- Czy jest w tym jakaś istotna konieczność? Jak tylko zrozumiem i prezydent Rosji powie mi, że jest taka potrzeba… - tak Łukaszenka odpowiedział Sołowjowowi, gdy ten zapytał, czy Białoruś uznaje Krym za część Rosji, zaś Abchazję i Osetię Południową za niepodległe państwa.
Separatyści
Krym został wiosną 2014 roku siłą zajęty przez Rosję, po czym przeprowadzono pseudoreferendum pod lufami „zielonych ludzików”, w którym większość głosujących miała się opowiedzieć za połączeniem z Rosją. Faktu tego nie uznaje niemal cała światowa społeczność. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego Krym pozostaje częścią państwa ukraińskiego.
Abchazja i Osetia Południowa to regiony Gruzji, które zbuntowały się przeciwko rządom w Tbilisi na początku lat 90. XX w. Przy pomocy Rosji po krwawej wojnie domowej zerwały z gruzińskimi władzami. Wspierane przez Moskwę przez wiele lat pozostawały aż do 2008 roku regionami niezależnymi od Tbilisi. Po wojnie Rosji z Gruzją w 2008 roku Moskwa uznała niepodległość Abchazji i Osetii Południowej. De facto są podporządkowane ściśle Rosji, a na ich terytorium stacjonują tysiące rosyjskich żołnierzy. Nikt, oprócz Rosji i kilku małych egzotycznych krajów, nie uznaje ich za niepodległe państwa. Z punktu widzenia prawa, to wciąż części państwa gruzińskiego.
Łukaszenka o Krymie
Łukaszenka powiedział Sołowjowowi, że w 2021 roku powiedział, iż uzna Krym za „rosyjski” dopiero wtedy, gdy „ostatni oligarcha w Rosji uzna Krym i zacznie dostarczać tam produkty”. Ponownie skrytykował rosyjskich oligarchów, którzy zarobili „niesprawiedliwe pieniądze” i, jego zdaniem, „nie uznali tego Krymu”. - Oni boją się nawet dotknąć Krymu - powiedział Łukaszenka.
Jak przypomina portal Krym.Realii, 30 listopada ub.r. Łukaszenka powiedział, że „Krym de facto i de iure stał się rosyjski” po nieuznawanym przez ONZ, UE, USA, Ukrainę i jej sojuszników „krymskim referendum”. Białoruski dyktator powiedział też, że zamierza odwiedzić Krym i ma w tej kwestii umowę z Putinem.
