- Mamy świadków, którzy mówią, że doktor mordował psy, którym miał znaleźć nowy dom - mówi bez ogródek Dariusz Wilbik, prezes Help Animals.
W sukurs stowarzyszeniu przyszedł Artur Pamuła, powiatowy lekarz weterynarii z Trzebnicy. - Złożyłem doniesienie na policję. O tym, że pan Gut bez uprawnień prowadzi schronisko dla zwierząt i nie chce okazać dokumentów do kontroli. A także o tym, że istnieje prawdopodobieństwo bezzasadnego usypiania przez niego psów - powiedział nam wczoraj Artur Pamuła.
Wilbik twierdzi, że weterynarz wyłapywał bezdomne psy i dostawał za to pieniądze od kilku gmin na Dolnym Śląsku. Teoretycznie miał zapewniać zwierzętom opiekę i znaleźć im nowych właścicieli. - W praktyce zabijał czworonogi. W lesie nieopodal jego domu (tam Gut trzyma zwierzęta) znaleźli-śmy ich szczątki - oskarża Wilbik. - Ale wiemy, że zwłoki były też utylizowane, wyrzucane wprost do kubła na śmieci. Weterynarz posuwał się nawet do tego, że pozbywał się psich zwłok, zrzucając je z mostu. Mamy na to świadków.
Stefan Gut zapewnił nas, że to wszystko wymysły ludzi. Dodaje, że ma tzw. dokumenty adopcyjne, które są dowodem na to, że psy trafiały do nowych właścicieli i nikt ich nie zabijał.
Wilbik ripostuje, że papiery są sfałszowane. - Sprawdziliśmy. Dwa psy, na przykład, miały trafić do gospodarstwa agroturystycznego. Ale jego właścicielka powiedziała, że zwierząt u nich nie ma i nie było.
Gut odpiera: - Psy miały trafić do gospodarstwa. Ale ostatecznie oddałem je właścicielowi warsztatu samochodowego. Mój błąd, że nie aktualizowałem dokumentów.
Zadzwoniliśmy do kilku innych osób, których nazwiska są w dokumentacji Guta. Potwierdziły one, że dostały od weterynarza psy. - Lekarz nie chciał za niego ani złotówki, do tego zaszczepił zwierzę na swój koszt - zapewnia Danuta Schreder z Bielan Wrocławskich.
Sprawę badają policja i prokuratura. Tadeusz Tratkowski, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Trzebnicy, ocenia: - To nie jest sprawa na miesiąc. Trzeba zabezpieczyć dokumentację i wszystko wyjaśnić. Help Animals napisało w doniesieniu, że dokumenty były fałszowane i wyłudzano na nie pieniądze. Należy też zbadać sprawę znęcania się nad zwierzętami.
Gut twierdzi, że padł ofiarą nagonki. - Nie pasuję kilku osobom, w tym powiatowemu lekarzowi weterynarii. Choćby dlatego, że mam nowoczesny samochód, którym przewożę zwierzęta. Nie godzę się na układy i teraz ludzie mszczą się na mnie.