Śledczy mają wyjaśnić, kto jest winny tej koszmarnej pomyłki i kto tak naprawdę został pochowany na cmentarzu w Bielawie. Robert Wyka nie zamierza swojego grobu oglądać. Jest zajęty walką o odzyskanie tożsamości, bo wszystkie jego dokumenty straciły ważność. Ważny jest jedynie akt zgonu.
Najpierw stwierdzono, że utonął 1 października 2011 r. w Berlinie. Niemiecka policja, na podstawie zeznań świadka zidentyfikowała wyłowione z portu zwłoki i zawiadomiła polskie służby. - Wiadomość nas zszokowała - opowiada Kamila Woźniakiewicz, siostra mężczyzny. - Rodzice bardzo przeżyli tę sytuację. Mama się rozchorowała. Policja mówiła, że Niemcy mają pewność, że to Robert. Kilka tygodni wcześniej wyjechał do Niemiec i nie mieliśmy z nim kontaktu - wspomina pani Kamila.