Tragedia w Wilczym Jarze
15 listopada 1978 r. tuż po godzinie 4:50 nad ranem dwa autobusy PKS – wpadły w poślizg, po czym runęły z wysokości 18 m z mostu w Wilczym Jarze wprost do Jeziora Żywieckiego. Śmierć poniosło trzydzieści osób, dziewięć udało się uratować. Autobusami podróżowali górnicy zmierzający do kopalni KWK „ Brzeszcze”, KWK „ Mysłowice” oraz lędzińskiej KWK „ Ziemowit”.
- Wszedłem do tego autobusu. Były tam powyrywane blachy, więc po takich ożebrowaniach dostałem się do środka. W środku było inferno. Piekło. Czarno i woda chlupała, jak w jakiejś sztolni . Jezus Maria za chwilę to wszystko mogło zjechać w dół. Byłem przerażony - opowiada emerytowany strażak ppłk Czesław Pruski.
Tomasz Terteka, rzecznik żywieckiego ratusza przypomina, że tragedię w Wilczym Jarze upamiętnia pamiątkowa tablica, postawiona tuż przy moście. Alfabetyczną listę zabitych otwierają i zamykają kierowcy: prowadzący pierwszy autobus – Józef Adamek – ojciec znanego boksera Tomasza Adamka i drugi pojazd – Bolesław Zoń. Trzy najmłodsze ofiary miały po 18 lat, najstarsza – 48.
*Ruch Chorzów będzie miał nowy wspaniały stadion. ZOBACZ ZWYCIĘSKI PROJEKT
*Imprezy na Andrzejki 2013. Gdzie się bawić? ZOBACZ Klubowa Mapa Województwa Śląskiego
*Tramwaje Śląskie mają nowy tramwaj Twist ZDJĘCIA Z TESTÓW
*Mayday Poland 2013 w katowickim Spodku RELACJA + WIDEO + ZDJĘCIA