Dwa bieliki zostały uratowane w Przeorsku w powiecie tomaszowskim przez tutejszych leśników. Oba ptaki - samiec i samica - wykazywały objawy zatrucia.
Dziś pan bielik jest już na wolności i cieszy się zdrowiem. Jeszcze niedawno wydawało się, że wkrótce dołączy do niego samica. Okazuje się, że radość była przedwczesna.
Pani bielikowa trafiła we wtorek do Ptasiego Azylu w Warszawie. Została tu przewieziona przez pracowników lubelskiej Fundacji Epicrates, którzy opiekowali się nią w ostatnich dniach. I odkryli, że samica ma za sobą jeszcze gorsze przeżycia niż się wydawało.
- Wykonaliśmy rentgen. Okazało się, że ptak ma dwa śruty w skrzydłach. Ktoś do niego strzelał - mówi Bartek Gorzkowski z Fundacji Epicrates.
Lekarze z fundacji wykonali bielikowi operację podczas której wyjęli jeden ze śrutów. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie pochodzi z amatorskiej broni, tzw. wiatrówki.
To pocisk używany m.in. przez myśliwych, ale i kłusowników. Śrut utkwił w wewnętrznej stronie skrzydeł, więc ptak prawdopodobnie został zraniony w locie.
O tym, czy bielik spod Tomaszowa przejdzie kolejną operację usunięcia drugiego śrutu zadecydują specjaliści w stolicy. Wkrótce okaże się też, czy samica będzie miała szansę wrócić na wolność.
Problemem jest głównie przykurcz jednej łapy, który doprowadził już do częściowego zaniku mięśni.
- To problem o podłożu neurologicznym, prawdopodobnie również następstwo zatrucia. Nasi wolontariusze codziennie masowali łapę bielika i skurcz niemal ustąpił, ale ptak wciąż nie potrafi prawidłowo chwytać - wyjaśnia Bartłomiej Gorzkowski.
Dodatkowo, pani bielik po zjedzeniu trucizny ma problemy z nerkami i wątrobą. Wciąż jest jednak nadzieja, że ptaka uda się wyleczyć i wróci na łono natury, do swojego towarzysza.
Kto truje bieliki?
Dwa bieliki z Przeorska zostały uratowane w połowie lutego. Przeżyły głównie dzięki wrażliwości mieszkańców, którzy je zauważyli i szybkiej reakcji leśników z Nadleśnictwa w Tomaszowie Lubelskim.
Stan samca poprawił się bardzo szybko. Samica była ratowana w Zamościu, a potem leczona w Lublinie.
Mimo trudnej historii, pani bielikowa z Przeorska i tak ma więcej szczęścia niż ptaki znalezione martwe 20 km dalej, koło Narola. Trzy z nich odkryto na poczatku lutego. Czwartego kilka dni temu, w tej samej okolicy.
Ptaki zjadły padlinę lisa, który wcześniej najpewniej połakomił się na wyłożone dla niego zatrute mięso. W taki sposób często pozbywają się lisów hodowcy drobiu. Problem w tym, że ostatecznie ofiarami padają ptaki drapieżne.
- Im więcej o tym problemie mówimy, edukujemy, tym więcej podobnych przypadków odkrywamy. Bieliki to niejedyne ofiary, kiedyś natrafiliśmy na sześć myszołowów, które pożywiały się skażonym mięsem z lisa - mówi Tomasz Bajdak z Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego.
Zatruciami bielików koło Narola i w Przeorsku zajmują się miejscowe jednostki policji. Mundurowi w Tomaszowie Lubelskim czekają na wyniki badań toksykologicznych, które pozwolą określić, co dokładnie zjadły bieliki w Przeorsku.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Zobacz też: 17-latek stworzył niezwykły model Manhattanu z elektrośmieci