Gdy wczoraj pytaliśmy o napad na policjantów rzecznika dolnośląskiej komendy Pawła Petrykowskiego, ten mówił nam że funkcjonariusze zwrócili uwagę na mężczyzn odpalających race niebezpiecznie blisko samochodów. Mężczyźni zaczęli uciekać. Ścigający ich funkcjonariusze wbiegli do jednej z pobliskich bram, gdzie zostali zaatakowani przez grupę mężczyzn. Jeden z policjantów – w relacji rzecznika – miał zostać niegroźnie ranny. Po opatrzeniu zwolniono go ze szpitala do domu.
Ale z naszych ustaleń wynika, że incydent miał o wiele poważniejszy przebieg. Zaczął się od odpalania petard z dachu policyjnego radiowozu. Oto relacja jednego ze świadków: - Grupka około 15 osób, w kominiarkach, wybiegła z bramy. Okleili radiowóz petardami. Odpalili je i uciekli. Wybuch spowodował bardzo znaczne uszkodzenia radiowozu. Szyby, karoseria, nawet policyjny kogut ucierpiał.
Inny ze świadków twierdzi, że petardami obrzucono też budynek komisariatu przy Traugutta.
W pościg za chuliganami ruszyć mieli dwaj policjanci dyżurujący w sylwestra w komisariacie. Jednego z mężczyzn zatrzymali w pobliskiej bramie. Wtedy inni mężczyźni postanowili odbić zatrzymanego. Zaatakowali policjantów i uwolnili znajomego z rąk policji. - Jeden z napastników miał drewnianą pałkę – mówią portalowi GazetaWroclawska.pl w badającej tej sprawie prokuraturze Krzyki Wschód. Według naszych informacji, był to kij bejsbolowy. Jednego z policjantów napastnicy bili nim po głowie. Drugiego - po nogach. Pierwszy z policjantów został poważnie ranny. Stracił przytomność.
Zaraz po napadzie na ulicy Traugutta pojawiło się kilkanaście radiowozów policji sprowadzonych z całego miasta.
Jak się dowiadujemy, dopiero w środę policji udało się zatrzymać jednego ze sprawców napadu. To mężczyzna, który atakował kijem bejsbolowym. Dziś zatrzymany będzie przesłuchiwany w prokuraturze.
Zobacz też
Policjanci ruszają na patrole z kamerami w mundurach