Niemiecka polityk, Ursula von der Leyen została wybrana na nową przewodniczącą Komisji Europejskiej. Dostała tylko dziewięć głosów więcej niż wymagała procedura.
Na wiele godzin przed decydującym głosowaniem Ursula von der Leyen wystąpiła przed europarlamentarzystami, by przekonywać ich do swojej kandydatury. Jej przemówienie trwało 40 minut, sporo było w nim obietnic, które miały zachęcić do oddania głosu właśnie na nią. Nie wszystkich przekonała do siebie, na pewno Zielonych.
CZYTAJ TEŻ: Porażka Beaty Szydło. Parlament Europejski po raz drugi odrzucił jej kandydaturę
Zaczęła osobistym akcentem, mówiąc, że urodziła się w Brukseli, europejskiej „stolicy”, o której nikt nawet wtedy nie marzył tak określać. Pochwaliła siebie, bo kiedy jeszcze jako niemiecka minister ds. zatrudnienia w sprawach kobiet i równouprawnienia miała wiele osiągnięć i obiecała inicjatywy, tym razem na poziomie unijnym. Mówiąc o problemie fizycznej lub seksualnej przemocy kobiet, zapowiedziała rozwiązanie wstydliwego i bardzo poważnego problemu unijnym traktatem.
EBS/x-news
Jako przyszła szefowa Komisji Europejskiej mówiła też o unijnej polityce społecznej, która powinna przeciwdziałać ubóstwu dzieci, Wspomniała o europejskim ubezpieczeniu dla bezrobotnych. Potem przeszła do jednego z najbardziej „modnych” i jednocześnie palących problemów współczesnego świata, do klimatu. Von der Leyen podbiła stawkę, o ile Unia planuje teraz ograniczenie emisji CO2 o 40 proc. do 2030 roku, to ona proponuje ograniczenie do 55 proc., by w roku 2050 emisja netto była na poziomie zerowym.
Dorzuciła w swoim wystąpieniu fundusz sprawiedliwej transformacji i podatek węglowy, zaś w ciągu pierwszych 100 dni urzędowania ma przedstawić Zielony Ład dla Europy i pierwszą ustawę klimatyczną z wyznaczonymi zadaniami do roku 2050.
Padły też z jej ust mocne słowa o praworządności. Von der Leyen powiedziała wprost: "Nie będzie kompromisów, jeśli chodzi o poszanowanie praworządności. Nie dopuszczę do tego".
Na wynik głosowania trzeba było sporo poczekać, bo nie było elektronicznego głosowania. Europosłowie mieli na kartkach zaznaczone, czy oddają głos za jej kandydaturą, czy nie. Potem podchodzili z kartkami do urny. A głosy przeliczano ręcznie.
Jeśli chodzi o polskich europosłów, to mieli głosować różnie. Ci z Platformy Obywatelskiej zadeklarowali już wcześniej poparcie dla Niemki. Z posłami PiS mogły być inaczej. Jak tłumaczył europoseł Ryszard Czarnecki, poparcie dla niemieckiego kandydata spadło po tym, jak po raz drugi przepadła w głosowaniu kandydatura Beaty Szydło na stanowisko szefa jednej z unijnych komisji. Ostatecznie posłowie PiS też oddali głosy na Niemkę.
Premier Mateusz Morawiecki pogratulował Ursuli von der Leyen wyboru na przewodniczącą Komisji Europejskiej. - Opowiadaliśmy się od samego początku za kandydatem kompromisu, za tym, by kandydat, który będzie wybrany, dawał nadzieję na pojednanie pomiędzy różnymi grupami parlamentarnymi, by starał się budować mosty pomiędzy różnymi państwami, a nie by był to kandydat, który beszta, poucza, dzieli, tworzy konflikty w Europie – mówił szef rządu.
- Muszę powiedzieć, że jestem ostrożnym optymistą. Pani przewodnicząca daje nadzieję na nowe otwarcie UE – ocenił premier Morawiecki
Źródło:
TVN 24