Jak doszło do śmierci Tomka?
Do tragedii doszło pod klubem Paradise w Lubaniu 17 października 2021 r. około godz. 3 w nocy. 32-letni Tomek wyprowadził na zewnątrz lokalu swojego kolegę.
"Była impreza, był alkohol. Wiemy natomiast, że nie było narkotyków, a kolega syna po prostu za dużo wypił. Tomek chciał mu pomóc... I wtedy stracił życie" - opowiada nam pani Beata, matka nieżyjącego Tomka.
Gdy 32-latek odprowadzał swojego kolegę do samochodu, doszło do przepychanki z ochroniarzem klubu Przemysławem J. Na nagraniu z monitoringu widać moment, w którym Tomek otrzymuje cios zadany przez Przemysława J.
"Jeszcze na chwilę się podniósł, ale potem osunął się na ziemię. Zmarł 20 minut później w szpitalu" - wspomina pani Beata.

Pisaliśmy o tym wtedy:
"W nocy z 16 na 17 października br. lubańscy policjanci zatrzymali 39-letniego mieszkańca powiatu karkonoskiego w związku z podejrzeniem o śmiertelne uderzenie pięścią w twarz 32-letniego mężczyzny. Do zdarzenia doszło w Lubaniu w obrębie klubu nocnego. 32-latek z miejsca zdarzenia został przetransportowany do lubańskiego szpitala. O śmierci pokrzywdzonego oraz całym zdarzeniu policja została powiadomiona przez rodzinę zmarłego" - taki komunikat wydała lubańska policja w dniu 19 października 2021.[/cyt]
Z początku pani Beata usłyszała, że jej syna potrącił samochód.
"Dopiero w szpitalu dowiedzieliśmy się od bezpośrednich świadków, że Tomek został pobity. Ci sami ludzie mówili też, że widzieli, jak syn upada po tym uderzeniu, jak nie może po nim wstać" - dodaje łamiącym się głosem matka Tomka.
Areszt, wolność i esemes
Sąd pierwszej instancji zdecydował o areszcie dla podejrzanego. "Sąd Rejonowy w Lubaniu na wniosek prokuratora zastosował wobec podejrzanego trzymiesięczny areszt" - donosiła w październiku na swojej stronie policja lubańska.
Obrońca podejrzanego złożył na tę decyzję zażalenie, a sąd drugiej instancji - wobec wątpliwości co do przypisania sprawstwa - postanowił Przemysława J. wypuścić na wolność.
"Już w dniu, w którym ten człowiek wyszedł z aresztu, dostałam sms o treści: zapraszamy na niespodziankę do klubu Paradise - załamuje się matka Tomka. - On chodzi wolny po ulicach Lubania. Tu się wszyscy znają. Mamy wrażenie, że nikt nie chce już zeznawać, powiedzieć, co tam się naprawdę wydarzyło.

Sprawę przejęła prokuratura z Jeleniej Góry
"Wnioskowaliśmy, by sprawę zabrać z Lubania do innej prokuratury. I tak się stało, bo postępowanie przejęła prokuratura w Jeleniej Górze" - mówi pełnomocnik rodziny, dr Wojciech Kasprzyk. - "Przekazaliśmy prokuraturze wszystkie zgromadzone przez nas dowody".
"Najgorsze jest to, że z tego, co nam powiedziano, ochroniarz ten nawet nie ma licencji, miał już zatargi z prawem. Podczas zdarzenia miał być też pod wpływem narkotyków" - mówi ojciec Tomka, pan Mirosław. - "Po tym, jak wyszedł, nie zastosowano wobec niego żadnego majątkowego poręczenia, na policji się nie stawia. A my mamy wrażenie, że w sprawie nic się nie dzieje".
Sekcja zwłok wykazała, że Tomek zmarł wskutek krwotoku podpajęczynówkowego.
"Biegły z zakresu medycyny sądowej wskazał wówczas, że przyczyną śmierci Tomasza M. mógł być cios w głowę. W tym momencie przyczynę zgonu analizuje biegły z zakresu antroposkopii" - mówi nam prokurator Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy prokuratury w Jeleniej Górze, która aktualnie prowadzi postępowanie. Prokurator zapewnia, że postępowanie idzie do przodu. - "Planujemy ponowne przesłuchania świadków, jak i pokrzywdzonych. Cały czas pracuje także zespół biegłych, którzy analizują nagrania z monitoringu i wyniki sekcji zwłok" - wylicza prokurator Czułowski.
"Nasze życie całkowicie się zmieniło. Runęło w gruzach" - mówi mama zmarłego. - "Chcemy tylko sprawiedliwości, żeby podobna tragedia nie spotkała innej rodziny"
Tu doszło do zdarzenia:
Tomek z Lubania został pobity pod klubem na śmierć. Jego rod...