Droga z Palenicy Białczańskiej, gdzie kończy się trasa dla ruchu zmotoryzowanego do schroniska w Morskim Oku, nie była remontowana przez trzydzieści lat. Jej nawierzchnia jest w katastrofalnym stanie i wymaga generalnego remontu.
Zabezpieczenia wymaga też sześć dużych osuwisk. Właśnie na ten cel starostwo tatrzańskie otrzymało 3 mln zł z unijnych dotacji. Musi je wykorzystać do końca roku. - Czekamy jeszcze na decyzję ministra środowiska, by wejść w teren. Mam nadzieję, że dostaniemy ją jeszcze w tym miesiącu i od razu rozpoczynamy remont - mówi Andrzej Gąsienica-Makowski, starosta tatrzański.
Dla fiakrów oznacza to dwa miesiące bezrobocia i znaczne straty, szczególnie że kupili niedawno nowe fasiągi - czterokołowe wozy kryte po bokach płótnem, przypominające XIX--wieczne pojazdy, którymi wożono turystów po Tatrach. Każdy kosztował po ok. 12 tys. zł.
- Wozacy są zaniepokojeni planowanym remontem drogi i wyłączeniem jej z ruchu na dwa miesiące w sezonie letnim - mówi w ich imieniu Edward Tybor, przedstawiciel w radzie powiatu tatrzańskiego z terenu gminy Bukowina Tatrzańska. - Dla nich, a także dla ich rodzin, jest to utrata znacznego zarobku.
Zaniepokojeni są także ajenci w tatrzańskich schroniskach, szczególnie w Morskim Oku, dla których zamknięcie drogi także oznacza znaczne straty.
- Nic pewnego na temat remontu jeszcze nie wiem: czy droga będzie zamknięta, czy będą tylko ograniczenia - mówi Maria Łapińska, kierowniczka schroniska nadMorskim Okiem.
Zbigniew Krzan, wicedyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, ubolewa, że ludzie nie będą mogli dojść do Morskiego Oka. - Tylko w dwa letnie miesiące wchodzi tam 60 proc. wszystkich wędrujących w ciągu roku turystów. Niedobrze się dzieje, że akurat wtedy będzie przeprowadzany remont - mówi Krzan.