Dramat wydarzył się podczas imprezy studentów, którzy bawili się przy dźwiękach muzyki country w jednym z najspokojniejszych miast Kalifornii.
Przed północą wtargnął do pubu ubrany na czarno napastnik, który wcześniej wrzucił do lokalu świece dymną. Otworzył ogień do bezbronnych bez ostrzeżenia. Studenci już po pierwszym strzale zorientowali się, co się stało. Ludzie uciekali w popłochu, nie bardzo wiedzieli, gdzie się schować przed kulami. Na razie nie jest znana tożsamość sprawcy.
Masakra w Thousand Oaks | Strzelanina w barze w USA
Źródło: US CBS/x-news
Sprawca masakry oddał około 30 strzałów. Wśród ofiar jest Ron Helus, szeryf hrabstwa Ventura. Zmarł on w szpitalu Los Robles. W tym roku miał po 30 latach służby przejść na emeryturę, zostawił żonę i syna. Pierwsze kule trafiły kasjerkę lokalu. Trzy minuty otworzeniu ognia przez szaleńca byli już na miejscu policjanci.
Kiedy oddział SWAT wkroczył do lokalu było już po wszystkich, sprawca masakry strzelił sobie w głowę. Zdaniem śledczych była to starannie przygotowana akcja.
- To było jak na strzelnicy, po chwili zobaczyłem kilka ciał na podłodze i ogarnął mnie potworny strach - mówił jeden ze studentów stacji ABC7, który cudem przeżył masakrę.
Mężczyzna potwierdził, że najpierw padło kilka strzałów, potem napastnik wrzucił świece dymne. Tragedia w Thousand Oaks w Kalifornii była 307 strzelaniną, do której doszło w tym roku w Stanach Zjednoczonych.
POLECAMY: