od listopada pełne są świątecznych błyskotek, przepięknych zresztą. Tylko po co wydawać pieniądze na coś, co już raz kupiliśmy?

Pewnie, że na jakiś mały drobiazg możemy co roku wydać kilka złotych, ale - uwaga - jeden! I już na koniec - zadbajmy o siebie. Pójdźmy do fryzjera, posiedźmy trochę w wannie, zadbajmy o to, by, mimo świątecznego szaleństwa, nie wyglądać na całkowicie wyczerpaną. Tak naprawdę przy wigilijnym stole najważniejsza jest przecież atmosfera. Bo, jak słusznie zauważyła Marianna na naszym porannym spacerze, święta trwają dwa dni. Nie zapominajmy, co w nich jest najważniejsze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl