Birgfellner twierdzi, że poniósł olbrzymie koszty w związku z inwestycją Srebrna Towers, a jego pełnomocnicy zapewniają, że śledczy dysponują wszelkimi dowodami na przestępstwo.
Jednak jak pisze „Rzeczpospolita” te zapewnienia nie mają pokrycia w materiałach postępowania, a mimo upływu półtora miesiąca i żądań prokuratury, biznesmen w dalszym ciągu nie okazał dowodów - przelewów, wypłat, czy opłaconych rachunków.
– Z uwagi na brak konsekwencji w zeznaniach Gerarda Birgfellnera nie jest możliwe doprecyzowanie, jaka część kwoty mogła stanowić jego honorarium, a jaka mogłaby stanowić zapłatę dla podmiotów współpracujących – odpowiada dziennikowi prok. Mirosława Chyr, zastępująca rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Z kolei prok. Łukasz Łapczyński podkreśla w rozmowie z gazetą, że z przekazanych przez Austriaka informacji wynika, iż „osoby czy podmioty, z którymi miał współpracować w ramach projektu, nie kierowały wobec niego wezwań do zapłaty z tytułu wykonanych prac”.
Pod koniec stycznia „Gazeta Wyborcza” ujawniła stenogram nagrania rozmowy prezesa PiS i austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera . Rozmowy dotyczyły, m.in. planów budowy w Warszawie wieżowca przez powiązaną z PiS spółkę Srebrna. Dziennik twierdził, że budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA - wynoszącego do 300 mln euro (1,3 mld zł).W budynku miała się mieścić m.in. siedziba fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego.
POLECAMY: