UniSexBlues. Katarzyna Nosowska chce się nieustannie rozwijać

Paweł Gzyl
Michal Gaciarz / Polska Press
Mimo ponad dwudziestu lat obecności na scenie, nie zmieniła się ani trochę od początku swej kariery. Kiedy wychodzi na scenę, skupiona i nieśmiała, wbija wzrok w estradę. Gdy jednak wydobywa z siebie głos, fanów przechodzą ciarki. Katarzyna Nosowska.

Najpierw poznaliśmy ją jako wokalistkę zespołu Hey. Chociaż reprezentował on modny na początku lat 90. styl grunge - był chyba jedynym na świecie, w którym za mikrofonem stała dziewczyna. Chropowate, ale melodyjne piosenki formacji szybo stały się przebojami, sprawiając, że Hey potrafił zapełnić wielbicielami choćby katowicki Spodek.

Z czasem wokalistka grupy postanowiła spróbować swych sił w innych rodzajach muzyki. Efektem tego okazały się płyty „Puk Puk” i „Milena” z połowy lat 90., w nagraniu których Nosowską wsparł Andrzej Smolik. Były one wyrazem fascynacji piosenkarki popularnym wtedy elektronicznym trip-hopem.

- Mam naturalną potrzebę obcowania z różnymi ludźmi i różnymi dźwiękami. Nie mogę przecież zmuszać muzyków z grupy, aby realizowali wszystkie moje pomysły. Wszak nie każdy im odpowiada. To byłaby więc przesada. Dlatego nagrywam solowe płyt, które zaspokajają moją potrzebę swobody twórczej - wyjaśnia Nosowska.

Ciekawsze efekty przyniosła współpraca wokalistki z Michałem Macukiem z grupy Pogodno. Skierował on ją w stronę „żywych” brzmień o akustycznym charakterze. Przykładem tego płyty „UniSexBlues” i „8” oraz bestsellerowa „Osiecka”.

- Chcę się rozwijać duchowo, pokonywać własne słabości i ograniczenia, zmieniać się na lepsze - i to w miarę szybko - podsumowuje Nosowska.

Sobota, 19 grudnia, godz. 19, Fabryka

Wróć na i.pl Portal i.pl