Adam Ch. ma zapłacić poszkodowanemu Ukraińcowi 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Przez 10 lat nie wolno mu pracować w charakterze kierowcy. Wydany w czwartek wyrok nie jest prawomocny.
Do dramatycznych scen doszło w kwietniu 2019 roku we Wrocławiu. Było po ósmej rano. W okolicach Parku Skowroniego czterdziestoletni Ukrainiec na rowerze miał wjechać na skrzyżowanie na czerwonym świetle, zajeżdżając przy tym drogę taksówkarzowi. Rower uderzył w taksówkę. Między mężczyznami doszło do wymiany zdań. Rowerzysta uciekł. Taksówkarz ruszył za nim.
- Najpierw w obrębie przejścia dla pieszych doszło do kolizji rowerzysty z autem osobowym. Po tym zdarzeniu mężczyźni zatrzymali się na chwilę, jednak użytkownik jednośladu odjechał. Kierowca samochodu ruszył za nim w pościg wjeżdżając do pobliskiego parku - opowiadała Monika Kaleta z policji.
Gdy taksówkarz dogonił rowerzystę, potrącił go, a potem - jak twierdzi prokuratura - celowo po nim przejechał. Artur Ch. przekonywał, że było inaczej. Już przed rozpoczęciem procesu mówił, że chciał tylko dokonać obywatelskiego zatrzymania rowerzysty, który spowodował stłuczkę a potem uciekł. - Nikomu nie chciałem zrobić krzywdy. To był wypadek. Rowerzysta się przewrócił i wpadł mi pod koła - mówił 37-latek.
Po wypadku Ukrainiec w ciężkim stanie trafił do szpitala. Miał między innymi zmiażdżoną klatkę piersiową oraz połamane żebra.
Pomocy na miejscu wypadku rowerzyście udzielały postronne osoby. Policja po chwili zatrzymała 37-letniego taksówkarza.
Groziło mu dożywocie.
