Historie Finroyal i Amber Gold są niezwykle podobne. Obydwie oferowały swoim klientom atrakcyjne lokaty. Zyski miały być wyższe od tych z bankowych lokat. W obydwu przypadkach bardzo wielu klientów nie otrzymało ani odsetek, ani tego co wpłacili. Różnica jest w skali domniemanego przekrętu. Marcinowi P. prokuratura zarzuca oszustwa na 850 mln zł na szkodę 19 tysięcy osób. Jego proces toczy się w Gdańsku.
W 2012 roku obaj wydawali miliony na promocje swoich biznesów. Pierwszy finansowe kłopoty zaczął mieć Finroyal. Szczególnie gdy w telewizyjnym programie Uwaga TVN pojawił się reportaż ostrzegający przez parabankiem pana Andrzeja. Andrzej K. zwrócił się do Amber Gold o pomoc. Pojawiały się nawet informacje o planach fuzji obu firm.
Dziś w sądzie Marcin P. opowiadał o spotkaniach i rozmowach z szefem Finroyala. Zanim doszło do spotkania – mówił – departament bezpieczeństwa Amber Gold szukał specjalnych urządzeń do zagłuszania ewentualnego podsłuchu. Miały być zamontowane w pokoju przeznaczonym na miejsce spotkania obu panów. Szef Amber Gold pamięta dziś, że Andrzej K. opowiadał coś o tym, że ma „dostęp do służb specjalnych”. - Ale to chyba nie ma związku ze sprawą – skwitował świadek.
Kontakty zaczęły się – relacjonował - od biznesowych rozmów o współpracy. Wreszcie w czasie któregoś z kolejnych spotkań kontrolujący firmę Finroyal biznesmen powiedział, że ma nóż na gardle. Pilnie potrzebuje 10 – 12 mln zł bo nie ma na spłatę zobowiązań. Marcin P. miał się zgodzić by jego spółka stała się klientem Finroyal. Uzgodniono, że ulokuje gotówkę zawierając taką samą umowę jak wszyscy klienci spółki Andrzeja K. Takich „lokat” miało być kilka. Ale zawarto tylko jedną. Do kolejnych wpłat nie doszło. Marcin P. domagał się by jego pieniądze przeznaczono na rozliczenie się z klientami Andrzeja K. Szef Finroyal miał przedstawić zestawienie wypłat. Zdaniem świadka nie zrobił tego.
Marcin P. opowiadał też sądowi jego wersję kulis rozmów o fuzji Amber Gold i Finroyal. Powstał nawet dokument, z którego wynikać miało, ze firma Marcina P. kupiła drugą ze spółek. Ale świadek zaprzeczał by taką umowę podpisywał. Z tego co mówił wynika, że została sfałszowana.